środa, 29 września 2010

Środek tygodnia

Wcale nie jest łatwo tłamsić w sobie najróżniejsze obiekcje i sprzeczne reakcje. Prędzej czy później nadchodzi czas w którym zmuszony jesteś wykrzyczeć wszystko to co myślisz. Najlepiej prosto w zadufany pysk znienawidzonego przez Ciebie do szpiku kości przełożonego z pracy, bądź policjantowi na skrzyżowaniu ulic lub też w najlżejszej wersji upierdliwemu sąsiadowi, który co poranek wyprowadza swojego kundla wprost przed twoje drzwi, by ten bez większych ceremoniałów mógł na nie naszczać.
To nie było przeczucie. To był pewniak, niczym niezawodny traf obstawiony podczas niedzielnej gonitwy. Dziś przyszła jego kolej. I nie było w tym nic dziwnego. W świecie płytkich idei nafaszerowanych po brzegi marketingową papką, wolna, głęboka w swoim pięknie myśl, nie idzie w parze z przyjętym przez społeczeństwo konsumpcyjnym stolcem.

- Pieprzę to!
- Co proszę?
- Powiedziałem wyraźnie - Pieprzę to! Sram na to! Mam to głęboko w swojej spęczniałej dupie!
- No proszę pana, taki przejaw niesubordynacji w miejscu pracy będę musiał zameldować do głównego kierownika działu.
- Możesz nawet zameldować to prosto do świętego Piotra! Ty tępy lamusie, wylansowana menadżerska łajzo!

W chwili, gdy wypowiedział te słowa, spostrzegł miernotę swojego oprawcy. Patrzył jak policzki jego pewnego siebie ryja nabiegają krwią, pulsując nieregularnie, niczym końskie jaja podczas wymuszonego galopu. Nie zaprzeczał, sprawiło mu to chwilową satysfakcję, choć z góry było wiadomo kto poniesie konsekwencje tej potyczki.

- Ja kategorycznie protestuję wobec takiego zachowania! Pan stanowczo zapomina, gdzie się aktualnie znajduje. To nie do pomyślenia, by w tak ekskluzywnym i profesjonalnym miejscu dochodziło do takich karygodnych i poniżających ekscesów. Jest pan natychmiast, dyscyplinarnie zwolniony bez możliwości ubiegania się o pozytywne referencje.
- To ja Cię zwalniam Ty nażelowana łepetyno z możliwości zabierania jakiegokolwiek zdania skierowanego w moją stronę. W ogóle zwalniam z życia Ciebie i całą tą pierdoloną kadrę z góry, która zamiast ruszyć swoje obrośnięte hemoroidami zady, bezmyślnie wpatruje się tylko w monitory swoich laptopów. Do widzenia!

Pieprzeni profesjonaliści własnych ambicji. Doprawdy trudno uwierzyć, że dożyliśmy czasu w którym o Twoim losie decyduje naciśnięcie odpowiedniego klawisza klawiatury. Że też to ziemia musi być wypchana po brzegi tym zafajdanym kurewstwem. Psują tylko zdrowie człowiekowi, skurwysyny jedne - pomyślał trzaskając na wyjście drzwiami.

Południe na zewnątrz było rześkie, oszałamiające w swojej prostocie, zorganizowane pod każdym względem, pełne werwy i jesiennego zapachu. Dookoła wolnym krokiem wmieszani w szelest liści przemieszczali się ludzie, z których twarzy mogłeś wyczytać o konsekwentnie wytypowanym celu w życiu.
Zdecydowanym kopniakiem wymierzonym w kilka pustych puszek po piwie, rozpoczął swoją niczym niezobowiązującą wędrówkę przed siebie. W kieszeniach lumpeksowej marynarki pomiędzy zmiętymi kartkami z wierszami panoszyło się kilka zaskórniaków. W sam raz na średniej jakości bełta.

- Żona nie będzie pocieszona - pomyślał. Miłość nasączona poezją nie jest wystarczającym czynnikiem zapewniającym minimum komfortu w związku. Zwłaszcza, kiedy w grę wchodzi jarzmo odpowiedzialności za siebie na wzajem.
- Psia kość!!! A miało być tak pięknie... - wycedził między zębami.
- ...bo w sumie na upartego rzecz biorąc - Jest! - dodał naprędce w myśli.

Raz jeszcze przepłukał gardło wizją wina i zamknął oczy, zagłębiając się w swoim niesprecyzowanym, aczkolwiek pięknym na swój sposób żywocie.


Londyn 07-10.IX.2010

czwartek, 23 września 2010

***

... Za nic nie mogę odszukać w tym mieście miejsc pamięci, które choćby w sposób namiastkowy oddawały atmosferę tego, do czego mógłbym naprawdę załkać z tęsknoty. Choćby minimalne podobieństwo, powidok, miraż, widmo, w najgorszym wypadku - pijacka fatamorgana. Nic z tych rzeczy. Po prostu nic ... .

Tomorrow by Bono on Grooveshark

środa, 22 września 2010

O curwa, ale kyrk *

W sumie to mam głęboko w nosie, czy jesteśmy pod opoką jasnogórskiego króla czy częstochorej królowej. Czy korona z orła przechyla się bardziej w lewo, czy też w prawo. (Kwestia wyśrodkowania jest raczej niemożliwa). Czy plebs zawodzi "Rotą" do krzyża czy do pala. Wiem jedno; Po 10 kwietnia przez ten śmieszny kraik przetacza się apokalipsa absurdu i głupoty. Uwidoczniona w sposób maksymalny, aprobowana przez tzw: "władze" w sposób nad wyraz dziecinny i niepojęty w swojej farsie.

* nagłówek w tytule zasłyszany gdzieś bardzo dawno temu.

poniedziałek, 20 września 2010

Zawroty

W zamyśleniu
patrząc do góry
wyskubuję z pejzażu nieba,
to co trwa "umowną" chwilę.
Resztę żywcem grzebię
pod podeszwą dziurawych butów.

niedziela, 19 września 2010

***

Czym dla Ciorana jest filozofia?

"Robakiem w owocu ..."

A ja się tak głowiłem, skąd bierze się ta słodka lepkość w moim życiu!

czwartek, 16 września 2010

Lapida 35

Uświadomienie sobie faktu wyrwania nas z błogich czeluści nieistnienia, automatycznie przybiera postać bezlitosnego brzemienia, z którym będziemy się już borykać, aż po kres naszych dni.

wtorek, 14 września 2010

Względność odniesienia

Siedzę na tarasie zawieszonym na skraju urwiska do którego prowadzi tylko jedna droga. Z dala daje się widzieć tę cholerną jaskinię Platona. Omijam ją szerokim łukiem. Piję kawę, każdy jej łyk zagryzam kostką brązowego cukru. Palę nieistniejące papierosy i rozmyślam nad niepojętością pewnych zjawisk, których dynamika rozwoju spędza mi sen z powiek. Nieumiejętność postrzegania wszystkiego, w taki sposób w jaki jawi się on dla naszych oczu, zawsze prowadzić będzie nas do zadawania pytań retorycznych.

Ps: Czuję się tak kurewsko przeterminowany, że nawet nie chce mi się nabierać w płuca powietrza. Nie wspomnę już o konieczności jego wydalania... Cioran zapewne pochwaliłby mnie za taką postawę, nazywając ją życiem pełną piersią.

poniedziałek, 13 września 2010

***

Ileż to trudu, znoju, samozaparcia, siły woli, wytrwania, cierpliwości, giętkości umysłu trzeba wkładać każdorazowo w ten bajecznie brutalny fakt rzeczywistości - że realnie istniejemy. Żyjemy tu i teraz. Pozbawieni wszelkich wątpliwości i złudzeń o tej absurdalnej prawdzie, stawiamy codziennie z większą lub mniejszą pewnością siebie stopy na tej lichej ziemi. I na nic się zda próba oszustwa polegająca na gwałtownym zamykaniu oczu!

_____ . _____


Jakże smutnym i trywialnym wydaje się być fakt, że wraz z naszą śmiercią umierają wszelkie nasze myśli, wspomnienia, osiągnięcia, marzenia, dążenia, sukcesy i porażki. Wszystko to, co dotychczas nosiliśmy w wewnątrz nas jako bagaż egzystencjalny obraca się w pył nieistnienia. Nie pozostawiając po sobie (jako nośnika idei w nas samych), choćby odrobiny odchodów w postaci kurzu.

piątek, 10 września 2010

***

W amoku myśli
ciszy wyciosanej
z resztek dnia
znad szklanki
pełnej rumu
czoło chylę
do pustki
rozdartej
niczym rana szarpana
na szklistym tarasie
wrześniowego nieba


Ps: Rozgniata mnie, miażdży moje wnętrzności, patroszy umysł, wysysa tchnienie życia - myśl o "niebycie" jako jednej z najdoskonalszych form istnienia. Niczym nie skażona idea piękna w najczystszej postaci. Nieodgadniona, niepoznawalna, wieczna zagadka czyniąca zamęt w świadomości niosącej namiastkę jej oblicza. W tym wszystkim Cioran dodaje kulminacyjnej oliwy do ognia.

wtorek, 7 września 2010

Na drugą stronę

niebiosa zatoczyły
pętlę wokół mojej szyi
zaciskając węzeł
z każdym oddechem
resztką sił czerpię
z obfitych odpadów
tak hojnie
przez matkę ziemię
serwowanych
świadomie
na złamanie karku
gnam przed siebie ślepo
mając w poważaniu
zwycięzców
w tej grze obłudnej
pewny stawiam krok

czwartek, 2 września 2010

***


tam gdzie drogi
kres nastaje
przystanę na chwilę
zdejmę obuwie
twarz słońcem obmyję
i ruszę na boso
w wyobraźni krainę