czwartek, 28 kwietnia 2011

***

Zły Demiurg
zagnieździł się pod ławką
tuż obok buta prawej nogi
W akompaniamencie
razem z gołębiami
podpowiadał
jak wyłuskać z czasu
każdą minutę


Lublin 26.04.11
( Z refleksji, razem z duchem Ciorana)

Podróź

z kubkiem kawy
w towarzystwie pustych
rzędów krzeseł
odliczam półgłosem
minuty odlotu


Heathrow 22.04.2011

środa, 20 kwietnia 2011

Moment Pełni

Już tylko godziny dzielą mnie od tego, aby to co uległo rozmazaniu, nabrało wyrazistości i doznania empirycznego. Będzie to wszakże krótki okres w perspektywie ciągłości życia, ale zapewne wystarczająco dobry, by pobudzić wyobraźnię oraz natchnienie. W końcu potrzebuję pokarmu zarówno dla ducha jak i ciała, abym później miał czym żywić wspomnienia i narastającą tęsknotę ...

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

A u nas z wyprzedzeniem


... no i ten zapach.

Teraz tylko wyczekiwać konwalii a następnie w przypływie chwilowego zapomnienia ogólnego chaosu, zaciągnąć się głęboko pełnią wiosennej woni ... !

niedziela, 17 kwietnia 2011

Zwierciadła

Ten wiersz
jest jak domek z kart
o chwiejnym fundamencie
umacnianym siłą wspomnień
Wewnątrz zaś
tak mocno naszkicowane
kształty przedmiotów
które kiedyś stanowiły
obiekt codziennej namacalności
otwarty lufcik w pokoju
kuchenny stół
półki pełne książek
kwiaty w wazonie
zakurzone pamiątki
I te chwile
na myśl których
aż serce ze szczęścia
w przyspieszeniu bić zaczyna
Ten wiersz
jest jak nieotarta łza
wystarczy mały
podmuch nostalgii
by pokryć twarz
wodospadem z pereł


Lady Pank - Hymn Czarownika

wtorek, 12 kwietnia 2011

Lapida 39

Mówią wieki - czyli personifikacja w znaczeniu uliczno-potocznym:

Stado bydła z ludzką twarzą lub cokolwiek, co się nawinie na język stwarzając pozór rozumnej i myślącej masy. Przy czym pojęcie "masy" jest pojęciem złożonym z możliwością rozkładu na poszczególne elementy zwane "indywiduami". Słowo "pozór" zachowuje aktualną wartość wobec wszystkich "indywiduów" wchodzących w skład masy.
Z całej tej retorycznej stylistyki najbardziej zwycięsko wychodzą kamienie. A to ze względu na dar wiecznego milczenia (choć nie zawsze ;).

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Uszy gównem zatkane

Aż dziw bierze, ile to ludzki umysł jest w stanie wchłonąć w siebie codziennego pieprzenia i pustych frazesów siarczyście sączących się z kosmetycznie wygładzonych gęb należących do tzw. kategorii ulepszaczy rzeczywistości z dziedzin najróżniejszych. Małżowina, młoteczek, kowadełko, strzemiączko, przedsionek, kanały półkoliste, nerw statyczno-słuchowy, przewód słuchowy, błona bębenkowa, trąbka słuchowa, ślimak, ledwo co nadążają z przetwarzaniem tego słownego odoru, którego jedynym skutkiem jest nadmierne odkładanie się "miodu usznego". Natarczywość w swojej niemiłosiernie przesączonej pozorem racji upierdliwości jest w stanie ściąć z nóg niejednego zwolennika stoickiego spokoju. Ileż razy można wcierać w swoją łepetynę te same pierdoły tylko inaczej formułowane. Niestety ponoszę tego konsekwencje. Jak na czarci niefart coraz częściej zdarza mi się podupadać w kwestii wewnętrznego opanowywania emocji i spokoju. Mam wtedy wrażenie, że "moc krawata" emanuje niewidzialną pętlą i w przypływie puszczania nerwów zaciska się triumfalnie na mojej szyi. Rozumiem, istnieją najróżniejsze formy ludzkiego upodlenia, ale dlaczego właśnie z tą przychodzi mi się zmierzać najczęściej!?!

sobota, 9 kwietnia 2011

Kluczenie

"Wszystko, co tylko istnieje, rodzi się bez powodu, rozmnaża się w wyniku słabości i umiera przez przypadek. Odchyliłem się w fotelu i zamknąłem oczy. Postrzeżone obrazy natychmiast drgnęły i wypełniły mój umysł wizją egzystencji:
Egzystencja jest pełnią, której człowiek nigdy nie będzie mógł porzucić... Wiedziałem, że jest to świat, nagi świat znienacka objawiający siebie, i zapałałem wściekłością na ten wielki, absurdalny byt. "


Jean-Paul Sartre - Nausea


Skoro wszystko zmierza donikąd, kończy się w martwym punkcie na różnych stadiach rozwoju nie uzyskując odpowiedniej satysfakcji ze strony pytajników (jeżeli chodzi o człowieka) lub w zupełnym milczeniu jak usychający kwiat na łące bądź puste w swoim nieświadomym jestestwie wypełnionym jedynie instynktem dogorywające zwierzę na skraju lasu - to czy nie lepiej dla nas (jako istot rozumnych) postawić tę kropkę nad "i" tu, teraz, natychmiast. Zaoszczędzając sobie tym samym całej tej reszty wysublimowanych złudzeń. Osiadając na nihilistycznej mieliźnie, oddać się rozkoszy nierobienia "nic" i w oczekiwaniu na pusty rozdział końcowy przelewać z pustego w próżne bez okazywania zbędnej emocjonalności i zaangażowania.

środa, 6 kwietnia 2011

W drogę ...

Piękny kwietniowy poranek. Na oko temperatura 16/17 stopni. Słonce przygrzewa, chmury ustąpiły miejsca błękitnemu niebu. Wszelka uśpiona mgła tkwi bezwładnie pod londyńskimi mostami. Uzbrojony w cierpliwość i jako tako pozytywne nastawienie ruszam raźnym krokiem do pracy. W głowie świszczy urywek piosenki Steda "...walą serca, krwawią stopy, gońmy wiatr". Oczarowany pękami zakwitających drzew nie zwracam uwagi na fakt, że po przejściu dystansu około 200 metrów zgubiłem większość swojego uzbrojenia. A przecież jeszcze nawet nie zaczął się w pełni dzień. Jasna cholera ... .

sobota, 2 kwietnia 2011

W zgodzie z sobą

krzesło
stół
niedopita kawa
(herbata nie jest zbyt poetyczna)

martwy wzrok
lekceważy obecność zegara na ścianie

pajęczyny w rogach pokoju
obojętne na powiewy wiatru

firany szaleją przy otwartym oknie
parapet w zamęcie wariuje

rozgnieciony pet na podłodze
(dywan nie wchodzi w rachubę)
jako symbol "silnej woli"

piekące oczy
obolałe mięśnie
kolejny dzień
miesiąc
rok
cisza...

... tylko pozorna