poniedziałek, 31 stycznia 2011

Pytanie

Co jakiś czas, miotany przeciwnościami, przeciwieństwami, rozbieżnościami i całym tym filozoficznym żargonem zwanym "zdumieniem" przełożonym na płaszczyznę życia codziennego, zadaję sobie to trywialne pytanie: Jaki jest do cholery jasnej sens tego całego bajzlu?
Retoryka sprawcza, tego pytajnika przeszywa mnie na wylot swoim niepojętym i niepokojącym absurdem. W tym momencie zazwyczaj zaciskam kurczowo powieki i miotany nerwowymi tikami próbuję być w stanie przełknąć tę cierniem oplecioną pożywkę człowieka myślącego.
Jakże spotęgowane wydaje się być moje owe "zdumienie", gdy po otwarciu oczu zamiast upragnionej (tradycyjnie) odpowiedzi, widzę jak zwykle przemykające ulicami auta, matki ganiące swoje rozjuszone bachory, spieszących w sobie tylko wiadomym kierunku ludzi. Leniwie przemieszczające się po niebie chmury, gdzieniegdzie zaznaczone obecnością przelatujących ptaków. Słyszę tak dobrze mi znany świst wiatru, taniec śmieci unoszący się pod naporem jego dmącej siły. Szelest liści zlewający się w jednolity szum drzew, będący niczym błagalne łkanie proszące o wysłuchanie niespełnionych modlitw. Do tego dochodzi do usrania znany zapach stęchlizny teraźniejszej chwili i moja aktualna pozycja w której się znajduję. Ogólna słodycz i orzeźwienie dodające siły na dalszą drogę przed siebie donikąd ... .

czwartek, 27 stycznia 2011

*** (Po omacku)

Gdy twarz
do słońca skieruję
by osuszyć z czoła
resztki potu
Ty nieposkromiony
dawco czasu
proszę wejrzyj
w moje oczy
Ten jeden raz więcej
zanurz w nich swe palce
Nim zostanę strawiony
przez jad obcych języków
i głód cudzych spojrzeń

wtorek, 25 stycznia 2011

***

Kamienie ...
obumarłe formy natury.
Nieulegające wzruszeniu, nieczułe...

zupełnie na nic.
Być jednym z nich...
Nawet wobec potęgi dmącego wiatru.
Starty, skruszony, dotknięty erozją...
nie poczuję nic.

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Pokonany

Pokonany
wydłubuję rękami
kamyki
z mało uczęszczanych ulic

W uzyskanych
wyżłobieniach
cząstkę siebie
składam

Taki pochówek za życia

O świcie
kiedy wyrwana ze snu
husaria ludzkiej aktywności
rzuci się do biegu -
nie będę przynajmniej
wiedział
czyją nogą zostanę
w ziemię
głębiej wdeptany

piątek, 21 stycznia 2011

Luzik


Jaromir Nohavica - Pastuch ( wyk. Aleksandra Muracka, Antoni Muracki, Jakub Muracki - tłum. Antoni Muracki )


PS : Karola a pamiętasz ten słój ogórków kiszonych u Zuzy zapijany wytrawnym winem...? ;)

środa, 19 stycznia 2011

Jak przez mgłę...


za mgłą czas pieszych wędrówek
za mgłą woń leśnych ognisk
za mgłą kurz wokół butów
za mgłą kolory szlaków przebytych
za mgłą szum wiatrów polnych
za mgłą światła gwiazd na niebie
za mgłą cisza głębokich nocy
za mgłą zapach siana w sienniku
za mgłą stukot kół pociągów
za mgłą wyludnione perony i skwery
za mgłą zew przygód przeżytych
za mgłą zmienność czterech pór roku
za mgłą deszcz
za mgłą susza
za mgłą zimno
za mgłą gorąc
za mgłą ranek i blask słońca
za mgłą wieczór i księżyc senny
za mgłą każda chwila doznana
w tej każdej chwili
tkwię Ja mgłą przebity




To jest jak cud. Móc zamknąć swoje oczy i poszybować w przeszłość, w lata swojej młodości. Bez względu jakie figle sprawia nam dorosłość, z dala od chaosu dnia, odpowiedzialności, zaszyć się w domowym zaciszu z garścią startych zdjęć. Zapłakać ze szczęścia do życia za to, co ofiarowało nam kiedyś w swojej szczodrości.

wtorek, 18 stycznia 2011

Boże uchowaj...

" W rzeczy samej nie ma nic przykrzejszego niż być człowiekiem, dajmy na to, bogatym, pochodzącym z porządnej rodziny, z jaką-taką urodą, nienajgorszym wykształceniem, niegłupim, nawet dobrym - i jednocześnie nie mieć żadnego talentu, żadnej cechy szczególnej, żadnego nawet dziwactwa, ani jednej własnej idei, po prostu być "jak wszyscy"".

Fiodor Dostojewski - Idiota

niedziela, 16 stycznia 2011

Fragmenty całości

Wspomnienia -
niezniszczalne cząsteczki życia
wygasające z chwilą śmierci.

piątek, 14 stycznia 2011

Urodziny

obudzony do życia
gdzie świat postrzegany
migawkami wiruje
pod płatami mózgu
pustki nie zazna

gwoździe codzienności
znosi cierpliwie

wbijane w ciało
w regularnych odstępach
nie sprawiają bólu
choć niekiedy
blizna zostanie

tylko ten los -
bywalcem zwany
jak wrzód na dupie
zapiecze i noga się
czasem podwinie

wstanie i ruszy dalej
kulejąc na jedną stronę



14.01.2011
Sobie samemu...
od niechcenia w tym dniu.

wtorek, 11 stycznia 2011

Wołanie Nocy

Skrupulatnie
bez pośpiechu
obłęd z Twojej twarzy
językiem zlizuję.
Nocy niespokojna.
Nie próbując szukać
drogi wyjścia,
uwięziony między
rozwidleniem zmarszczek
w kącikach oczu
o zmierzchu -
wbijam się
w ocean sennych złudzeń.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Żądza Ostateczna

... proszę mi dać tylko pięć minut władzy absolutnej z ramienia Najwyższego bądź też z materialnego szczebla a sprawię, iż ten świat przestanie istnieć w trybie natychmiastowym. Nawet łzy się nie ostaną ...

Ps: Szaleństwem jest oddanie władzy w ręce filozofów i szaleńców. A co na to Platon?

czwartek, 6 stycznia 2011

***

bezdomność uczuć
krople rosy na oczach
pod gołym niebem

wtorek, 4 stycznia 2011

***

z braku słów
w oparach oddechu
myśli niewypowiedziane
puszczam w szkliste objęcia
mroźnego powietrza

niech zdychają z zimna
nie nabrawszy kształtu
ani wyrazu namacalnego piękna

poniedziałek, 3 stycznia 2011

***

było...
minęło...
teraz tylko czerń asfaltu
pod startymi podeszwami
i drążenie szlaków wydeptanych
pod osłoną zmiennego nieba
ponownie...
zostało...
mi dane