środa, 31 grudnia 2008
Ze starego w nowe (nigdy na odwrót)
sobota, 27 grudnia 2008
Potok Cedron
jak zdrada
żądna zapłaty
pieniądze
jak słodycz
ludzkiej zawiści
nagroda
jak śmierć
pokutnej ucieczki
potem już tylko
gorycz i płacz
zmieszane razem
niczym eliksir diabelski
wstrzyknięty w cierniowe kolce
by ranić napuchnięte skronie
wtorek, 16 grudnia 2008
Nocne powidoki, złowieszcze wrażenia ...
sobota, 13 grudnia 2008
piątek, 12 grudnia 2008
Tułaczka między wierszami
W tym morzu dialektycznych poematów, każda próba wydostania się na zewnątrz wiąże się z nieskończoną ilością przeciwstawnych sobie sytuacji, których dopasowania lub pogodzenia ze sobą w żaden sposób osiągnąć nie można. To z nich zazwyczaj dokonują się narodziny "wyboru", którego nigdy zresztą nie jesteśmy pewni. Metodą prób i błędów wydeptujemy własny grunt prowadzący ku wiecznej niewiadomej.
Założenie "wiary" koi nasz niepokój i nie sposób (na nasze szczęście) ją odrzucić, gdyż nawet niewiara jest wyznaniem wiary w nią.
poniedziałek, 8 grudnia 2008
Źródło (wszechrzeczy)
szukać
Za wcześnie (jest)
wątpić
Na próżno (już)
pytać
Nadaremnie (jest)
sądzić
Z dala od zgiełku świata w myśli wyciszeniu
nadzieję na nowo przypisać do istoty "życia"
W obliczu potęgi ludzkiego rozumu uniżeniu
nadać pierwotny sens znaczeniu pojęcia "bycia"
poniedziałek, 1 grudnia 2008
Moja Pieśń o Irlandii
Usiądź wygodnie na
tym rozklekotanym fotelu
wysłanym wyświechtanym kocem
Przed starym kominkiem
rozłóż swe obolałe nogi
na startym ręczniku
z twarzą Olivera Cromwella
Udając, że zbijasz bąka w
brytyjską flagę
zacznij swą opowieść
przy szklaneczce whisky
O tym zielonym kraju co przed
laty cięgi i baty zbierał
O dumie i porażce minionych pokoleń
I o tych co teraz własnymi rękami
łożą by wyjść na swoje
Zabierz mnie w te pola koniczyn,
celtyckim podmuchem ponieś przez
przestrzenie niegdyś będące
we władaniu druidów
Między głazami co starych
legend moc w sobie wciąż mają,
ku wzgórzom pomiędzy murowanymi zagrodami
i grubą strzechą pokrywającą chaty gospodarstw
Gdzieś gdzie wolności chwilowej
w płuca móc nabrać bez obaw o jutro
Kroczyć z przymkniętymi oczami
twoimi drogami tak długo jak tchu
i sił ciału starcza
Wtopić się całym sobą w tą woń pejzaży
i zostać już w nich na zawsze obracanym
wiecznie przez cztery pory roku
środa, 19 listopada 2008
Lapida 18
poniedziałek, 17 listopada 2008
Mrok
gasną lamp poświaty
Przy opuszczaniu rąk zaś
nogi pokrywają się rosą
Czas zaczyna wyznaczać dekady
przez które milkną odgłosy
ludzkich westchnień i pragnień
Zapada cisza
Czy słyszysz jej echo?
Świat zatrzymuje się w miejscu
Teraz gdy nie ma już ruchu
gdy wszystko ustało
mrok dochodzi do władzy
Czy znajdzie się godny przeciwnik
by odeprzeć atak nocy?
piątek, 14 listopada 2008
Zagubiona myśl w (o)błędnym kole
gdzie umierają marzenia.
Tam bezpowrotnie tracą kolor
wszelkie odcienie nadziei dając początek
złudzeniom i sennym powidokom.
I tylko łzy, tylko łzy, łzy
są w stanie przywrócić pierwotny porządek
niewinności, umiejscowiony na skraju dwóch
wiecznie przeciwległych do siebie biegunów,
gdzie horyzonty południa i północy
przyciągają wiatry ciągłych zmian.
A śmierć i życie jak dwoje
niespełnionych kochanków próbuje
nadać sens egzystencji tak długo
jak długi jest czas istnienia znaczenia "istnieć"
w bycie niemocy od czynników wyższych.
Każdy może czerpać z tej studni
rozmaitych możliwości tylko raz.
czwartek, 6 listopada 2008
Poza światem empirii
czwartek, 23 października 2008
Lapida 17
wtorek, 14 października 2008
***
zatarłem ścieżki do mnóstwa dróg
miażdżony niczym rozmokła glina
przez walec zwany tańcem śmierci
uginam swe kolana
wśród rozmazanych mgłą pejzaży
sobota, 11 października 2008
Banał października - roku 2008
Centrum Jana Pawła II "Nie lękajcie się!" ma być miejscem przyjaznym, bliskim każdemu, niezależnie od przekonań religijnych i polityczych - zapowiedział kardynał Stanisław Dziwisz. W sobotę ruszyła budowa "papieskiego miasteczka" - największego i najważniejszego "pomnika" Jana Pawła II w Polsce.
Szczegółowy opis bałwochwalczego absurdu przeczytasz TU.
(Proszę zwrócić uwagę na koszt całego tego przedsięwzięcia)
wtorek, 30 września 2008
Mój własny Ambient
a pod nim gołe konary drzew
falujące pod dyktando wiatru
na próżno wołające o powrót do życia
pożółkły blask rozkładających się liści
między przemokłymi od deszczu alejami
kolor nadziei nie nadejdzie w najbliższym czasie
a porozrzucane oczy brązowych kasztanów
zostaną wkrótce przykryte białą warstwą snu

środa, 24 września 2008
Banał września - roku 2008
- Uznaliśmy, że WRON to wojskowe ciało antyniepodległościowe. Uważamy, że nie może być, że osoby o znanych nazwiskach, jak Kiszczak, Jaruzelski, dzisiaj nie ponoszą żadnych odpowiedzialności, żyją godnie, a osoby, które były przez nich represjonowane, mają dzisiaj poczucie krzywdy - powiedział na konferencji prasowej szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. Przedstawił na niej projekt ustawy, która obcina emerytury wszystkim byłym esbekom, a także członkom Wojskowej Rany Ocalenia Narodowego. - Ten projekt to dopełnienie sprawiedliwości dziejowej. Myślę, że na to czekali Polacy - powiedział Chlebowski.
Po pierwsze czuję się trochę zbulwersowany tą wypowiedzią, gdyż ile można ciągnąć ten wątek Jaruzelskiego ( nawet JP II wybaczył Ali Agcy). Tych panów choćby na ich wiek rozliczyła już historia. Po drugie ten pan chyba mówił ( jak większość tych politycznych szuj) w swoim imieniu, bo na pewno nie w moim. Jako polak (swoją polskość traktuję tylko jako feralny przypadek narodzin właśnie w tym a nie innym kraju) z pewnością na to nie czekałem. Czekałem natomiast na zbawienny moment opuszczenia tego kraju, by choć przez kilka lat jako emigrant żyć jak człowiek, nie martwiąc się o pracę i cały ten biurokratyczny trypel. Pracowałem sumiennie, płacąc podatki i sprawy z tym związane, gromadząc wszelką dokumentację. No i się doczekałem osobistej lustracji przez moją przeklętą przynależność obywatelską do polaczkolandii, jaką jest absurdalna ustawa "abolicyjna" mająca na celu umorzenie zaległego podatku w ramach również mądrej, choć już nieaktualnej od stycznia 2007 roku ustawy o podwójnym opodatkowaniu. Cel jest ten sam. I tak musisz złożyć wniosek (i sam opłacić księgowego ze swoich pieniędzy) jakim jest rozliczenie się z państwem, odnośnie pieniędzy które zarobiłeś za granicą, nawet jeśli z owym państwem przez ten cały czas nie miałeś choć odrobiny do czynienia ( może z wyjątkiem odwiedzin rodziców w czasie urlopu). Jeśli zdecydujesz się na powrót do polski za kilka lat, a nie rozliczysz się z totalitarnym oprawcą do dnia któregoś tam lutego 2009 roku, automatycznie ze sprawiedliwego obywatela, którego celem było przeżyć i coś zaoszczędzić, staniesz się przestępcą gospodarczym muszącym ponieść ogromna karę finansową albo zostaniesz pozbawiony wolności. Zostanie ci automatycznie zabrane to co do ciebie należy ( z historii wiemy, że zwłaszcza Stalin był w tym dobry) przez państwo, z którym tak naprawdę się nawet nie utożsamiasz bo i po co. I co lepsze nie jesteś im winień nawet grosza, bo wszystko co zarobiłeś za granicą zostało rozliczone i opodatkowane w państwie w którym legalnie pracowałeś. Ale złodziejstwo i żądza posiadania cię na własność (na podstawie obywatelstwa) nie zna granic.
poniedziałek, 22 września 2008
Syty głodu nie poczuje

Będąc uczestnikiem niejednego serwisu podczas dziesiątek konferencji (wiele z nich poświęcone było również tematyce głodu na świecie), bankietów i innych imprez w miejscu w którym aktualnie pracuję, cała ta problematyka wydaje mi się wielce paradoksalna. Dlaczego? Bowiem każdego dnia z porannego oraz wieczornego serwisu na restauracji w koszu ląduje 30/40 sztuk świeżego pieczywa. Każdego dnia z całego obiektu wyrzucanych jest kilkanaście kilogramów świeżego pożywienia jakim jest: mięso, nabiał, warzywa, owoce i ryby. Do zlewów i w kosze na butelki wędrują hektolitry wody pitnej.
Dominują w tym dwa przeświadczenia:
- za pożywienie i płyny opłacone a nie skonsumowane przez klienta personel nie odpowiada.
- w przypadku choroby spowodowanej przez pokarm, który został wyniesiony na zewnątrz całą winę i konsekwencje z tego powstałe ponosi restauracja ( w praktyce oznacza to, że lepiej umrzeć z głodu niż się rozchorować).
Wychodząc z takiego założenia, pomnóżmy więc ilość restauracji, hoteli i najróżniejszych obiektów gastronomicznych w samym tylko Londynie przez ilość wyrzucanego każdego dnia pożywienia nadającego się wciąż do spożycia w ciągu kilku następnych dni oraz wylewanej wody. Wyniki zapewne będą zaskakująco wysokie, przekładając je na tony i litry sześcienne. A teraz zsumujmy owe wyniki z resztą wielkich kapitalistycznie rozwiniętych miast, miasteczek i tym podobnych miejsc w samej tylko europie.
Gdzie tu jest logika i zdrowy rozsądek, który powinien wypełnić "pustkę" charytatywnych przedsięwzięć z zakresu problematyki głodu na świecie?
czwartek, 18 września 2008
Spacer niczym cztery pory roku
przeminęło.
To co miało trwać -
jak deszcz ustało.
Teraz tylko liście pożółkłe
od nadchodzącej jesieni,
a siłą słońca letniego zmęczone,
przetaczają się mimowolnie
między moimi zdrętwiałymi nogami.
Myślami w puszysty mech je obracam
otulając się aż po samą głowę,
próbuję usnąć sam
wśród tłumu w którym żyję.
środa, 3 września 2008
Każdy ma swój Szklany Klosz
Oto z nieudanej kąpieli, której celem było zabarwienie puszystej śnieżnobiałej piany na czerwono, udałem się na szczyt nieznanego mi drapacza chmur. Tam na dachu wśród mrowia kominów wentylacyjnych niczym umęczony Chrystus ociekający krwią z przebitego ciała co narody z przewinień swoich oczyszcza, stałem Ja we własnej osobie. Tak daleki od osiągnięcia własnej doskonałości i obranych w życiu celów. Po chwili rozmyślań spadłem w dół i jak ptak rozkładający swoje skrzydła zranione, próbowałem rozłożyć ręce pozbawione jakiegokolwiek już balastu. I nie było już nic co mógłbym w swoim ciele i umyśle odszukać z wyjątkiem przyzywającej mnie z każdym przebytym metrem grawitacji, co całą otchłanią późniejszej zguby mnie przyciągała. Na próżno było już otwierać oczy w przypływie otrzeźwienia.
czwartek, 28 sierpnia 2008
Lapida 16
Nieszczęśliwym człowiekiem,
który kryje w swoim sercu głębokie cierpienie,
a którego wargi tak są uczynione,
że kiedy westchnienia i skargi
przelewają się przez nie,
brzmią one jak piękna muzyka.
A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu:
Zaśpiewaj znowu, a to znaczy:
Niech nowe cierpienia umęczą twą duszę.
wtorek, 26 sierpnia 2008
Spotkania, rozmowy, wspomnienia, rozmowy, wspomnienia, spotkania ...
***
jak chwasty
wdeptane w ziemię
Myśli...
jak kurz na karniszach
wyświechtanych zasłon
Czyny...
jak obumarłe kończyny
naszych rąk i nóg
Złudzenia...
niczym euforyczna recepta
gojąca wizje przyszłości
Czas niszczy wszystko

Fot: stan po odsłonięciu w 1978 (Ryszard Dunin, Henryk Gawarecki, Lublin w Fotografii Zbigniewa Zugaja, Lublin 1988, fot. 132).
Wszelkie prawa zastrzeżone. © Kazimierz S. Ożóg 2002-2006
strona jest częścią serwisu >>> Pomniki Lublina

piątek, 22 sierpnia 2008
Lapida 15
O tym, że większość społeczeństwa polskiego ma problemy z tradycyjną polską mową, nie trzeba zbytnio przypominać. Nic więc dziwnego, że przymykając nieco oko na poprawność językową, jesteśmy coraz częściej skłonni zaakceptować nie wiadomo skąd pochodzące i mające swoje miejsce narodzin tzw. neologizmy.
Jeden z nich, który ostatnio przykuł moją uwagę był zawarty w jednej z ogólnodostępnych gazet w artykule w którym wypowiadała się pani... psycholożka.
Nie za bardzo wiem jaki jest sens owego wyrazu zastępujący dobrze znany i w przeciwieństwie do tego zachowujący powagę znaczenia oraz stanowiska naukowego jakim jest zwrot 'pani psycholog'.
Stopień zdziwienia a zarazem rozbawienia z wyżej wymienionego neologizmu pozwolił mi stworzyć jego kontynuację, którą znając nasze podejście do zagadnienia poprawności w bliżej nieokreślonym czasie zaczniemy się bezceremonialnie posługiwać. W tym przypadku nowe określenia stopni naukowych:
- sędziożek, sędziożka
- doktoreczek, doktoreczka
- socjolożek, socjolożka
- filozofek, filozożka
- historożek, historożka
- pedagożek, pedagożka
- psycholożek, psycholożka... itd, itd...
Sumując - pszyszłem, wyszłem, jażem, tyżem kluski z ryżem.
piątek, 15 sierpnia 2008
Powroty
W tym miejscu rozmyślania i smak taniego wina oraz kanapka z serem i pomidorem, nawet po latach, gdzie tak dużo się tu w międzyczasie zmieniło nabiera zawsze metafizycznego aromatu. Sprowadzając na te kilka godzin całą empiryczną naukę wraz z jej przebogatą historią na manowce. Tu czysta idea myśli wyrywa się ze zmąconego sceptycyzmem trwania w szponach cywilizacyjnej papki, by przez te parę chwil, które tak szybko ulatują, zdołała na nowo określić swój kształt i świadomość. Tworząc swego rodzaju spichlerz wolności, pozwalający mi nabrać sił na kilka kolejnych miesięcy mojej egzystencji. Dlatego, każdy powrót w to magicznie pejzażowe miejsce, traktuję jako powrót po życie.
Epilog:
czwartek, 14 sierpnia 2008
Czy pamiętasz ...
który niczym poezja jak pocałunek
przekazywana z ust do ust,
gdzieś na ławce w ogrodzie botanicznym,
kreował naszą miłość wzajemną.
Czy pamiętasz te godziny,
które jak wieczność zataczały kręgi tęsknoty
do celu, by móc spotkać się ponownie.
Czy pamiętasz te spacery
w deszczu co chłód pogody przez nasze
spojrzenia w ciepłą toń przyoblekał.
Czy pamiętasz te TAK
przed laty już wypowiedziane,
lecz siłą swą otoczone przez Bożą troskę
wciąż jest niezwyciężone przez przeciwności losu.
Pamiętam ...
niedziela, 3 sierpnia 2008
piątek, 1 sierpnia 2008
praca a Praca
Obecnie przeżywam tak zwany "dar miesięcznego urlopu - płatnego ". Z którego pierwsze dwa tygodnie spędzam intensywnie wypoczywając w mieście, w którym w niedalekiej-dalekiej przyszłości przyjdzie mi osadzić swoją wiecznie niepewną wszystkiego pupę na stałe. Razem z małżonką ma się rozumieć.
Do czego zmierzam? Mianowicie przez owe dwa tygodnie razem z teściem (ja występuję tu w roli pionka tzn. pomocnika) pracuję trybem gospodarczym, na terenie zakupionym poprzez pieniądze będące owocem naszej nudnej emigracyjnej pracy, przy budowie w końcu własnego domku. Słowo pracuję zapisałem celowo pogrubioną kursywą, ponieważ w tym przypadku praca ma dla mnie zupełnie inny wymiar:
- nikt mi za nią nie płaci
- dobrowolnie wstaję wczesnie rano choć tego zwyczaju nie znoszę
- nikt mnie nie popędza niczym konia
- przez pierwsze trzy dni zmęczyłem się tak jak nie zmęczyłem się w ciągu całego roku wykonywania swojej systematycznie "nudnej pracy"
- jest to praca stricte fizyczna, ale jej namacalny i widoczny owoc cieszy ponad odczuwalne zmęczenie organizmu
- jest to mój osobisty wkład w coś, co będzie w przyszłości stanowiło cenne, wartościowe, bezpieczne a przede wszystkim własne schronienie
W tym przypadku jestem więc w stanie zgodzić się ze stwierdzeniem, że praca uszlachetnia oraz chyba rozumiem co Karol Marks miał na myśli pisząc swój głośny manifest o alienacji pracy (a pracy).
czwartek, 24 lipca 2008
Lapida 14 (wulgarna)
- nieważne jaki mamy nastrój
- nieważne w jakim stanie zmęczenia wracamy po pracy do domu
- nieważne w jaki sposób podejmujemy próby zasłużonego zrelaksowania się w chwilach, gdy mamy do tego prawo
- nieważne czy cokolwiek robimy
Zawsze jesteśmy zmuszeni oglądać do usranego te same gęby. W reklamach, gazetach, telewizji, sklepach, przystankach, na murach, ogrodzeniach itd. Dzisiejszy świat wygląda tak, jakby poza usranie znanymi Kowalskimi nie istniał już żaden Kowalski szaraczek.
Osobiście stawiam olbrzymiego brązowego klocka (najchętniej z niestrawionymi do końca przez mój spragniony wszelkiego rodzaju żarła cywilizacyjnego żołądek) na wszelkie do usranego (bo jak długo można) znane gęby, ryje, mordy, pyski, klaty owłosione czy ogolone, rozwodników czy po raz czterdziesty w związku, wiernych czy zdradzających, tańczących z gwiazdami czy też bez gwiazd, na lodzie czy w wodzie, z immunitetem czy bez, z przeszłością agenta czy walczącego o lepsze jutro demokraty, Bolków czy Lolków...
Sram na ich wszystkich. Kropka.
środa, 23 lipca 2008
Kamień Filozoficzny nie do zgryzienia
niedziela, 20 lipca 2008
Liryk nietolerancyjny o mieście w którym się duszę
Sodoma i Gomora.
Tu życie płynie tak jakby ludzkie myśli
zanurzone były w formalinie.
Między jedną o drugą końcówką
ostrego noża, ciemne twarze wypatrują
swej ofiary.
Energiczne sygnały przeszywają Soho,
niczym lepka zawiesina wydalana
przez londyńskie kurtyzany.
A na obrzeżach z dala od centrum,
olbrzymie stragany opływają
owocami i rąk setkami,
gdzie uwagę dobrego wyboru
zakłóca gromada dzieci
z zakapturzoną mamą
i osiemnastoma wózkami.
Wizja niczym karawana
zdziczałych wielbłądów
co do oazy ciągnie złowrogo.
Nocne życie zaprowadzi cię
w zakamarki zduszonych męskich oddechów
i kobiecych rąk otulonych wokół szyj
wysublimowanych towarzyszek
zakazanego dotyku.
Między zwojami nieco egzotycznych
naleciałości kulturalnych przechadzają
się wyobcowani kaznodzieje.
Proklamując objawienie
z głośnikiem na szyi
w kilkumetrowych odstępach od siebie,
zatopieni w tłumie zobojętnienia
na wszelkie transcendentalne
bodźce poznania.
Są jak władcy echa odbijającego się
od płaszczy przechodniów.
Duszę się.
środa, 16 lipca 2008
Lapida 13
- tu każdego dnia spędzam godzinę mojej egzystencji
- tu rozmyślam
- tu pochłaniam dziesiątki książek
- tu zagłębiam się w muzyczną nostalgię
- tu tworzę wszystkie moje intelektualne wynaturzenia
- tu przeklinam i błogosławię swój los własny
- tu spijam zmysłem węchu pot z setek obcych pach
- tu czerpię natchnienia na dalsze działania
- tu tracę i odzyskuję stracony czas
- tu jestem mimowolnym świadkiem licznych konwersacji i ludzkich zachowań
- tu oglądam radość i frustrację
- tu naznaczam siedzenia i podłogi wagonów swoją obecnością
- tu żyję
sobota, 5 lipca 2008
Moja wewnętrzna groteska
jedząc herbatniki
popijam sokiem
jak przed laty.
Po obu stronach mojego Ja
tylko pustka przyozdobiona
światłami latarni i ogólnym klimatem
wystukiwanym jednym klawiszem
ciężkiego basu na pianinie.
Niczym w opuszczonej klasie
po skończonej lekcji muzyki.
Nic już nie wróci,
nie zagra już więcej melodia
z Góry Trzech Krzyży,
a tanie wino nie zostanie
dopite do końca.
Teraz tylko las i ta gorycz
skrywana pod zalążkami
młodych paproci.
Starego końca nowy początek
przyjdzie mi zacząć...
środa, 2 lipca 2008
Myśli powtórne
na tym bezludnym przystanku,
gdzie wszystkie autobusy świata
rozjechały się bezpowrotnie
w mętnych głębinach
mojego zobojętniałego
na wszystko ciała.
I tylko ta cisza wokół mnie
co pozostała, nadaje rytm
i kierunek wytacza
dla moich nóg tańczących
szalonego walca.
O jakże trudno jest wstąpić
ponownie na drogę
niewinności pierwotnej,
z której przed laty zostałem poczęty.
Wrzucony w nurt życia,
szukam ucieczki w ciągłych
rozjazdach niedoskonałości.
Na przekór temu
w co niegdyś wierzyłem,
sam sobie wytaczam drogę
cierniem zasłaną.
W głowie zaś już tylko jedno pozostało.
Czy dam radę stawić czoła
przed własnym zatraceniem?
poniedziałek, 30 czerwca 2008
piątek, 27 czerwca 2008
Pustka
z pustego w puste.
Pustką, pustka wypełniona
po puste brzegi.
Otoczona zewsząd przez
pustkę, poza którą
tylko pustkę widać.
A za tą pustką
to już tylko pustka
roztacza swoje puste
ramiona.
Ogarniając pustą pustkę
swoją pustą pustką.
środa, 18 czerwca 2008
Nawet w blasku słońca może północ wybić
przez wizję podróży do Santa Fe.
Nie znaczy to, że ją odbyłem
lecz wizje podróży są rzeczą
dość wzniosłą, więc warto
je odbywać, choćby i w snach.
Po przemyciu oczu zmęczonych,
zacząłem się wsłuchiwać
w podmuchy wiatrów północnych.
Północnych dlatego, że z tamtej
strony, zawsze wieją te
co bojaźnią, lękiem i trwogą
napełniają serce moje.
Nie minęło sporo czasu
nim owe wiatry zdążyły
ostudzić już nadmiar myśli,
chcących przejąć niezauważalnie
kontrolę nad dniem, w którym
dopiero w życie co wchodzę.
Lekkie zawirowania,
różne stopnie horyzontów
znowu zaczynają nachodzić na siebie.
Żeby lepiej sprostać temu czoła,
ręką muszę przytrzymać się
umywalki by nadać ponownie
ciału wyrównany balans.
Na nic ten trud,
ta siła samozaparcia.
Przy zgiętych kolanach,
przymykając leciutko oczy,
pozwalam ponownie
by zegary bezradności
wokół mnie zaczęły topnieć.
Wpychając niepohamowaną
żądze przetrwania
w dwuznaczność czasu,
która już raz kiedyś nastała.
niedziela, 15 czerwca 2008
środa, 11 czerwca 2008
Szczypta Samouwielbienia (z namiastką ironii)
niedziela, 8 czerwca 2008
Klapek
by kroplę potu z czoła przetrzeć
Ręką przysłonić oczy
między palcami słońce wzrokiem pozdrowić
I ruszyć dalej
rozpychając na boki tłum roześmiany
Liczę kroki nie patrząc pod nogi
gdyż drażni mnie widok kolesi w japonkach
środa, 4 czerwca 2008
Stara Myśl
(Moja stara myśl umieszczona na pierwszej stronie mojej pracy magisterskiej oraz zapisana jako pewnego rodzaju "intro", również na pierwszej stronie tomiku wierszy Sylwii Plath "Godziny nad ranem", który ostatnio czytałem po raz setny.)
poniedziałek, 2 czerwca 2008
Każdy dzień jest jak oddech
warto jest chwytać ten dzień teraźniejszy.
I spijać niczym wodę z wysokiego wodospadu,
każdy blask słońca co w oczy razi.
A w nocy,
w oczekiwaniu na lepsze jutro
snem spokojnym żywić nadzieję,
na ponowne porwanie kolejnego świtu w ramiona.
piątek, 30 maja 2008
wtorek, 27 maja 2008
czwartek, 22 maja 2008
Takie tam przemyślenia
Starając się nie wzbudzać zbędnych podejrzeń, skręcam pewnym krokiem w prawo. Nie trwa to jednak zbyt długo, gdyż z obawy wetknięcia swej niczego nieświadomej stopy w gówno NOPu odbijam czym prędzej w lewo. Inaczej musiałbym już podskakiwać do końca życia, a z reguły szybko ulegam przemęczeniu. Chwilowe wytchnienie, zupełnie jak za dawnych czasów, choć ideały powoli wygasają. Pozostaje natomiast mrowie pustych słów i stek jałowych obietnic.
W alei absurdu spod znaku 'rżnięcia głupa', również nic się nie zmieniło. Nawet przybyło trochę wyrafinowanych 'zamydlaczy' oczu:
To nie była jego wina, po prostu dał się ponieść kolegom z podwórka bez "własnej" wiedzy, by wpisali go w poczet redakcyjny chodnikowego pisemka o tematyce nacjonalistyczno - rasistowskiej z dużą dawką nazizmu. Żydom wprawdzie praw nie odebrał, gdyż zapewne w życiu żadnego na żywca nie widział, ale za to udało mu się wyślinić niezłą posadkę w telewizji publicznej i nawet włożył trochę serca w środowisko. Próbował zamydlać oczy swoją nieskazitelną przeszłością. Niezbyt mu to jednak wyszło jak orzekł sąd. Gówniarz jeden.
Kwiat polskiej inteligencji emigracyjnej pragnie intelektualnego cofnięcia. Tak przynajmniej wywnioskowałem z rozmów jakie miałem okazję przeprowadzić z wieloma młodymi ludźmi przebywającymi obecnie na Wyspach. Żałują, że zamiast jakiegoś czysto praktycznego kursu zawodowego typu spawacz czy glazurnik, wybrali koncepcję Adasia Miałczyńskiego z "Dnia Świra". Czyli próby schwytania Boga za nogi i uwolnienia swego potencjału ścisło-intelektualnego na różnego rodzaju polskich uczelniach. Któż mógł przypuszczać, że widmo nowego systemu jakim jest nasza wspaniała "demokracja" zaserwuje nam taką życiową sieczkę. W końcu aby przenieść przedmiot X z punkty A do docelowego punktu B nie trzeba posiadać stopnia magistra lub doktora. Gdybym to wiedział wcześniej ...
Lapida 12
wtorek, 20 maja 2008
Lapida 11
niedziela, 18 maja 2008
***
ręce lekko drżą jeszcze
pod wpływem minionego dnia
sen skleja powieki bezlitośnie
dając znak, że nadeszła pora
by przeciąć linię aktywności życia
snem co ukoi zmęczenie moje
sobota, 3 maja 2008
Trochę otuchy

wtorek, 29 kwietnia 2008
Banał kwietnia - roku 2008
Chińska milicja odkryła w południowych Chinach fabrykę, która produkowała flagi wolnego Tybetu - poinformowały media w Hongkongu.
Hongkońska gazeta "Ming Pao" podkreśliła, że - co najciekawsze - zakład w prowincji Guangdong realizował zlecenia tybetańskiego rządu na uchodźstwie. Zamówienie złożono poza granicami Chin.
Pracownicy fabryki tłumaczyli się, iż nie mieli pojęcia o politycznym znaczeniu zamówienia. Jednak któryś z nich zobaczył flagę w telewizyjnej relacji z antychińskich protestów w Tybecie i swoim zaniepokojeniem podzielił się z władzami.
Tysiące tybetańskich flag "Made in China" przygotowano już do wysyłki. Milicja nie wykluczyła, że część z nich miała się pojawić na protestach w czasie wizyty sztafety z ogniem olimpijskim w Hongkongu.
W związku z incydentem chińskie władze zaostrzyły kontrole w zakładach.
czwartek, 24 kwietnia 2008
Ten Czas...
otoczonej zewsząd starymi drzewami,
przykryci niebem gwieździstym,
siedzimy w grupie dookoła ogniska,
tacy młodzi, nieskażeni pędem świata.
Choć w głowach mało jeszcze wiedzy zdobytej,
to zalążki poznania już tlą się w nas niczym
płonące drzewo co ogień w potęgę uzbraja.
I na nic się zda ten strach co siedzi gdzieś
w głębi złowrogich podmuchów wiatru
i zdradliwego szelestu liści.
Wsłuchując się w baśnie i legendy
tych wielkich co mieczem sprawiedliwości
po raz kolejny pokój chcieli zanieść,
w wyobraźni budujemy własny świat,
przyobleczony mitem
trwałości i niezniszczenia.
Dziś po tych wszystkich latach,
rzeczy maja się już zupełnie inaczej.
Drogi każdemu wytyczyły szlak przeznaczenia.
I choć niektórych nie ma już nawet wśród żywych,
to na przekór losowi ten niedopalony kawałek drwa,
niejeden z nas chciałby jeszcze podłożyć
pod ten ogień z tamtych lat.

(Pamięci lat 1988-1992, no i może kolejnych dwóch, ale one nie miały już takiej charyzmy)
wtorek, 22 kwietnia 2008
Zapraszam zatem do odwiedzin szalenie fotogenicznego bloga mojego kolegi z pracy Javiera. Niestety wszystkie tytuły i opisy zamieszczonych tam zdjęć są w języku hiszpańskim lub angielskim. Ale jak to głosił pewien napis na jednej z ławek sali wykładowczej legendarnego domu akademickiego "Amor" w Lublinie: "Przy odrobinie wyobraźni można schlać się samą zagryzką". Zatem ruszmy wyobraźnią i w drogę!
poniedziałek, 21 kwietnia 2008
poniedziałek, 14 kwietnia 2008
= Ten inny wymiar mojego Ja (czyli ćwiczenie wyobraźni w obliczu dni ostatecznych) =
tam na samym dole
tej olbrzymiej rozpadliny
Ledwie widoczna twoja postać
próbuje przedrzeć dłońmi
zastygłe połacie chmur
Chcę chwycić tą dłoń
poharataną przez noce
nieprzespanych snów
co wmówiły mi czym jest
ta miłość prawdziwa
zarówno do Ciebie
jak i świata całego
Już prawie mam
czuję twój puls
pod opuszkami
palców delikatnych
Chcąc podciągnąć do góry
to co najistotniejsze z całego
arche wszechrzeczy
Zaraz przy końcu
poddaję się jednak
I z krzykiem na ustach
obserwuję swoją rękę
lodem szkarłatnym pokrytą
Powoli chwila za chwilą
kruszeją cząstki mej egzystencji
a jej odłamki porywa od dawien dawna
znany ludzkości wicher północy
To on otacza bijące serca
klatka z sopli utkaną ...
Budzę się
zimnymi rękoma próbuję
odgarnąć mgłę zniechęcenia
z twarzy mojej
Na próżno
Po raz kolejny za późno
A tak mało brakowało
sobota, 12 kwietnia 2008
Brutalny Fakt ?
... Cóż, znowu się myliłem.
A tak dobrze się czułem z biciem serca i pulsem po linii prostej, bez żadnych zbędnych diagramów.
czwartek, 10 kwietnia 2008
Klik Klak
dając kres dla twych dni
A ziemia co cię wydała
na powrót cię pochłonie
To wiedz jedno, że nic
po tobie nie zostanie
Z wyjątkiem niezmiennie
cykających zegarów
To one będą trwały rwąc sekundy
z kolejnych żyć milionów
Lecz tobie już nie będzie dane
wsłuchiwać się w rytm ich bicia
środa, 9 kwietnia 2008
Zarówno nocą jak i za dnia
wtorek, 8 kwietnia 2008
Wiosna
najlepsza pora by pozbyć się
wszystkich zwiędłych i suchych liści
chowanych po kieszeniach
jako pamiątkę urodzajnych niegdyś dni
co zimową szarzyzną zostały przykryte
Wiosna
rodzi się nowe życie
a wraz z nim świeża gama zapachów
co siłą swą zachęca nas znowu
do robienia tych oklepanych bukietów
tak dobrze pasujących do naszych kieszeni
Wiosna
czas zieleni, śmiechu i radości
wspólnych rozmów, aż po świt
przy oparach tanich win
czas wzlotów i upadków
czas zapomnienia *

* ( Aby wspomnienia nigdy nie ustały: 1997-2002, Filozofii, Karolinie, Natalii, Zuzie, Pitule, Kornetowi, Białemu, Długiemu, Miłkowi, Dąbrówce, Hansowi, Luce, Robakowi, mojej żonie Elizie.)
poniedziałek, 7 kwietnia 2008
Wielki spisek ???
niedziela, 6 kwietnia 2008
piątek, 4 kwietnia 2008
czwartek, 3 kwietnia 2008
Moja złudna wizja pokuty
a moje nogi i ręce staną się tylko
kawałkiem uschniętej kłody
połączonej z mętnym mózgiem
Czy wtedy nadal będziesz
widział we mnie człowieka,
pełnego mocy i wiary w to
czego nigdy osiągnąć nie mogłem?
Czy też zrzekniesz się mnie
w imię potępienia mojej nieudolności
i wyplujesz w głębiny zmroczone
krwią wyklętych,
gdzie pojęcie czasu i przestrzeni
nie będzie już miało żadnego znaczenia?
środa, 2 kwietnia 2008
Zapach podziałów
Niektóre stwierdzenia mówią same za siebie. Więc po co ten kult jednostki, ten wszechobecny podział klasowy? Tak bardzo podsycany przez najrozmaitsze czasopisma, programy telewizyjne i cały ten ogólnodostępny szajs, który tak naprawdę niczemu nie służy.
* Cytat pochodzi z powieści Gabriela García Márqueza "Sto lat samotności".
wtorek, 1 kwietnia 2008
Czcze gadanie lecz warte zachodu
* Sytuacje graniczne (podstawowe cztery to śmierć, walka, cierpienie, wina) termin zaczerpnięty z filozofii egzystencjalistów. Jednym z jego przedstawicieli był Karl Jaspers. Podstawowym założeniem Jasperowskiego rozważania o człowieku było przekonanie, iż człowiek staje się w pełni sobą jeśli wzniesie się poza swój biologiczny porządek istnienia w celu odkrycia swej własnej istoty. Może to osiągnąć w oparciu o owe sytuacje graniczne. Polega to na umiejętności zaakceptowania przez jednostkę nieuchronnych kolei losu z jakimi się spotykamy. Tylko w bezpośredniej konfrontacji z cierpieniem, chorobą, śmiercią najbliższych, najróżniejszego rodzaju nieszczęść jakie nas dotykają, możemy doświadczyć kruchości i niestałości naszego istnienia. Pogodzenie się z owymi zagadnieniami (a nie próba ich negacji, skazana z góry na niepowodzenie) jest w stanie uczynić z nas człowieka myślącego, wrażliwego na bodźce świata zewnętrznego.
PS: To tylko krótki zarys, gdyż samo zagadnienie sytuacji granicznych jest jak rzeka.
piątek, 28 marca 2008
czwartek, 27 marca 2008
Donikąd
a zabiorę cię w podróż po naszej historii
Droga którą pójdziemy jeszcze ocieka krwią
tych co polegli w ludzkich potyczkach
Nie pytaj mnie po co ani dlaczego
Zazwyczaj na puste pytania
istnieją puste odpowiedzi
Tak to już bywa
Instynkt drapieżcy i samozniszczenia
nie łatwo ujarzmić i od siebie odrzucić
Na razie nie zanosi się na żadne zmiany
i tak już pozostanie ku chwale człowieczeństwa
Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość
ciągle na czerwono
poniedziałek, 17 marca 2008
Mentalność pełna sprzeczności
- reżim - jedna z tysiąca niedoskonałości historii człowieczeństwa, jednak o olbrzymim polu rażenia (ZSRR, Chiny, Kambodża) . Jego celem jest podporządkowanie sobie wszystkiego wbrew woli mających się podporządkować. Reżim upadla, odbiera godność, człowieczeństwo, powołanie do wolności i wolnej myśli. Szerzy niewyobrażalne zniszczenie w imię pustych ideałów wyobcowanych jednostek, pochłaniając dobra kulturalne i cywilizacyjne tworzy ranę, która zabliźnia się latami pozostawiając długowieczne znamię na historii. Obecnie większość historii składa się z owych ran, których ciągle przybywa. Mam tu na myśli chociażby ostatnie wydarzenia w Tybecie.
- ustanowienie Kosowa (od wieków związanego z Serbią) niepodległym państwem osobiście uważam z porażkę, która tylko rozjuszy Serbów i wzmoże przemoc na ziemiach wciąż pamiętających jeszcze wręcz bratobójcze wojny jakie towarzyszyły rozpadowi Jugosławii. Problemy na tle etnicznym i religijnym są bardzo trudne do rozwiązania i często bywają w ogóle nierozwiązywalne, pozostawiając po sobie tylko morze wiecznie sączącej się krwi.
- rasizm - ideologia (której być nie powinno) przyjmująca założenie wyższości niektórych ras ludzi nad innymi (jest to nieco dziwne stwierdzenie, biorąc pod uwagę, iż wszyscy mamy po dwie nogi, dwie ręce, mózg, jedno serce i w ten sam sposób oddajemy stolca. Gdzie jest więc ta wyższość? Problem rasizmu jest wciąż aktualny. Będąc już parę lat w Londynie, zastanawiałem się ostatnio nad jedną rzeczą (bodźcem do moich rozmyślań były rozmaite artykuły na temat przejawów rasizmu w Polsce), jak można być rasistą nie widząc w życiu czarnego, chińczyka, hindusa, araba czy żyda? Nie znając ich kultury, obyczajów, przyzwyczajeń? Zwłaszcza w Polsce, gdzie jak przewinie się jakiś czarny lub hinduski czy azjatycki osobnik głównie jako student na uniwersytecie to jest to wielki sukces. Piszę to, gdyż jak zaznaczyłem wcześniej mieszkam w Londynie, mieście w którym mówi się ponad setką języków ( jak nie więcej), kilkudziesięcioma akcentami. Miejscu mieszczącym w sobie splot kultur i ras praktycznie z całego świata. Podczas mojego pobytu w stolicy Anglii, miałem mnóstwo razy okazję pracy z najróżniejszymi ludźmi, będącymi przedstawicielami różnych nacji, kultur, tradycji i religii. W Polsce nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem, dlatego tu w Londynie mając już pewien bagaż wiedzy i doświadczeń mogę bez ogródek zostać rasistą (jest to tylko hipoteza nie mająca swego spełnienia, gdyż nie jestem idiotą). Wyobraźmy sobie jednak taką sytuację: Oto do Londynu przyjeżdża kilku pajaców z naszej młodzieży wszechpolskiej lub jakiś innych skrajnie prawicowo pustych i nie mających żadnej racji bytu organizacji odrodzeniowo-narodowych. Rozmieszczamy naszych "aryjczyków" w kilku punktach miasta; Tooting Brodway, Brixton, Camden Town i Piccadilly Circus z transparentami i okrzykami typu - niech żyje biała rasa, brudasy, kolorowi, pedzie, lesby, żydzi, masoni i cykliści precz. Diagnoza takiej akcji jest bardzo prosta do przewidzenia, nasi "rasowi słowianie" zostają z miejsca zlinczowani zanim pojawi się pierwszy radiowóz. Oto cała filozofia rasizmu.
czwartek, 13 marca 2008
Lapida 10
wtorek, 11 marca 2008
Puste pytanie
gdy w ślepym szale
darłem swą skórę na strzępy,
dając upust nieczystej krwi?
... podstępna retoryka nie wymaga wysiłku odpowiedzi.
Teraz już spokój,
znikła potrzeba pośpiechu.
Stojąc samemu w tłumie zatrutych słów,
wyczekuję na chwilę wytchnienia.
sobota, 8 marca 2008
czwartek, 6 marca 2008
środa, 5 marca 2008
Powidoki
poniedziałek, 3 marca 2008
Światła Północy
najlepiej jak najdalej stąd.
Gdzieś na głęboką północ,
na białe połacie śmierci.
Gdzie stanę się łatwym łupem,
w szponach niedźwiedzia białego.
A jeśli miałbym już przeżyć,
to chciałbym być niczym ta foka
nieskażona łapskiem człowieczym,
co spokój swój w stadzie roztacza.
Z dala od świateł cywilizacji
i nędznych zawodzeń
ludzkich mądrości.
I gdyby mi przyszło tam zginąć,
to nawet łzy wspomnień bym nie uronił.
Zimne powietrze w nozdrza wciągam,
nadchodzi czas ucieczki,
gdzieś na głęboką północ.
01-03.03.2008
czwartek, 21 lutego 2008
Lapida 9
Bydlę, bydlak, cham, ćwok, prostak poprzedzone całym mrowiem wulgarnych epitetów, tak zazwyczaj nazwałbym "człowieka", który jest tak mocno zadufany w sobie i w swoim prostactwie, iż nie jest w stanie pojąć swym tępym móżdżkiem wyżej wymienionych znaczeń.
Do tego dochodzi również całkowity brak zrozumienia sytuacji drugiego człowieka, nie wspominając już o szacunku jaki należy się innym bez względu na miejsce zajmowane na tak zwanej drabinie życiowych powodzeń lub nie powodzeń. ( W tym przypadku, swoich własnych podwładnych.)
Tak więc jestem zapewne jednym z milionów szczęśliwców, którzy mieli szanse spotkać owe Bydlę. W moim przypadku kanadyjskie.
wtorek, 19 lutego 2008
Lapida 8 (w formie przypowieści)
nie jest lekko
I nie chodzi mi tu o rzeczy doczesne,
gdyż one tak jak i ty przeminą
Czas żalu i cierpienia
jest znacznie większy od szczęścia
wymarzonego
Każdy znieść go musi
na to lekarstwa nie znajdziesz
Nie odwleczesz od siebie
tej chwili by powiedzieć ostatnie
"żegnajcie" do mamy i taty
Czasem jest odwrotnie,
co jeszcze bardziej boli
I ci co opływają w dobrobyt,
również muszą spojrzeć
śmierci w mroczne oczy
Nie ma równych i równiejszych
Ten mit tkwi głęboko
zakorzeniony w niedoskonałych
umysłach przemijających
istnień ludzkich
piątek, 15 lutego 2008
Tyle Życia
ile podróży po bezdrożach łask
tych co są mocniejsi od nas
niekoniecznie w gębie
Bardziej jako manipulatorzy istnień
wyrwani siłą z dziecięcej kołyski
Ci nie znają słowa "wyrozumiałość"
Gdy już cię dosięgną
ich sidła złowieszcze
staniesz się na zawsze
dręczycielem swego losu
I nie snuj złudnych nadziei
że drogę powrotu odnajdziesz
czwartek, 14 lutego 2008
Moja Immanentna Oda do Radości
* Piosenka "To jest to - mój świat" pochodzi z albumu "Ustrzyki", nadal moim skromnym zdaniem ponadczasowej grupy KSU, pioniera polskiego punk-rocka. Amen.
wtorek, 12 lutego 2008
***
poprawiam wyświechtane krzesła
dookoła stołów poplamionych
Pociągnięciem wilgotnej szmaty
pozbywam się z lustrzanych blatów
resztek kurzu i odcisków obecności ludzkiej
Na koniec gaszę światła lamp
niosących wrażenie złudnego nastroju
Następuje ciemność czyli stan
jaki zawsze powinien panować w tym miejscu
Wreszcie nadchodzi upragniona chwila
zamknięcia drzwi
Nawet pyłu z butów moich
nie chcę pozostawić przed wejściem
do tego przybytku
Uznając to za osobiste marnotrawstwo
Wychodzę
poniedziałek, 11 lutego 2008
Obcy Smutek
Nie potrafię tego wyrazić. Chodzi mi o to, że warto pamiętać kładąc się każdego wieczoru pod ciepłą pierzynkę, iż istnieje tysiące drobnych rzeczy za które warto być wdzięcznym jak nie Bogu to losowi. Mimo, że w większości ich nie dostrzegamy to właśnie one tworzą naszą wygodę, poczucie bezpieczeństwa i komfortu.
Banał lutego - roku 2008
Tak wołał w sobotę prof. Bogusław Wolniewicz, autorytet Radia Maryja, z ołtarza bazyliki o. Jezuitów w Krakowie. - Trzeba się bronić. Wywołał burzę oklasków
... - Atakują nas, więc trzeba się bronić - wykładał prof. Bogusław Wolniewicz. - Kto nas atakuje? Żydzi! - powiedział, czym wywołał burzę oklasków i okrzyki aprobaty.
- Nie daliście mi skończyć. Toby nie była odpowiedź prawdziwa - dodał Wolniewicz. Skonsternowani zebrani niepewnie rozejrzeli się po sobie. Na szczęście po chwili mówca uściślił, że źródłem zła jest określona grupa Żydów amerykańskich, których sam nazywa umownie "ci z Brooklynu". Im jednak chcą się przypodobać nie tylko krajowi Żydzi, ale też Polacy. - Bo sprzedawczyków w Polsce nigdy nie brakowało! - zakrzyknął Wolniewicz. Znów rozległy się brawa. ...
A przecież w "katolickiej Polsce" nie ma ANTYSEMITYZMU!!! Więc jak to jest?
Proście o pokój dla Jeruzalem,
niech zażywają pokoju ci, którzy ciebie miłują!
Niech pokój będzie w twoich murach,
a bezpieczeństwo w twych pałacach!
Przez wzgląd na moich braci i przyjaciół
będę mówił: "Pokój w tobie!"
Przez wzgląd na dom Pana, Boga naszego,
będę się modlił o dobro dla ciebie.
poniedziałek, 4 lutego 2008
Z potrzeby serca
z dniem określonym w kalendarzu
roku bieżącego
zawieszam dalszą chęć walki.
Ja najwyżej mogę pomachać nogą
ku uciesze rozbawionego tłumu.
Ewentualnie dla kolegów i koleżanek z pracy.
Chciałbym już tak zawsze,
bez utraty cierpliwości
wymachać samym sobą
dalszy przebieg mojego życia.
wtorek, 29 stycznia 2008
Kolejny Powrót
Wzloty, upadki, wyrzeczenia, przyrzeczenia, próby, wieczna walka z własną niedoskonałością, z ciągle wręcz zawodząca "wolną" wolą, tym jest w większości nasze życie. Światełka nadziei dodają znikome elementy szczęścia i chwilowe wrażenie spełniania się. Ale cóż...
Zarys mojego ciała przed drzwiami frontowymi tymczasowego przeznaczenia o tej porze, zazwyczaj oznacza zbliżający się czas snu. Gdzie w końcu obok mojego prawdziwego przeznaczenia, zamykam oczy, jednocześnie zamykając kolejny rozdział mojego życia. Mogę teraz spokojnym oddechem (czasem nieco chrapliwym lub znerwicowanym) przygotować się na kolejny powrót...
piątek, 18 stycznia 2008
środa, 16 stycznia 2008
***
przez splot naszych rąk
narodzić się na nowo,
tak aby wszystko co stare
zakwitło ponownie
świeżym kwiatem na wieki.
Czy wówczas omijalibyśmy
pułapki naszej niedoskonałości?
sobota, 12 stycznia 2008
Banał stycznia - roku 2008
- Nie mam żadnych wątpliwości, że gdy historia zostanie napisana, ostatnia strona będzie mówić: ''Stany Zjednoczone Ameryki zwyciężyły dla dobra całego świata" - mówił w sobotę prezydent USA George W. Bush podczas wizyty w amerykańskiej bazie wojskowej Camp Arfijan w Kuwejcie.
- Wykonujecie ciężką pracę - mówił Bush do żołnierzy, - ale jest to konieczne.piątek, 11 stycznia 2008
Za oknem w tym samym czasie pada deszcz ...
czwartek, 10 stycznia 2008
wtorek, 8 stycznia 2008
Starość nie Radość (...a może jednak Radość?)

Sądzę, że tak, jeżeli tylko zdrowie dopisze. Przyglądając się przemianom jakie przechodzą nasze ciała, można dostrzec wręcz coś fenomenalnego. Wystarczy porównać zdjęcia zrobione w różnych okresach naszego życia. Siwy włos uszlachetnia, dodaje życiu powagi, zmarszczka zaś podkreśla piętno wieloletnich doświadczeń (czasem naprawdę bolesnych). Jedno jest pewne - nikt nie ucieknie od starości. Tylko głupiec może sądzić, iż zatrzyma dar młodości przez cały okres swego żywota.