czwartek, 24 lipca 2008

Lapida 14 (wulgarna)

Tragizm a zarazem groteska komercyjnego trybu bycia wygląda w sposób następujący:

- nieważne jaki mamy nastrój
- nieważne w jakim stanie zmęczenia wracamy po pracy do domu
- nieważne w jaki sposób podejmujemy próby zasłużonego zrelaksowania się w chwilach, gdy mamy do tego prawo
- nieważne czy cokolwiek robimy

Zawsze jesteśmy zmuszeni oglądać do usranego te same gęby. W reklamach, gazetach, telewizji, sklepach, przystankach, na murach, ogrodzeniach itd. Dzisiejszy świat wygląda tak, jakby poza usranie znanymi Kowalskimi nie istniał już żaden Kowalski szaraczek.

Osobiście stawiam olbrzymiego brązowego klocka (najchętniej z niestrawionymi do końca przez mój spragniony wszelkiego rodzaju żarła cywilizacyjnego żołądek) na wszelkie do usranego (bo jak długo można) znane gęby, ryje, mordy, pyski, klaty owłosione czy ogolone, rozwodników czy po raz czterdziesty w związku, wiernych czy zdradzających, tańczących z gwiazdami czy też bez gwiazd, na lodzie czy w wodzie, z immunitetem czy bez, z przeszłością agenta czy walczącego o lepsze jutro demokraty, Bolków czy Lolków...

Sram na ich wszystkich. Kropka.

środa, 23 lipca 2008

Kamień Filozoficzny nie do zgryzienia

A może trzeba było pozostać nam w tej Jaskini i nigdy, przenigdy z niej nie wychodzić? Potykając się jedynie o nasze niczego nieświadome 'cienie', toczyć swój płytki żywot pozbawiony pytania o "arche", w blasku tylko wizualnie dostępnego ogniska do którego nigdy, przenigdy nie powinniśmy się zbliżać. Tak aby harmonia 'naszych cieni' nie została zakłócona przez zbędne rozświetlenie samo destrukcyjnego poznania, jednocześnie nadając sens wszystkiemu dookoła i obdarowując nas możliwością obrotu naszych głów o pełne 180 stopni.

niedziela, 20 lipca 2008

Liryk nietolerancyjny o mieście w którym się duszę

Tego miasta nie powstydziłaby się nawet
Sodoma i Gomora.
Tu życie płynie tak jakby ludzkie myśli
zanurzone były w formalinie.
Między jedną o drugą końcówką
ostrego noża, ciemne twarze wypatrują
swej ofiary.
Energiczne sygnały przeszywają Soho,
niczym lepka zawiesina wydalana
przez londyńskie kurtyzany.
A na obrzeżach z dala od centrum,
olbrzymie stragany opływają
owocami i rąk setkami,
gdzie uwagę dobrego wyboru
zakłóca gromada dzieci
z zakapturzoną mamą
i osiemnastoma wózkami.
Wizja niczym karawana
zdziczałych wielbłądów
co do oazy ciągnie złowrogo.
Nocne życie zaprowadzi cię
w zakamarki zduszonych męskich oddechów
i kobiecych rąk otulonych wokół szyj
wysublimowanych towarzyszek
zakazanego dotyku.
Między zwojami nieco egzotycznych
naleciałości kulturalnych przechadzają
się wyobcowani kaznodzieje.
Proklamując objawienie
z głośnikiem na szyi
w kilkumetrowych odstępach od siebie,
zatopieni w tłumie zobojętnienia
na wszelkie transcendentalne
bodźce poznania.
Są jak władcy echa odbijającego się
od płaszczy przechodniów.
Duszę się.

środa, 16 lipca 2008

Lapida 13

London Undergraund :

  • tu każdego dnia spędzam godzinę mojej egzystencji
  • tu rozmyślam
  • tu pochłaniam dziesiątki książek
  • tu zagłębiam się w muzyczną nostalgię
  • tu tworzę wszystkie moje intelektualne wynaturzenia
  • tu przeklinam i błogosławię swój los własny
  • tu spijam zmysłem węchu pot z setek obcych pach
  • tu czerpię natchnienia na dalsze działania
  • tu tracę i odzyskuję stracony czas
  • tu jestem mimowolnym świadkiem licznych konwersacji i ludzkich zachowań
  • tu oglądam radość i frustrację
  • tu naznaczam siedzenia i podłogi wagonów swoją obecnością
  • tu żyję

sobota, 5 lipca 2008

Moja wewnętrzna groteska

Idę sam Aleją Kraśnicką,
jedząc herbatniki
popijam sokiem
jak przed laty.
Po obu stronach mojego Ja
tylko pustka przyozdobiona
światłami latarni i ogólnym klimatem
wystukiwanym jednym klawiszem
ciężkiego basu na pianinie.
Niczym w opuszczonej klasie
po skończonej lekcji muzyki.
Nic już nie wróci,
nie zagra już więcej melodia
z Góry Trzech Krzyży,
a tanie wino nie zostanie
dopite do końca.
Teraz tylko las i ta gorycz
skrywana pod zalążkami
młodych paproci.
Starego końca nowy początek
przyjdzie mi zacząć...

środa, 2 lipca 2008

Myśli powtórne

Znowu zostałem sam,
na tym bezludnym przystanku,
gdzie wszystkie autobusy świata
rozjechały się bezpowrotnie
w mętnych głębinach
mojego zobojętniałego
na wszystko ciała.
I tylko ta cisza wokół mnie
co pozostała, nadaje rytm
i kierunek wytacza
dla moich nóg tańczących
szalonego walca.
O jakże trudno jest wstąpić
ponownie na drogę
niewinności pierwotnej,
z której przed laty zostałem poczęty.
Wrzucony w nurt życia,
szukam ucieczki w ciągłych
rozjazdach niedoskonałości.
Na przekór temu
w co niegdyś wierzyłem,
sam sobie wytaczam drogę
cierniem zasłaną.
W głowie zaś już tylko jedno pozostało.
Czy dam radę stawić czoła
przed własnym zatraceniem?