poniedziałek, 21 grudnia 2015

Gdzieś na Kresach wschodnich o cicho nadchodzącym grudniowym zmierzchu




Za dwa dni zawita do nas kalendarzowa zima. I jak na razie na kalendarzowej przepowiedni się Ona zakończy. Grudzień wyjątkowo dopieszcza nas ciepło-chłodną pogodą. Do tego stopnia, że gdzie nie gdzie można przyuważyć pączkujące magnolie. Dobrze mi w tej zagmatwanej atmosferze pór roku. Nie przepadam za śniegiem i lepiej się czuję brodząc butem w błotnistej mazi polnej drogi, niż ze skrzypieniem pod nogami przedzierając się przez śnieżne zaspy.

niedziela, 20 grudnia 2015

"...oddałbym wszystkie pejzaże świata za pejzaż mojego dzieciństwa."

Emil Cioran "Historia i Utopia"  s.6

piątek, 18 grudnia 2015

Pasja

widziałem przez szybę
mięsnego sklepu
młodą kobietę o długim warkoczu
utkanym z blond włosów
leniwie zapełniała chłodziarkę
kawałami krwistego mięsa
bez obrzydzenia
całkiem obojętnie
ze spokojem
przyprawiającym
o gęsią skórkę
zupełnie tak jakby
układała serca
mężczyzn za życia
krwawiących do niej...

niedziela, 13 grudnia 2015

Grudzień

Jest pod górę. Mokry śnieg, błotnista breja zamiast stabilnej drogi. Wszechogarniająca szarość. Dzień, którego praktycznie nie ma. Kilka godzin wyblakłego światła łapczywie pochłanianego przez czyhający mrok. Gdzieś na marginesie tli się obowiązek pracy, odbierający swoją formą resztki człowieczeństwa. Stosy książek, dominacja kotów, wódka, chleb tostowy... no i Cioran. Jednym słowem - Grudzień.

czwartek, 3 grudnia 2015

O poezji, ekscentrycznie...

"Poezja nieustannie musi wyzwalać się z samej siebie, odchodzić od cieni i odzwierciedleń. Powstaje tak dużo złej poezji, bo jest pisana jako poezja, a nie jako koncepcja."

                              Charles Bukowski "Fragmenty winem poplamionego notatnika" s.36


PS: I dlatego tak sobie myślę, że jeden,dwa albo trzy wiersze wydalone z mojego wnętrza w przeciągu roku mają większą wartość, niż te które miałbym z siebie wyrzygać na żądanie wydawców z regularnym zachowaniem odstępów czasowych, stanowiących tzw. zachwyt literackiej śmietanki (co się zwie znawców poezji) i próżnej gawiedzi złaknionej poetyckiego stolca. 

poniedziałek, 23 listopada 2015

Gwiazdozbiór

ten ocean gwiazd
mimo że żyje
i porusza się z szybkością komety
jest pusty
w zasadzie stanowi
zwodniczą imitację
ludzkiego pyłu
uwięzionego na mlecznej drodze

wtorek, 17 listopada 2015

***

jesienne niebo
na jego wyblakłym tle
szybuje jastrząb

niedziela, 15 listopada 2015

Jesienny Ambient


Pola. Wyblakłe krajobrazy, ogołocone ze złota i jesiennych kolorów pejzaże. Każdego dnia oddające się w milczeniu nadchodzącej zimie. To uczucie przemijalności, utraty kolejnego roku wpisane jest w smutek marznących traw i pozorną martwotę gołych gałęzi drzew. I tam gdzieś, zamyślony, chwytający wzrokiem szary horyzont jestem Ja - mały punkt wtopiony w odwieczną metamorfozę natury.

poniedziałek, 9 listopada 2015

Banał listopada - roku 2015

''Ksiądz zaproszony przez posłów Zjednoczonej Prawicy poświęcił sejmowe pomieszczenia zajmowane jeszcze niedawno przez parlamentarzystów Twojego Ruchu. - Chcemy wypędzić złe duchy. Tu odbywała się walka dobra ze złem - mówią posłowie.''


 - To lokal po Twoim Ruchu. Chcemy wypędzić złe duchy z tego pomieszczenia, aby dobry duch nad naszą formacją czuwał - tłumaczył telewizji Superstacja poseł ZP Andrzej Romanek.
- Tu odbywała się walka dobra ze złem. Albo - jeśli chodzi o Palikota - Złego z Dobrym. Pamiętamy próbę krzyku, aby krzyż zniknął z Sejmu - mówi posłanka Beata Kempa. W nowych pokojach Zjednoczonej Prawicy krzyże pojawiły się nad każdymi drzwiami. Na regałach posłowie postawili obrazki z wizerunkiem Jezusa.


"Święcenie tych pomieszczeń jest działaniem rozumnym" - twierdzi jednak Fronda. "Nikt chyba nie wątpi, że za ideami lewicy stoi po prostu diabeł! My też mamy nadzieję, że Palikot do piekła nie trafi. I że nie będzie już nigdy wieść do piekła Polaków, faszerując ich piekielnymi kłamstwami i odwodząc od katolickiej wiary" - dodaje ultrakatolicki serwis. 


   


PS: I ponownie można zaśpiewać chórem zamiast Roty pieśń Kazika ...to zgroza to już jest po prostu Zgroza... .

wtorek, 3 listopada 2015

sobota, 31 października 2015

Łanie

Najczęściej pojawiają się wczesnym rankiem. O porze gdzie dzień nie do końca potrafi się jeszcze zdefiniować. A pokryte szronem połacie traw i krzewów ledwo przebijają się przez zanikającą z wolna mgłę. Żeby je zobaczyć wystarczy tylko, że zbliżę się do okna w swoim pokoju i wyjrzę zza rąbka firanki. Chodzą parami, czasami bywa ich więcej. Nieświadome niczego, zataczają kręgi wokół dwóch dzikich jabłoni. Nadwyrężają szyje, delikatnie podskubują resztki pomarszczonych owoców wyszukując ich pośród pożółkłych liści lub delektując się nimi wprost z talerza ziemi. Ich białe kupry zwrócone tyłem do mnie wyglądają wtedy jak olbrzymie puklerze babiego lata, choć ta pora roku już minęła. Nie są tak płoche żeby czmychnąć na odgłos ujadania psów, choć widzę że w tej obojętności zachowują instynktowną czujność. Co jakiś czas sztywnieją z wyprostowaną głową nasłuchując zagrożenia by ponownie oddać się przyjemności jaką niesie za sobą poranne śniadanie. W końcu najwyraźniej syte, powoli tracą zainteresowanie obszarem swoich żerów. Ich naprężone mięśnie podkreślają piękno i niewinność kształtów. Powoli oddalając się nabierają tępa. Jakby na znak jakiejś niewidzialnej mocy, wołania lasu czmychają galopem w nieznane.

czwartek, 29 października 2015

Lipiny

Wystarczy tylko, że przejdę przez tylną furtkę swojej posesji i przeskoczę przez wąski rów melioracyjny. Tym szybkim tańcem rąk i nóg pozostawiam za sobą miasto a właściwie miasteczko z całą jego prowincjonalną drobnostkowością i dociekliwością. Jestem we wsi Lipiny. Potem jeszcze mały dystans, kilka leniwych kroków szarą asfaltówką i już jestem tam, gdzie rzeczywistość zlewa się z wyobraźnią oraz nostalgią za niezdefiniowanym.


Pejzaż łąk, pól i pastwisk rozciągający się aż po gęste połacie puszczy wydaje się nie mieć końca. Świtem skąpany we mgle, tonie samoczynnie w swojej półprzezroczystej pościeli. Powoli, stopniowo rozbudzany przez słoneczne światło, rozkwita w pełni dnia płonącym ogniem jesiennych kolorów. I właśnie ta pora, ten majestatyczny pożar żywiołów jest najlepszym czasem na spacer. Chłód i ostra woń powietrza studzą dolegliwości rutyny dnia. Każdy krok w miękki, puszysty pęk traw jest krokiem w zapomnienie. Podróżą w głąb własnych wizji, tęsknot i fantazji. Podróżą w głąb samego siebie pod czujnym wzrokiem pasących się krów, owitą zapachem gnoju, wilgotnej trawy i dymem unoszącym się z kominów pobliskich chat.


W tych momentach, ulotnych chwilach rodzi się uczucie cielesnej lekkości w której zadzierając do góry głowę widzisz jak orzeł bielik krąży po zmrożonym niebie i wypatruje swojej zdobyczy a para kruków przysłania chaos twoich myśli cieniem rozpiętości skrzydeł. Do tego dochodzi muzyka wiatru, która przy akompaniamencie tysięcy pożółkłych liści koi wnętrze, spowalnia bieg czasu i krążenie krwi w żyłach. Miota ciałem, które nie ma już powłoki ze skóry, lecz jego tkankę mięsną pokrywają jedynie suche źdźbła trawy, wyschnięte liście, opadłe igły modrzewia, grudki czarnoziemu i leśna ściółka. Mijają godziny, minuty, sekundy, cała wieczność. Tak jak każdy spacer również i ten musi dobiec końca. Już słychać leniwy stukot łańcuchów i wdzięczne marudzenie krów zabieranych przez gospodarzy do obór. Z minuty na minutę coraz bardziej czerwieniąca się łuna na niebie daje znać o powolnym odchodzeniu dnia w objęcia nadchodzącego zmierzchu. I tak jak wąż pochłaniający swój ogon, jak nietzscheański powrót do wszechrzeczy, tak i ten dzień obumrze w swoim jesienno chłodnym pięknie. I pod osłoną nocy i czuwających żywiołów odrodzi się na nowo, strącając jednocześnie z powiek świata poranną mgłę.

poniedziałek, 26 października 2015

Resztki

Nie wiem jak wy oraz wasze kubki smakowe, ale dla mnie po ponad dziesięciu latach pracy w gastronomi konsumpcja pozostałości z talerzy gości sprawia nie lada frajdę. Mogę wręcz przyznać, iż traktuje to jako proces w szeroko zakrojonej drabinie degustacji najrozmaitszych produktów. Pochłaniając pozostałości rzucone samopas na talerzach gości jestem w stanie określić nie tylko ich gust gastronomiczny, ale także zdefiniować ich osobowość na podstawię chociażby kształtu pozostawionych nadgryzień danych potraw. Dziamgnięcia świadczą o zbyt wyeksponowanym alter ego danego gatunku gości. Tu pod tym względem przeważają kobiety, o tak zwanym syndromie małej łechtaczki lub po prostu stęchłe zdziry próbujące wyżyć swoją trudną do zdefiniowania nadpobudliwość na bogu ducha winnym kelnerze. Stanowcze, aczkolwiek niedokończone kęsy to przewaga ludzi o zdeterminowanych poglądach i dość twardym nastawieniu do życia. Przeważa tu rodzaj męski przejawiający skłonności do zbyt dosadnego traktowania swojego męskiego ego. Zaczęta i niedokończona ciapkanina widniejąca na talerzu, to bez wątpienia obraz rozkapryszonej bachorowni, która przed zżarciem dania, manipulując rodzicami rodzi nie lada wyzwanie dla przyjmującego zamówienie. No i wreszcie czysty wymieciony do cna talerz. Dwojaki znak mający następujące interpretacje: Gość naprawdę ceniący sobie walory restauracyjne oraz smak serwowanej potrawy lub też tzw: "przybłęda", czyli człowiek, który wydał swój ostatni grosz by skonsumować posiłek w atmosferze ekslusiv. Zresztą zaistniała sytuacja nie pozwala mu pozostawić talerza w jakiejkolwiek innej formie. Można by przytaczać podobnych przykładów bez liku, bo różnorodność podniebienia jest tak samo szeroka i zróżnicowana jak ludzi na ziemi.
Ktoś mógłby się obruszyć i zapytać czy nie łapie mnie obrzydzenie czyniąc tak niestosowne posunięcia. Owszem zdarzają cię jakieś niepożądane "cofki". Wtedy po prostu odstawiam talerz prosto w okno zwrotu brudnych naczyń i po sprawie. Co się odwlecze to nie uciecze. Ważnym elementem następującym każdorazowo przed spożyciem pozostałości są jednak nowe sztućce. Bądź co bądź, ale podstawy BHP należy zachowywać. Tu dochodzi jeszcze kwestia pielęgnacji jamy ustnej przed niepożądanymi elementami lubiącymi zachodzić zwłaszcza między zębami widelców.
A więc smacznego!!!

czwartek, 22 października 2015

Charles Bukowski - Sens był niejasny

jesteśmy 30 lat po ślubie
powiedział.

czemu przypisuje pan swój sukces
w życiu małżeńskim? spytałem.

oboje zwijamy tubkę z pastą do zębów
równo i od samego dołu,
odparł.

nazajutrz rano
zanim umyłem zęby
zwinąłem tubkę
równo i od samego dołu.

ponieważ mieszkam sam
sens tego gestu był
niejasny

jak zwykle
zresztą.

środa, 21 października 2015

Październikowe Gody

w tej ciszy
gdzie tylko odgłos deszczu
mówi ci
że żyjesz
ściskam dłońmi skronie
i czasem
przeraża mnie
to pragnienie
wyciśnięcia mózgu
na zewnątrz
jak spermy z członka

czwartek, 15 października 2015

Gdzieś na jesiennych peryferiach Kazimierza Dolnego...


_____*_____

Nie wiąże żadnych refleksji z ostatnio przeżywanymi chwilami. Są bo są, nie ma ich to nie. Nawet tak mocno wyglądana i upragniona jesień przypomina mi jakieś nieporozumienie wydobywające się niczym nie do końca strawione gówno z kloaki świata natury. Wiatry, mrozy i inne tragifarsy nie pozwalają nawet umrzeć liściom z drzew w sposób bajecznie kolorowy. Zmarznięte pełne zieleni zwijają się z zimna w śmieszne ruloniki i gniją zamieniając się w wyschniętą rurkę. Sposób w jaki później odpadną z tego drzewa ni mnie ziębi, ni mnie grzeje. Pewnie ten stan ducha będzie się utrzymywał aż do odwołania. Możliwe, że będzie się pogarszał bo tylko patrzeć jak spadnie śnieg i biała sraka zimowej brei pokryje do końca i tak już wypłowiałe krajobrazy prowincji i okolic. Trzeba będzie ponownie zbudzić Ciorana z letniego snu, zdmuchując warstwę kurzu pod którą przysnął na półce...

piątek, 18 września 2015

"Dobrze jest po żniwnym dniu wyciągnąć zbolałe kości na trawie, pod drzewem, sączyć z butelki i myśleć albo nie myśleć." 


Wiesław Rozbicki "Hej tam Podlasiem" s. 57

czwartek, 10 września 2015

Białowieża - Pałac

Była końcową stacją łączącą Białowieżę z resztą świata. Od czasu cara Aleksandra III toczyła swój prawie stuletni żywot do roku 1993 w którym to postanowiono ją zamknąć. Przez pewien okres po zamknięciu kursował jeszcze tak zwany szynobus na trasie Hajnówka - Białowieża. Lecz i ten z powodów mało opłacalnych zaniechał dalszego funkcjonowania.
Popadający w ruinę obiekt został rozebrany a na jego miejsce stanęła rekonstrukcja peronu z czasów carskich z roku 1897. Pełni ona tylko rolę atrakcji turystycznej, bowiem ponowne otwarcie kolei jest raczej rzeczą niemożliwą.




czwartek, 3 września 2015

I to by było na tyle...

...religia i filozofia
to czego się nauczyłem
w kościołach i szkołach
było za ciężkie
jak na podróżnicze życie
została mi tylko poezja...


                                                    
                                                    Kenneth White "Niebieska Droga"

środa, 26 sierpnia 2015

***

tę śmierć
którą trzymam w dłoniach
nie nazywam jeszcze własną
na razie obracam ją delikatnie
pieszczotliwie tnę nią proste linie rąk
wystawiam na słońce
na podmuchy wiatru
i szelest liści zeschniętych
tę śmierć
z którą się bratam
przy butelce wódki
nazwę prawdziwą
kiedy przyjdzie na to czas

                                                             18.08.15.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Siła Haiku

"Nie zawsze haiku, które piszesz, musi być wspaniałe, ale nawet nie wspaniałe zdejmuje ogromny ciężar z twoich ramion - całe to osobiste brzemię. Pisać haiku to wyskoczyć z siebie, to zapomnieć o sobie i odetchnąć świeżym mentalnym powietrzem"

 Kenneth White "Niebieska Droga" s.89



***
kurz na nogach
rozległy horyzont
pcha mnie do przodu

                                                                           Kopacz

piątek, 21 sierpnia 2015

Arché wędrowania

Jest już blisko. Jest coraz bliżej. Niezliczona ilość wędrowania, rozmów z samym sobą, odcisków na palcach nóg, litrach wypitego piwa dobiega końca. Kieszenie świecą pustkami. Ostatnie zaskórniaki starczą ledwie na setkę wódki, która spożytkowana pod głową frasobliwego Chrystusa dobrze się przyjmuje. Pozostaje już tylko daleka podróż do domu. Tak krótko a jednak z dużym balastem rozmyślań, wspomnień, wrażeń ulokowanych w głębinach kołatającego serca. Metafizyczny bagaż, którego nie sposób skraść w jakikolwiek możliwy sposób. I oto właśnie chodzi w niepoprawnym przeżywaniu życia...

środa, 5 sierpnia 2015

Uśmiecham się do ludzi

za każdym razem
kiedy myślę, że umarłem
budzę się o tej samej porze
wstaję z łóżka myję zęby i piję kawę
nie wiem ile w tym jest mnie
ale wiem, że muszę
bo tak właśnie wyścieliłem sobie
własne gniazdo
każdego popołudnia
wsiadam do tego samego autobusu
i jadę do pracy
w której uśmiecham się do ludzi
kładąc z tacy przed ich wypoczętymi sylwetkami
kawę, herbatę, piwo, wódkę
lody, kotlety, ryby, zupy, sznycle, combry, zrazy...
jestem na ich każde zawołanie
bez względu jak się czuję
uśmiecham się
mając wrażenie ze wargi
przyrosły mi już do zębów
i czasem z tego uśmiechu
wpadnie mi do kieszeni
niezła dniówka
smutnego kasjera w markecie
a czasem dostanę w ryj
nieskromnym słowem
zrugany jak pies
z podkulonym ogonem
uśmiechem łatam
niewygodną sytuację
i wracam do domu
tą samą drogą
dając odpocząć na kilka godzin
wargom sennie opadającym
na wyblakłe od światła zęby

sobota, 1 sierpnia 2015

Proces

mam 37 lat
tyle samo już umieram
proces ten będzie trwał
zapewne aż do śmierci

poniedziałek, 20 lipca 2015

Podróż do pracy

szedłem sobie do pracy
w letnie lipcowe popołudnie
skręciłem jak zwykle w obwodówkę
na ulicy doktora Rakowieckiego
lubię tamtędy chodzić
ze względu na ciszę
która zalega monotonnie
na tym odcinku drogi
po lewej zawsze mam las
wyrasta mi on jak z dłoni
wyjętej leniwie z kieszeni
po prawej nieużytki zalegające
w bujnie chwiejących się trawach
dzikich krzewach i chwastach
pośrodku chodnik utkany
z rozchodzących się płyt
i wyszczerbionych krawężników
ożywa na chwilę pod presją
stawianych przeze mnie kroków
słońce paliło mi twarz
skraplało w pocie moje skronie
kurewski gorąc sączony się z nieba
odbierał mi jakąkolwiek
chęć do pracy
pozostawiłem za sobą
piękny dom miłym chłodem ziejący
dwa koty i psa
oraz ogród z idealnie przystrzyżonym
trawnikiem
i tak idąc do przodu
z zamiarem osiągnięcia celu
jakim był jest i będzie
przystanek PKS w kierunku Białowieży
pomyślałem sobie:
czy jest mi to wszystko potrzebne?
przecież zgasnę kiedyś
tak samo jak gasnę każdego dnia
zaraz po otwarciu oczu

czwartek, 9 lipca 2015

Swobodnie...

Dobrze jest skończyć pracę o ludzkiej porze. Dobrze jest zrzucić z siebie ubranie robocze i udać się w blasku słońca do zacisznej knajpy napić się zimnego piwa. Najlepiej dwa zimne piwa. Na dwie nogi. Tak aby powrót do domu był wyrównany a polne drogi nie miały Ci za złe, że źle je stopami ugniatasz.


wtorek, 30 czerwca 2015

Wojna

między moją lewą
a prawą nogą
iskrzy gwiazd strąconych
wojna
rozdarta ilością dróg przebytych
czyni ból w łydkach
i płacz matki w biodrach
i tylko kiedy leżę
najlepiej krzyżem
dziękuję Bogu
za krocza neutralność

środa, 24 czerwca 2015

Chwilowa samowolka

Sam w domu. Błoga cisza. Pies śpi, koty znużone poranną rozpierduchą również śpią .Wszędzie panuje pedantyczny i absolutny spokój, zakłócany tylko dopuszczalnym cykaniem zegara i celtcorem w postaci The Rumjacks. Tak jak lubię. Piwo w kuflu. Książki. Bezcelowa krzątanina po wszystkich kątach domostwa w słodki sposób umila mi mijający czas. Za kilka godzin zacznę filtrować wywar na kwas chlebowy. I pomyśleć, że w życiu piękne są tylko chwile...

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Nie będzie wiersza

patrzę na swoje palce
odcięte płaczą na biurku
mówię im:
- cisza!
nie będzie wiersza
pisanego
porą obiadową

sobota, 13 czerwca 2015

Zanim podano do stołu Ostatnią Wieczerzę

zrozumiałem
co znaczy męska trwoga
w kuchni
oddzielając mięso od kości
ostrym nożem
(być może narzędziem zbrodni)
spiker w radio przemówił:
-  ciało Chrystusa
za oknem cisza
kropla krwi upuszczonej
zapłodniła kość niezgody
drążąc w płatach mózgu
kropkę po:
wykonało się
                                             12/13.06

piątek, 12 czerwca 2015

Przedmowa do modlitewnika

znaleźć czas na życie
które jak pulsujący hemoroid
przysłania resztką odzienia
sflaczałą nagość ciała
to w nim gdy nadchodzi pokuta
sprawnie
choć brudnymi rękoma
wciskam sobie czopek
rozpuszczający resztki sumienia

środa, 3 czerwca 2015

Gdzie jestem, kiedy mnie nie ma

Ostatnio na jednym z naszych leśnych spacerów odkryliśmy z żoną fantastyczną kryjówkę w zapomnienie. Podążając wzdłuż wąskotorówki postanowiliśmy odbić w prawo i zaszyć się w porośniętej zielenią drodze. Po przebyciu kilkuset metrów zauważyliśmy stojącą na uboczy, wtopioną w majestatyczną zieleń drzew - Ambonę obserwacyjną. Ulokowana w ciekawym miejscu, stabilna konstrukcyjnie stanowi idealny punkt medytacyjny. W środku pomieszczenia w sam raz miejsca z małą ławeczką by można poobserwować zwierzęta, wsłuchać się w ciszę, wypić piwo i poczytać książkę. I co najważniejsze oddalona od naszego domu o przysłowiowe dwa machnięcia pługiem:)



poniedziałek, 1 czerwca 2015

Drogi żelazne

Kiedyś tętniła życiem. Bez pośpiechu z tym charakterystycznym świstem. Sunęła z wolna swoje małe koła. Stukocząc rytmicznie niosła ze sobą ładunki drzewa do okolicznych tartaków. Przy okazji zabierała na swoje metalowe plecy robotników lub samotnych wędrowców wynurzających się z gęstwin lasu jak nieokiełzane duchy. Lubię przebywać w tych miejscach. Przykucnąć, przysiąść na rdzą pokrytych, wciśniętych w ziemię, ukrytych w chaszczach szynach wąskotorówki. Zatrzymać się na resztkach zanikających stacji, spoglądać na zarośnięte szlaki przywołujące przeszłość. W tej ciszy leśnego majestatu próbuję wyobrazić sobie ten czas, dni w których świst małej ciuchci zapowiadał jej rychłe nadejście. Gwar rozmów ludzi pilnujących przewożonego ładunku. Przemykających wagoników jak strzały znikające w przeszytych torami przestrzeniach lasu. Wyobrażam sobie, że jak Janek Pradera wskakuję na jeden z nich i daję się ponieść w podróż do minionych czasów. Czasów, które minęły bezpowrotnie a jedynym motywem ich realności i historii jest pamięć wryta głęboko w stal pokrytą rdzą i zarośniętą leśną roślinnością.




sobota, 30 maja 2015

Modlitwa Marginalna

na początek może być woda
ta dobrze wyświęcona
najlepiej jasnogórska
mocno w pory skóry
wchłonięta
potem wino
najlepiej czerwone
w barwie krwi
upuszczonej przy bójce
no i czysta
nieskażona w swej sile
co rany zadane życiu
poddaje dezynfekcji

wtorek, 26 maja 2015

Po której stronie racja???


Puszczański problem z ekologami jest taki, iż nie ma możliwości uzyskania obopólnego rozwiązania między leśnictwem i lokalną ludnością a zbawicielami z Greenpeace. Najczęściej są to potyczki na temat wycinki oraz pozyskiwania materiałów z połamanych, powalonych oraz suchych drzew znajdujących się na terenie Puszczy Białowieskiej. Faktycznie stanowią one pewnego rodzaju źródło schronienia dla wielu organizmów, chrząszczy oraz służą jako miejsca lęgowe dla sów i dzięciołów. Jednak ich liczba przybierająca na sile tworzy z wolna naturalne śmieciowisko oraz niestety służy degeneracji lasów. Co można zaobserwować rozglądając się w obie strony podczas podróży szosą z Hajnówki do Białowieży. Osobiście wszelkie spory tego typu mało mnie interesują, choć muszę przyznać, iż mino moich anarchistycznych przekonań nigdy nie byłem przychylny działaniom ekologów.

piątek, 22 maja 2015

Prowincjonalność oniryczna

Krajobraz który zamieszkuję tworzy swoim kształtem pejzaż utkany z włókien przeszłości. Jest w nim wystarczająca dużo dróg, chodników, dróżek, ścieżek a przede wszystkim leśnych traktów. Mistyka tych szlaków sprawia, że lubię w nich błądzić. Czasami wręcz brodzić od świtu aż po zmierzch. Owszem istnieją inne zakątki, miejsca, wielkie metropolie, miasta tonące w morzu neonów i kolorowych świateł. Ich panorama wypełniona jest po brzegi gwarem rozmów i stukotem pośpiechu. Ale to wszystko jest jakby z boku, daleko ode mnie. Sporadycznie próbuje chwycić za nogawkę połatanych spodni. Podczepić do podeszwy wytartego buta. Te natręctwa szybko jednak strzącham z siebie gwałtownym ruchem nogi. I krok po kroku oddalam się w zapomnienie pozostawiając niechcianego intruza gdzieś na poboczu polnej drogi. Bo tak naprawdę do czego miałbym wracać, kiedy wszystko to co najpiękniejsze tkwi we wspomnieniach, wyobraźni, stronach czytanych książek i uchwyconych fotografiach. Wystarczy łączyć jedno z drugim by dostąpić czegoś nowego. Odkryć teraźniejszość, która ma zupełnie inny wymiar niż ta w którym tego odkrycia dokonujemy. I wędrować jak najdłużej, jak najintensywniej. Fizycznie, metafizycznie, bajecznie, nostalgicznie. Jak mawiał poeta - "Dopóki sił Będę iść!".

czwartek, 7 maja 2015

Świt

nadszedł szary świt
śpiew rozbudzonych ptaków
budzi świat do życia

poniedziałek, 4 maja 2015

I znowu rodzi się ...

Polubiłem ten okres, kiedy Kresy budzą się do życia. Widzę jak duchy łąk i pól unoszą się stopniowo do góry zazieleniając na pozór martwe obszary ziemi. Ich niewidzialna moc zatacza kręgi nad starym młynem.


Pozostawiając za sobą rozkwitające pęki na gałęziach drzew mknie setkami kolorów przed siebie. Ich pęd pozostawia po sobie ślad nadchodzącego lata. Brnąc dalej w głąb lasu, kreuje pejzaż pnących się drzew i zakwitających kwiatów. Wije się ponad dachami opuszczonych gospodarstw i mchem porośniętych płotów. I nawet niebo nie pozostaje obojętne na zaistniały stan rzeczy.



Swoim błękitem przywołuje dzikie ptactwo szybujące ponad budzącą się krainą. I znowu czas odradzania się i umierania zatacza metafizyczny krąg, w którym "My" małe ludziki na tle nieosiągalnego myślą majestatu oddajemy się codziennym czynnościom. Wtopieni w potęgę dzikiego piękna, wkręceni w kołowrót pór roku toczymy naszą własną egzystencję...

czwartek, 23 kwietnia 2015

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Piękny fragment...

"Pamiętasz, że ci mówiłam kiedyś, że w swojej najgłębszej, najtajemniejszej istocie człowiek jest zawsze samotny, bezwzględnie samotny, i że to nie jest dowodem ani braku miłości, ani braku zaufania. Tak być musi, bo dusza nasza jest czymś niewypowiedzianym, czymś absolutnie niepodzielnym, należącym tylko do nas samych i do Boga."

Anna i Jarosław Iwaszkiewiczowie Listy 1922 - 1926

piątek, 17 kwietnia 2015

Lapida 54

Miejskie osiedla. Posępna karykatura zeszpeconych kapturów i wyświechtanych bejsbolówek, spod których wyłaniają się znudzone twarze młodzieńców jak słońca pragnących kolejnego łyku piwa. Niewolnicy wyczekiwanego dobrobytu. Czas, który okazał się niewiadomą jego właściwego wykorzystania przeplatany jest duchem gówniarzy grających w hacele, kapsle, syfa, dołek, noża. Matki do późnych godzin wieczornych nie mogły ich zagonić do domu, tak napięty był grafik zajęć. To już nie powróci...

środa, 15 kwietnia 2015

Powroty

Ponownie chwilowo w trasie. Samotnie wciśnięty w przedostatnie siedzenie pekaesu wbijam nos w szybę autokaru, popadając w pewnego rodzaju melancholijny trans spowodowany pięknem mijanych krajobrazów. Dookoła mnie roztacza się ten specyficzny zapach moczu wsiąkniętego w materiał siedzeń a nastrój spokoju natarczywie zakłócany jest mrowiem gówna sączącego się nieprzerwanie z radiowej stacji RMF FM. I tylko sprawdzone sposoby jakimi są własna muzyka i butelka wina, nadają właściwy ton odbywanej podróży.

I oto jestem - bezdomny w wielkim mieście, siedzący na szczycie Wzgórza pod wizerunkiem pobielanego Chrystusa. I oto zaraz trzeba szykować się do powrotu, bo przecież nie zawsze zamknięte rozdziały można ponownie powiększyć o te kilka stron więcej...


     
    Ben Woods - This Light Of Ours                                                                  

sobota, 11 kwietnia 2015

_____

Istnieją rzeczy, które mogą zaczekać a nawet przeminąć w swojej nieistotności. Są chwile, które mimo swojej istoty, można przeboleć nie odnosząc większych strat wpisanych w naszą stanowczość. Ale istnieją także momenty w których nie ma możliwości odparcia wewnętrznego pędu do ich realizacji. Dlatego jestem zmuszony. Jestem to winien wobec pewnych miejsc, wspomnień, doznań, a przede wszystkim przymierza zawartego między mną a ''wściekłymi kłami poezji''. Muszę to zrobić nie licząc się z ulotnymi kosztami wpisanymi w naszą materialną naturę...

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Przypadłość

moje życie jest jak
codzienne zaciskanie pętli
na szyi
ta duszność i oczu krwistość
sprawiają,
że widzę świat bardziej wyraźnie
i tylko
gdy powieki zajdą mgłą
a umysł przestanie rozróżniać kolory
rozluźniam stopniowo
ten węzeł do ręki przyrośnięty
i czuję się wtedy
jakbym zmieniał kwiaty
w wazonie

czwartek, 2 kwietnia 2015

Lapida 53

Wiatr. Za oknami rozlega się dziki taniec drzew, krzewów i traw stopniowo budzących się do życia po mizernej zimie. Ulicą mknie poszarpany parasol. Wygląda jakby rozpaczliwie poszukiwał swojego właściciela, który ku jego zgubie już dawno o nim zapomniał. Ludzie z zacięciem i wewnętrzną determinacją zmierzają gdzieś przed siebie trzymając kurczowo rękami czapki na głowach. Walczą przed utratą osłaniających ich kapturów. Próbują skorygować tor swoich siatek, toreb i posiadanych bagaży. Gdzieniegdzie pojawiający się promień słońca naświetla tą chaotycznie chwiejną równowagę panującą w mieście i na jego obrzeżach. Z czasem wszystko umilknie i na nowo powróci ten prowincjonalny spokój otoczony zewsząd duchem lasu.

środa, 25 marca 2015

Bez tytułu (bo żaden nie odda tego, co mogłoby być w nim zawarte)

Mój Las pozbawiony jest ścian i okien. Otoczony zewsząd przestrzenią utkaną z ciszy, spowalnia miarowo moje bicie serca.

                                    

czwartek, 19 marca 2015

Zorza


Ostatnio natura sprawiła nam efekt zorzy polarnej widoczny na terenie Polski. Zjawisko nad wyraz piękne, aczkolwiek nie dla wszystkich uchwytne w jego pełni. Niestety przeoczyłem tę chwilę, dlatego pocieszeniem moim a zarazem rekompensatą jest wizja własna zrodzona dnia dzisiejszego o godzinie 4.40 z chłodem pokrytego balkonu.

środa, 18 marca 2015

***

chłód poranka
przezroczysta kropla rosy
lustrem dla motyla

piątek, 13 marca 2015

A mawiają, że nadeszły lepsze czasy, gdzie człowiek w końcu mógł stać się wolny...


Wyrwałem to zdjęcie gdzieś z internetowych odmętów. I od razu przyszła do głowy refleksja zestawiająca fragmenty mojego dzieciństwa tkwiące po dziś dzień we wspomnieniach,  a tym co dane jest mi obserwować każdego dnia na wszelkich podwórkach, skwerach, placach, ulicach i relacjach rodzice - pociechy.  Kloc, stolec, dno i klęska najpiękniejszych lat. To tyle ile mam do powiedzenia w tej kwestii.

PS: Opinia moja ma zarys ogólny i czysto subiektywny. Nie neguje faktu, że istnieje mnóstwo wzorców wychowawczych zaciekle próbujących trzymać wychowanie wedle wyżej przedstawionego zdjęcia. Wyzwanie godne mistrza zwłaszcza w tak pojebanych czasach.

wtorek, 10 marca 2015

Stąpam po śladach przeszłości. Przemierzam szlaki wygasłe. Kult oddając "powtarzaniu się" stwierdzam jednoznacznie, iż nie pozostało już Nic co godne byłoby choć najmniejszej uwagi.

poniedziałek, 2 marca 2015

Dobry chłód

Szara aura zatacza kręgi nad moją wyludnioną krainą. Myśli płyną wolno pod dyktando chmur na niebie. Gorycz w ustach po spożytych płynach potęguje suchość w gardle i wyostrza szorstkość języka. Gdzieś ponad tym wszystkim toczy się normalny dzień. Ktoś pracuje, ktoś robi zakupy, ktoś się śmieje lub wije z bólu. Ja natomiast tkwię pomiędzy tymi czynnościami. Zastygam w bezruchu, chwytając chwilę daję się ponieść myślami w przestworza.


niedziela, 1 marca 2015

Niegdyś

twarz odbita w błocie
pusty pejzaż z fusów po kawie
zastygły na stole
pleśnią pokryty
młodzieńczy wiek
zacierają się światy
niegdyś ważnych idei
nie ma wczoraj
nie ma jutra
próżno szukać pocieszenia
w monotonii znaczenia słowa
dziś i teraz

Sabled Sun - Survival

piątek, 27 lutego 2015

Warszawa

Wystarczył jednodniowy wyjazd do Stolicy a już zacząłem tęsknić do pokrytych błotem dróg, szarych łąk i pustych ulic. Nie dla mnie żywot w wielkim mieście. Nie dla mnie setki ludzi ocierających się o mnie podczas życiowego pędu. Zagubiony wśród korków, zgiełku i wysokich budynków łkałem myślą do leśnych traktów, gołych drzew i poszczekiwania psów.
Powrót traktowałem wręcz jako swoiste wybawienie. Wyzwolenie z kajdan tłamszących moje ruchy. I oto znowu jestem tu, gdzie być już chcę.

wtorek, 17 lutego 2015

Pytania retoryczne

Jest pięknie. Słonko świeci, mrozek szczypie w pysk. Z jednej i z drugiej strony roztacza się szeroki wachlarz perspektyw. Tylko skąd ten zastój, poetycki marazm, niechęć i obojętność?
Czyżby koniec pewnych rozdziałów w zetknięciu z nowymi dopiero co rodzącymi się wywoływał skutek uboczny? Wzbudzał niepohamowany atak tęsknoty do miejsc które są, tylko nas w nich aktualnie nie ma? A może to tylko chwilowa niemoc stopniowo zanikająca z każdym dniem przybliżającym nadejście wiosny.

Nie będę zagłębiał się w błahą retorykę. Czarował odbiorców pięknem wewnętrznych wynaturzeń. Na koniec tylko utwór, który od wielu, wielu dni chodzi mi pozytywnie po głowie, choć w żadnym stopniu nie jestem fanem tego typu muzyki... No może poza tym właśnie wyjątkiem.


Łona i Webber "Wyślij sobie pocztówkę"

czwartek, 5 lutego 2015

Jeszcze

jeszcze za oknem widzę uśpione drzewa
słyszę jak po parapecie woda ścieka
i ujadanie psa burzące harmonię ciszy
jeszcze w żyłach płynie krew gorąca
senny umysł nie postradał zmysłów
a bicie serca zakłóca plan śmierci

poniedziałek, 2 lutego 2015

Wymiar przeszły

Wszystko się zmienia, płynie, ulatuje, przemija, zamiera. Każdy nasz ruch, działanie trwa ułamek sekundy po czym bezpowrotnie niknie w odmętach przeszłości. Teraźniejszość prawdę mówiąc jest najkrótszą formą trwania. Najmniej rozległym wymiarem naszych działań. Snując tę refleksję przy kieliszku wódki, wsłuchując się w dzwięki "Chill Out" - KLF oraz przeglądając swoje młodzieńcze a wręcz dziecięce trofea puszczańskie z ubiegłego wieku jeszcze bardziej pogrążam się w przeświadczeniu, że to co naprawdę mi towarzyszy to nic innego jak stale trwająca przeszłość.

czwartek, 1 stycznia 2015

***

kolejny Rok
ponownie w niewoli
dwunastu miesięcy