środa, 28 listopada 2012

Lapida 47

Środa. Godzina 24.45. Nocny kurs autobusu linii N155 Aldwych - Morden. W odróżnieniu od innych dni tygodnia w środku panuje senność i półmrok. W rzędach pustych siedzeń, gdzieniegdzie zalegają pojedyncze twarze. Dominuje stagnacja i oszczędność słów. Każdy w skupieniu oczekuje swojego przystanku. Ci co zrezygnowali, lekko pochrapują z głową pochyloną do przodu. Wszystkich nas łączy jeden cel: Dotarcie do punktu w którym zmuszeni będziemy bez wyjątku opuścić wyludnioną przestrzeń pojazdu, by udać się dalej pieszo do miejsc naszych przeznaczeń.

niedziela, 25 listopada 2012

piątek, 23 listopada 2012

Łowca

noc jak smoły czerń
za płotem kocie oczy
wpatrzone w mysz

wtorek, 20 listopada 2012

Improwizacja mnie właściwa


W domu taki spokój
a na zewnątrz liście szaleją.
Wiatr jak zesłany demon
przez zagniewanego Boga,
sieje pogrom otwartym przestrzeniom...

... a ja nic.


Nie czuję już tej twórczej weny. Tego inspiracyjnego kopniaka w dupę, który pozwalał mi wyciągać wnikliwe wnioski z otaczającej mnie rzeczywistości. Teraz jakby nieco ospały przemierzam utarte szlaki z głową spuszczoną do dołu. Szurając nogami, krok po kroku krzątam się śnięty jesienną aurą bez jakiejkolwiek dozy uśmiechu, refleksji, inicjacji. Jest mi cholernie mgliście. Czekam przebudzenia. Jeżeli w przyszłości łaskawie raczy mnie nawiedzić, chętnie skorzystam w nadziei odzyskania dawnej kondycji ducha poezji i wrażliwości.

wtorek, 13 listopada 2012

Cap of tea... Her Majesty ???

Jutro mam widzenie z Królową, po raz drugi w odstępie pięciu lat. Na tę okazję mam stawić się  w nieskazitelnie wyprasowanej koszuli, na błysk byczych jajec - wypolerowanych butach, pięknie ogolony, uczesany, w " !@#$%^&*" zagiętych spodniach, przypudrowanych wągrach i pryszczach na pysku. Na rozkaz gotowy całym sobą do serwisu, otherwise disciplinary action. Powierzchownie zatwierdzam powierzone mi przykazania. Wewnątrz siebie.... ooo jaaa.... pełny zwis niczym bezdomny krawat zalegający na jednym z wielu wieszaków w Oxfam shop. Cel jest jeden - odbębnić dniówkę. Nie wiem jednak, czy kiedykolwiek znajdę już okazję by odpokutować moje zawodowe skundlenie się...





 PS: Swoją drogą jestem ciekawy, co pomyślała sobie Elżbieta słuchając marcowego poranka 1977 roku prafrazy hymnu w wykonaniu jeszcze nieskomercjalizowanej grupy Sex Pistols. Niestety jutro nie będę w stanie zapytać się o to. Zbyt małym jest by zabrać głos.... ;)

piątek, 9 listopada 2012

***

szary brzask nieba
na jego uśpionym tle
ptak mruży oczy