Nowe słowo wzbogacające swoim znaczeniem ubytki czystej polszczyzny. Jednocześnie maskujące syndrom tzw. chodnikowego talentu jednostek w bagnie medialnej masy - "celebryta".
W celu zachowania egzotyki i powagi w sposobie kopiowania dosyć płytkiego wizerunku zachodniego "high life-u", proponuję wymowę owego makaronizmu przez miękkie "s".
Na przykład:
Dziś nastąpiło otwarcie absolutnie mega prestiżowego sklepu markowego firmy GAP, na którym nie zabrakło obecności polskich selebrytów spragnionych nabyć w trybie natychmiastowym puchową bluzę z kapturem.
Lub też:
Z okazji zbliżających się Wszystkich Świętych morze polskich selebrytów różnych maści wypłynęło na ulice miast zachęcając swoimi wspaniałymi twarzami do hojnego ofiarowywania datków na konserwację zabytkowych nagrobków.
niedziela, 30 października 2011
sobota, 29 października 2011
środa, 26 października 2011
Zapisane rozdziały
... jemy nasz gorzki chleb rozpaczy.
Z. Herbert "Prolog"
Pewne rozdziały zostają zamykane w sposób nieoczekiwany, nieprzewidywalny. Inne natychmiastowo, bez możliwości dopisania odpowiedniej puenty przed postawieniem ostatecznej kropki. Jestem wdzięczny przychylnym wiatrom, różnorodności jesiennych liści, wydeptanym szlakom przez wędrowców goniących niespełnienie, kroplom deszczu studzących rozpaloną twarz, kształtom chmur i ciszy okrywającej mnie niczym płaszcz przed zgiełkiem myśli za to, że mogłem paść ofiarą sposobu pierwszego. Pewne rozdziały zamykane są pieczęcią zapomnienia, kojone do wiecznego snu pierzyną kurzu. Ja zaś wierzę, że los słynący z płatania figli w przyszłości może użyczyć mi odrobinę powtarzalności zdarzeń. I nie oczekuję wiele. Tyle co zdmuchnięcie kurzu z pewnych kart i odczytanie ich na nowo w tej samej kolejności.
wtorek, 25 października 2011
poniedziałek, 24 października 2011
Trzy chwile z Czechowiczem *
LUBLIN Z DALA
Na wieży furgotał blaszany kogucik,
na drugiej - zegar nucił.
Mur fal i chmur popękał
w złote okienka:
gwiazdy, lampy.
Lublin nad łąką przysiadł.
Sam był
i cisza.
Dokoła
pagórków koła,
dymiąca czarnoziemu połać.
Mgły nad sadami czarnymi.
Znad łąki mgły.
Zamknęły się oczy ziemi
powiekami z mgły.
1934
JESIENIĄ
w oknie chmur plamy deszczowa sieć
ogród to rdzawość czerwień i śniedź
w kroplach co ciężkie na brzoskwiń listkach
niebo kuliste błyska i pryska
słucham szelestów jesienny gość
mało wód szmeru szumu nie dość
czujnie czatuję rankiem przy oknie
gdy kwiat opada w kałużę ogniem
może usłyszę któregoś dnia
nutę człowieczą z samego dna
nutę co dzwoni mocno i ostro
a niebo całe dźwiga jak sosrąb
1939
CMENTARZ LUBELSKI
Zegary, twarze nocy niewesołe,
hasło podają: północ, północ!
Dołem
place konopne, lniane,
ulice - długie mroku czółna,
lamp łańcuchami spętane.
U krańca Lublina czworokąt czarny,
szumem poemat wiatrów skanduje.
Klony, brzeziny, kasztany, tuje
obsiadły wyspę umarłych.
Aleje głuche mamrocą nocą, jak rynny.
Blask blady gwiazdy samotnej opiera się o cień,
o bluszcz, żałobny barwinek,
paprocie.
Krzyże z marmuru, anioły brązowe srogo
stanęły na piersiach trumien.
Pieje kogut.
Napisy z bramy cmentarza w pamięci zakarbuj, zatnij:
"Oto teraz w prochu zasnę - z prochu wstanę w dzień ostatni..."
1934
*Józef Czechowicz (1903-1939) polski poeta pochodzący z Lublina.
niedziela, 23 października 2011
piątek, 21 października 2011
Pragnienie
Ostatkami sił
ułożyć się w pozycji
embrionalnej
pod piedestałem
Twoich nóg
I zapłakać jak
dziecko
z zabawek ograbione
I zawyć jak
pies
na polu omyłkowo
postrzelony
Do Ciebie
Do Wszechświata
Do geometrii chmur
na niebie
Bez pretensji do nikogo
tak od siebie
ułożyć się w pozycji
embrionalnej
pod piedestałem
Twoich nóg
I zapłakać jak
dziecko
z zabawek ograbione
I zawyć jak
pies
na polu omyłkowo
postrzelony
Do Ciebie
Do Wszechświata
Do geometrii chmur
na niebie
Bez pretensji do nikogo
tak od siebie
Lublin 13-14. 10.2011
(uwieńczone w deszczu i niespełnieniu)
(uwieńczone w deszczu i niespełnieniu)
mojej żonie
środa, 19 października 2011
wtorek, 18 października 2011
poniedziałek, 17 października 2011
Na zadupiu... czyli w środku wszystkiego, gdzie wyciszony oddech panuje jeszcze nad resztą ciała.
Pozwolę sobie zwieńczyć tę wyprawę moim hymnem. Tym razem dla podniesienia ducha - w wersji akustycznej. Wszakże wszystko to co się zaczyna, musi również posiadać ten "przysłowiowy" koniec, by móc narodzić się na nowo w wersji takiej lub owakiej. I tak w kółko, z krótszym lub dłuższym okresem wyczekiwania... .
KSU - To jest to
czwartek, 13 października 2011
***
jeszcze tylko
ten jeden raz
tak by poczuć
woń pleśniejącej jesieni
o zmierzchu...
za niedopitym piwem
w załamaniu światła
ostatki zachodu słońca
wplątane w złotą ciecz
poszczerbionej szklanki
przełykam
próbując nie zasnąć
Lublin 08.10.11
środa, 12 października 2011
***
idę jak ślepiec
nie znając nawet
nazw ulic
wiatr wykręca
mi nogi
w twarz biją
martwe liście
zmieszane z deszczem
i błotem
wokół tłum obcy
wbija w plecy
spojrzenia
idę jak ślepiec
chwiejnym krokiem
wykorzeniony z czasu
łzę z oka
mieszam palcem
w ulicznej kałuży
Lublin 06.10.11
wtorek, 11 października 2011
Ponownie, chwilowo na starych śmieciach. Depcząc żółte liście odświeżam okruchy pamięci. W oczy wdzierają się twarze z "loży szyderców i manipulatorów" dumnie wiszące na latarniach ulic, słupach wysokiego napięcia i przydrożnych drzewach. Szkoda, że tylko w formie papieru i dyktowej deski...
___ * ___
Spostrzegłem, że z coraz mniejszą ilością miejsc utożsamiam się emocjonalnie. Wszystko ulega tak szybkim zmianom. Wyjątek stanowią obrazy, które niczym groby, zakorzenione są głęboko w mojej głowie. Tych nie dosięgną żadne metamorfozy...
Lublin 02.10.11
Subskrybuj:
Posty (Atom)