wtorek, 29 października 2013

Pytam się ...

Zastanawiam się, czy aby po wszystkich tych latach nieobecności będę ci Polsko jeszcze w stanie spojrzeć w oczy. Czy dostrzegę na pozór godną siebie głębię, która spowoduje, iż nie dojdę do wniosku, że niewiele tu po mnie.

piątek, 25 października 2013

Chciałbym

chciałbym wodzić palcem
ponad horyzonty miast
pokrytych spalinami
chciałbym zrównać się ciałem
z zachodem i wschodem słońca
nad granicami mgłą uśpionych
rozwidleń, rozstajów,
prześwitów lasów,
polnych dróg,
wydeptanych przez zwierzęta ścieżek
wchłaniać woń peryferii
dymu ognisk z odległych łąk
przysiąść na ławce
przy drodze donikąd
zatopić słuch w ujadaniu
znużonych psów
tanim winem
ujarzmiać noc pełną gwiazd
bułką z mlekiem
witać budzący się dzień
chciałbym móc pogodzić los
z wyzwaniem zatartych szlaków
zapomnianych map
chciałbym...

                                                                                Lublin 24.X.2013

Wiersz ten dedykuję Andrzejowi Stasiukowi, jednemu z moich ulubionych pisarzy, którego twórczość za każdym razem zapada mi głęboko w moje umęczone doczesnością trzewia.

środa, 23 października 2013

Wzgórze

To miejsce poraża swym mistycznym urokiem o wiele mocniej, niż wszystkie inne w których miałem sposobność bywać. Położone ponad poziom zabudowań, zdaje się królować nad wszechogarniającym go miastem. Miastem, którego słyszalna obecność właśnie tu, w tym miejscu przyjmuje infantylną postać cichego szlochu, szumu przemieszczających się setek elementów ruchomych utwierdzonych w swojej potędze. Wszystko to zdaje się być niczym innym jak tylko cichym szelestem, wołaniem echa wplecionym w śpiew gołych drzew i spękanych czasem kolumn dzwonnicy oraz małej pobielanej kapliczki z wizerunkiem sfrustrowanego Chrystusa. Jeszcze chwila, krótki zryw bezlitośnie upływającego czasu a owe miejsce, w którym siedzę rozpływając się melancholijnie w ostatnich promieniach szarzejącego jesiennego słońca, zostanie pokryte białym płaszczem śniegu zacierającego jednocześnie ślady mojej obecności.

poniedziałek, 21 października 2013

Przed siebie

rower na drodze
dwa koła pędzą w świat
wiatr studzi czoło

niedziela, 20 października 2013

Walka z samym sobą...

       ... wyzwanie godne samego Don Kichota!

piątek, 18 października 2013

Dochodzenie do siebie

Jesień sprzyja. Lekko oszołomiony przemierzam ulice zasłane złotym płaszczem liści. Zaglądam w znane mi zakamarki, niegdyś tęsknotą napawające miejsca jak i również staram się odnaleźć w mojej nowej małej północno wschodniej ojczyźnie. Na przemian wiatr, deszcz, promień słońca uderza w zamyśloną twarz. Musiałem się dzisiaj wymeldować z Lublina, więc chwilowo czuję się jak bezpański banita. Przede mną masa wyzwań, biurokracji, spraw do uregulowania i całe tony najrozmaitszych dupereli. Nie jestem człowiekiem wysokich lotów, ponadczasowych ambicji, zwolennikiem zmian mocującym się z życiem. Na samą myśl o tym wszystkim dostaję czkawki a mętlik panujący w głowie coraz bardziej rwie się ku transcendentalnym wyżynom. W końcu w takim stanie rzeczy czuję się najbardziej komfortowo, choć wiadomo że takie definiowanie życia nie zaspokoi przyziemnych czynników naszej egzystencji, zwłaszcza kiedy odpowiedzialność ma wymiar podwójny a może i w przyszłości nawet potrójny. Muszę jak najszybciej oprzytomnieć i jak to mawiają wziąć się w karby.

czwartek, 3 października 2013

Od nowa...

Cóż, mój nowy rozdział zostanie pisany przy rozpakowywaniu całego naszego dobytku i powolnym zagospodarowywaniu naszego po tylu latach całkowicie własnego miejsca. Jako osoba, która jest absolutnie niechętna wszelkim życiowym zmianom, otuchy zdaje się dodawać z wolna pochłaniająca wszystko złota jesień. Ta nuta poezji przy cichym wołaniu lasu zza okna niechybnie przyczyni się mobilizacji mojego wrodzonego minimalizmu. Żywię głęboką nadzieję, że będę w stanie sprostać nowym wyzwaniom jakie bezwzględny los rzuci mi pod moje nogi i nie zawiodę siebie, a przede wszystkim tych których kocham. Jak na razie jeszcze w zadumie, wyobcowaniu i leniwej nudzie siedzimy obijając się między dwoma walizkami zawierającymi resztki naszej ponad dziewięcioletniej tułaczki. Jeszcze tylko kilka godzin, kilka spojrzeń przez okno na krzew dzikiej róży, kilka myśli wyrwanych z sennej atmosfery, ostatni łyk cider'a i ruszymy w drogę ku nowym doznaniom.