czwartek, 13 marca 2008
Lapida 10
Wiem, że taka jest rzeczywistość i musimy ją zaakceptować często wbrew naszej woli, zwłaszcza w dobie "kapitalnego kapitalizmu". Jedynym lekarstwem umożliwiającym nam uniknięcie tego co chciałbym zaraz opisać jest umiejętny sposób wybicia się ponad przeciętność, tak by zagwarantować sobie jako taką niezależność lub po prostu stać się jednym z nich tzn. ulepszaczem samopoczucia. Do czego zmierzam? Mianowicie do tego, iż ciągłe wysłuchiwanie "mądrości" naszych przełożonych, zwierzchników, kierowników, dyrektorów, prezesów, wszelkiej maści menadżerów i liderów jest jak ropiejący wrzód na dupie naszej zmurszałej cywilizacji. Ilekroć będziesz starał się go wydusić on i tak będzie pęcznieć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetnie ujęte i słusznie skonstatowane! Lęk przed naruszeniem "sacrum" kapitalistyczno-kulturowych przyzwyczajeń wtłacza nas w gówno konformizmu, tego najpodlejszego z insektów na tej planecie...
OdpowiedzUsuńLektura Nietzschego w takiej sytuacji, to powiew świeżości, ale jako że słucham właśnie punkowego AMEBIX, posłużę się skrótem myślowym: NO GODS - NO MASTERS! :)
Pozdrawiam i gratuluję bloga, na którym można KOGOŚ spotkać, czytając to, co piszesz... Cała reszta, niech obejrzy sobie 8967365 odcinek "Klanu"...