czwartek, 31 grudnia 2009

Stare w nowym

Styczeń, luty, marzec, kwiecień, maj, czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień, październik, listopad, grudzień - doskonała kompozycja dwunastu miesięcy, zataczających od tysiącleci te same koło. Abstrakcyjna moc, spoglądająca niewzruszonym wzrokiem na cały przebieg naszej tułaczki. Milcząca potęga skrywająca w sobie całą prawdę o wszelkim życiu i istnieniu. Nieugięta w swojej zdumiewająco skonstruowanej powtarzalności, w której jednak nic nie wygląda tak samo. Dzisiejszy dzień w naszym postrzeganiu rzeczywistości jest ostatnim dniem roku. W istocie, tej fenomenalnej maszynerii, która nigdy nie szwankuje, nie ulega spowolnieniu lub przyspieszeniu, stanowi kontynuacją tego, co we własnej przemijalności nazywamy "nowym"...

niedziela, 27 grudnia 2009

Pieskie życie we własnej budzie

Od kilku dni w ramach świątecznej przerwy, nieustannie wchłaniam w siebie swobodną atmosferę całkowitego odprężenia i pełnego odpoczynku dla dwóch wiecznie skłóconych ze sobą części mojego Ja - ciała i ducha. Zdaję sobie sprawę, iż ta namiastka hedonistycznego szaleństwa nie będzie trwać w nieskończoność. Na razie jednak nie zaprzątam sobie głowy tym, z czym będę zmuszony użerać się w nieubłaganie nadchodzącym nowym roku. Wietrzę umysł w powiewach chłodnego powietrza, usadawiam się w pozach dla mnie najwygodniejszych w miejscach domu przeze mnie obranych. Jeżeli najdzie mnie ochota czytam sobie książki bądź słucham muzyki, jeżeli mam ochotę na chwilę podsycenia mojego znerwicowania, zaczynam grać w gry na PS. Jak zgłodnieję, idę do lodóweczki w celu podszlifowania kształtu mojego i tak dobrze wyglądającego brzusia. A w chwilach nostalgicznych porywów siadam sobie po turecku na wpół bujanym fotelu mojej miłej i wpatruję się w półmrok rozjaśniany kolorowymi lampkami choinkowymi, sącząc leniwie dżin z tonikiem. Bądź też w obustronnych konwersacjach z małżonką wojujemy na słowa w celu ujarzmienia własnych racji oraz nadania abstrakcyjnego znaczenia dla większości płytkich wiadomości prasowych. W takie dni czas przecieka między palcami zupełnie inaczej niż zazwyczaj. W takich momentach czuję moc i przyjemną woń upływających chwil. Przepełnionych czynnościami mającymi wartość samą w sobie. Co z kolei dobrze wpływa na moje samopoczucie w dobie kruchości zachowania życiowej równowagi.

wtorek, 22 grudnia 2009

Święta na tzw: przysłowiowym "zesłaniu"

Mija kolejny rok, z kolejnymi świętami z dala od domu. W Anglii jak co roku atmosferę świąteczną można poczuć kilka dni tuż po naszych Zaduszkach (tutaj jest to Halloween). Wiadomo co kraj to obyczaj. Najpierw obok szału wyprzedaży, zaczynają rzucać się w oczy barwne dekoracje, zawieszane na ścianach domów, w ogródkach oraz okolicznych latarniach.

Sami Anglicy nie przywiązują zbytniej wagi do dnia, w którym w Polsce jest wigilia. Tutaj jest on traktowany jako kolejny normalny dzień tygodnia. Natomiast ( tak jak być powinno, z racji na znaczenie Świąt) bardzo istotny jest pierwszy dzień Świąt, Boże Narodzenie a wraz z nim Christmas Dinner (obiad świąteczny). Różnice kulturowe oraz tradycyjne widać szczególnie jeżeli chodzi o kulinaria. Tu zamiast ryb i barszczu z uszkami, królują dania z indyka podawane nierozłącznie z cranberry sauce (sos żurawinowy). Ze słodkości zaś legendarne mince pies (ciasteczka z nadzieniem słodkiej mieszanki suszonych owoców) oraz rzecz najważniejsza w całym

świątecznym splendorze Xmas Pudding and Brandy Souce ( jest to mniej więcej zmiksowana masa rodzynek, suszonych owoców, orzechów ziemnych, wielu przypraw, wanilii, cynamonu, białego i brązowego cukru oraz alkoholu. Najpopularniejszymi są dark rum, armaniak lub brandy. Szykowany przeważnie pięć miesięcy przed świętami, owijany w gazę i zostawiany na ten czas w chłodnym miejscu w celu załapania właściwego smaku i aromatu. Bardzo słodki, więc zazwyczaj mam dosyć po jednej dużej łyżce od zupy).

Może świąteczny jadłospis nie wygląda tak okazale i imponująco jak u nas. Nie w tym jednak rzecz. Wszakże chodzi o świętowanie faktu narodzin Zbawiciela a nie napychanie sobie brzucha po brzegi dwunastoma potrawami zapijanymi litrami alkoholu. Powracając jeszcze do dekoracji. Charakterystycznym elementem nadchodzących świąt obok choinki są również Poinsettia ( znana w Polsce jako Gwiazda Betlejemska) . Są to różnej wielkości rośliny doniczkowe o papierowych z wyglądu rozłożystych czerwonych kwiatach i ciemno zielonych liściach. Powoli i one stają się znakiem rozpoznawczym zbliżających się świąt również w naszym kraju.

I chyba najbardziej zauważalna różnica a to zapewne ze względu na uwarunkowania klimatyczne. Widoczne przynajmniej tu w Londynie - brak śniegu, który nierozłącznie kojarzy się nam ze świętami. Dla przypomnienia więc jedno ujęcie z krótkotrwałego, aczkolwiek jak na londyńskie warunki, paraliżującego niemal całe miasto ataku zimy z 2 lutego 2008 roku.


Życzę wszystkim czytelnikom udanych, refleksyjnych i napełnionych chwilą zadumy nad istotą i sensem własnego życia Świąt oraz mniej lub bardziej sprecyzowanych założeń na kolejny rok naszego stąpania po powierzchni ziemi (no chyba, że grawitacja zacznie szwankować) :)

piątek, 18 grudnia 2009

Podmiot posłuszny i wydajny

W jednym ze swoich wywiadów Emil Cioran rzekł: "Czuję się wolny względem wszystkich kategorii moralnych". Nic tylko pozazdrościć odważnej postawy, będącej dla mnie niczym lot ptaka ponad tym, co znajduje się pod nim. Pozwolę sobie jednak powrócić do rzeczywistości.

Czymże jest ten wyspecjalizowany szacunek w miejscu pracy, jak nie służalczym wchłanianiem resztek aromatów spod siedzeń przełożonych. Nawet ta czynność z racji powagi sytuacji, powinna być wykonywana z całkowitym oddaniem i drżącą bojaźnią w sercu. Bowiem każde nieprawidłowe zaciągnięcie się nosem grozi reprymendą, pouczeniem a w najgorszym przypadku dyscyplinarnym wpisem w nasze akta.
Pieprzone hierarchie, mające za zadanie wprowadzenie wzorowego ładu i porządku w środowiskach zawodowych. Nędzny wasalizm XXI wieku, od którego nie ma ucieczki, dopóki nie uzyskasz pełnej niezależności. Najlepiej do tego stopnia, by bezpardonowo móc odważyć się powiedzieć: A teraz szanowni państwo z całym "waszym szacunkiem"- pocałujcie mnie wszyscy w dupę. Proszę to zrobić jednak tak, aby nadmiar wilgoci z waszych wyszczekanych mordek na jej powierzchni sprawił, by po przyłożeniu i przyklepaniu mojego CV mógłbym mieć pewność, że się za szybko nie osunie.

czwartek, 17 grudnia 2009

Moje Miasto...

Jakoś tak w ten dżdżysty dzień, setki kilometrów od bezpowrotnego utęsknienia - przystanąłem. W samym centrum londyńskiego zgiełku przy zerowej temperaturze. Ziejąc parą z gęby rozejrzałem się dookoła i zanuciłem sobie cicho, niegdyś tak żywą a teraz nieco kurzem pokrytą pieśń...



*Utwór "Moje miasto złoty sen" , będący wierszem lubelskiego sentymentalisty Jarka Suszka; śpiewa Paul Pavique Movement.

wtorek, 15 grudnia 2009

Wizja

moc wyobraźni
barwny bukiet abstrakcji
bez żadnych granic

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Nihil novi sub sole ...

( ... czyli szczypta pustego pokrzepienia, w całym tym globalnym nieporozumieniu)


Łudzimy się, żyjąc w świecie, gdzie wszystkie wartości posiadają charakter tymczasowy. Po czym znikają z powierzchni ziemi. Pozostawiając po sobie ulotne, często przedefiniowane w swoich nadinterpretacjach idee, dla których w pewnych sytuacjach jesteśmy w stanie poświęcić nasze życie. (Stanowiące jedyną namacalną wartość tymczasową). Nie znaczy to, że jesteśmy zwolnieni z obowiązku przelewania z pustego w próżne. (Choć dodający otuchy wydaje się być fakt, iż to my sami możemy sobie przepisać od tego obowiązku bezterminowe zwolnienie). Tak więc, by nie pogrążać się jeszcze bardziej w tej czczej retoryce naszych wewnętrznych dygresji, jak gdyby nigdy nic róbmy to, co do nas należy. Póki jest na to czas i miejsce, pielęgnujmy wszystko co uważamy za stosowne w swojej tymczasowości. Przeżuwajmy kęsy naszej egzystencji wolno, długo i starannie. Wydalając z siebie jak najmniej nieużytków. Biorąc pod uwagę niepodważalność faktu, iż jesteśmy tylko elementem przejściowym, wszelka łapczywość i zachłanność może się zakończyć przedwczesnym zadławieniem i z góry jest pozbawiona jakiegokolwiek również przejściowego sensu. Posiadającego jednak swoją tymczasową moc, ukrytą w trzech dość znanych stwierdzeniach:
  • z piachu do piachu
  • nie wyśpisz się na zapas
  • z pustego się nie przeleje
Owe stwierdzenia możemy kontemplować zarówno na płaszczyźnie empirycznej jak i racjonalnej.

czwartek, 10 grudnia 2009

Lapida 29

Na świecie co rusz daje się słyszeć dość powierzchowne stwierdzenie, będące wynikiem rozpaczliwej frustracji człowieka na temat spotykających go nieszczęść:

Jeżeli Bóg istnieje to dlaczego dopuszcza tyle zła?

Przyjmijmy jednak założenie, że nie istnieje:

Kogo wówczas będziemy obwiniać, by rozładować nasze relatywne emocje?

środa, 9 grudnia 2009

Prośba Egoisty

A gdy dzwon zabije
i resztki żółci podejdą
pod gardło,
dusząc drżącą nutę głosu
Nie każ mi wtedy
oglądać się za siebie
Na ogniem wciąż trawione
zgliszcza,
dawno już spalonych mostów

wtorek, 8 grudnia 2009

Absolutne wyciszenie i wewnętrzna harmonia...



 ... spokój na sercu i klasycznych nut powiew. Tego właśnie dziś potrzebowałem. Dobrze jest.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Kołysanka

W głowie pusto
Zima do snu wzywa mnie
Czas zamknąć oczy




PS:
Wychodzę w deszczu, w deszczu wracam. Rozległe kałuże tworzą olbrzymie lustra, podstępne zwierciadła, w których moja twarz wygląda jeszcze bardziej rozmyta, niż jest w rzeczywistości. Zewsząd dociera do mnie zgiełk miasta, pokrytego szarym płaszczem brudnego nieba. W oddali pomiędzy muzyką kropel z niebios, słychać odgłosy dud. Grupa przemokniętych Szkotów w kiltach, wolno sunie się boczną stroną ulicy. Niosąc transparenty z hasłami, ku pamięci
tych co bezsensownie polegli w piaszczystych krajobrazach Afganistanu. W imię tych, co głowią się jaki krawat wybrać na kolejny dzień ich obfitego życia. Lecz i Ci z pozoru nietykalni, z czasem przemokną. A przed wiatrem nie uchroni ich już parasol.

piątek, 4 grudnia 2009

Iskra

Dzisiaj słońce rzuciło trochę światła w moje oczy. Łapczywie je pochłaniałem, nim znowu ulegnie zaćmieniu i pokryje moje powieki szronem na czas nieokreślony.

czwartek, 3 grudnia 2009

Nijak

Doszukać się jakiegokolwiek pozytywu w tej nieustannie siąpiącej mżawce jest praktycznie rzeczą niewykonalną lub graniczy z banalną sytuacją, stawienia czoła czemuś, co tak naprawdę nie istnieje.
Krople pożogi spływają mi po głowie, znikając bezpowrotnie w nieznanych obszarach niepamięci, która jak na złość wali pięściami w moje czoło, dając znać o swojej obecności. Świat zatacza coraz szersze kręgi wymagań, a ja tkwię jak zbutwiały kołek w swojej wąskiej szczelinie niepotrzebności i ciągłej konfrontacji z siłą wyższą.

wtorek, 1 grudnia 2009

Sitko

Nuda
niczym perłowe nasienie
spływające zygzakiem
po udach ukochanej
Wolę chęci koi do snu wiecznego
na zimnej posadzce tarasu
Znużenie
jak garść czarnej gliny
rzuconej na zwłoki
Wgryza się w oczy
Ślepo szuka zapomnienia
w zastygłych otworach ciała
Nuda i Znużenie -
dwie matki umysłowego obłędu
splecione w syjamskim uścisku
Dziś jestem ich nieślubnym dzieckiem
Bękartem niechcenia tulonym do piersi