środa, 31 października 2007

Krótka konfrontacja życia z losem (ogólnie na temat ''bycia")

- Widzę, że balast doświadczeń egzystencjalnych nieco cię skrzywił - stwierdza Los.
- Taki los - odpowiada Życie.
-A żyć trzeba - broni się Los.

____ . ____

sobota, 27 października 2007

Old Barnes Cementery







Robi wrażenie na żywo.

piątek, 26 października 2007

Lapida 3

Godzina 7.45 rano. Pętla autobusowa przy stacji Waterloo. Dookoła tłum ludzi czekających na autobus. Nie ma tu jednak miejsca na chaos czy przepychanki. Wszyscy czekają gęsiego w idealnie utworzonych kolejkach. Nikt się nie wychyla. Każda kolejka określa inny kierunek podróży, inny numer pojazdu. Dominuje pełna koncentracja, spokój i oczekiwanie, żadnego zniecierpliwienia, żadnego pośpiechu.

czwartek, 25 października 2007

Lapida 2

Krótki przejaw nihilizmu słownego (mam tu na myśli znaczenie słowa , które w swojej istocie nic tak naprawdę nie znaczy, niczego nie określa jest nośnikiem pustej informacji) .

Podmiot A : Czy wykonałeś powierzone ci zadanie ?
Podmiot B : Poniekąd.

niedziela, 21 października 2007

sobota, 20 października 2007

Nie

Nie mam w kieszeniach nic poza groszem
Przepitych godzin w zmęczonych oczach
I długich spacerów w chwilowym nastroju

Nie ukrywam faktu mógłbym być lepszy
Teza od niechcenia spychana w niepamięć
By nową chwilę móc zacząć przeżywać

Nie powiem do końca tego co myślę
Mydlenie umysłów to rzecz do zniesienia
Więc sensu nie dodam iskrą dokładności

O czym w ogóle Ja tutaj rozprawiam
Byle czcza mowa do trzewi wam trafia
Dosyć już tej krzątaniny - Wysiadam!

sobota, 6 października 2007

Ku pokrzepieniu

Kto mnie będzie doglądał,
jak dłoni twych zabraknie?
Kto słowem ciepłej otuchy,
osłodzi życie me zgorzkniałe?

Kto wskaże mi drogę,
zasłaną słońcem promieni,
gdy szarość przysłoni
mi moje dni przyszłe?

Kto, jak nie Ty...

Tak proszę Cię trwaj przy mnie,
jak ja trwam przy Tobie.
Po wsze czasy złączeni,
niszczmy drogi goryczą usłane.

Pielęgnując moc miłości,
aż do kresu naszych dni.

Elizie - mojej kochanej żonie

czwartek, 4 października 2007

Lapida 1

Rozmowa z panem M odbywała się w normalnej a wręcz wykwintnej atmosferze. Młody, nad wyraz przystojny mężczyzna dwudziestokilkuletni, właśnie na etapie życiowym, gdzie kariera stoi przed nim z otwartymi ramionami. Biorąc pod uwagę umiejętność, precyzję oraz zaangażowanie z jakim podchodzi do powierzonego mu zadania - moim zdaniem nie ma sobie (na razie) równych. Temat rozmowy, rzecz jasna banalny: Kobiety. One zawsze stanowią początek i koniec męskiej rozpaczy, włączając w to wątek nienawiści jak i miłości. Życie nie wygląda już tak jakim niegdyś było. Czas leczy rany lecz blizny pozostają - tłumaczy M. Stąd mniemanie, że najlepszym rozwiązaniem jest oczywiście alkohol, jako ucieczka od zapomnienia. (Początki zawsze są niewinne.) Ale to tylko okres przejściowy - zapewnia mnie M. Ja to rozumiem. W końcu jestem jednym z wielu, którym w skrytości serca przyszło zejść na własne dno, tylko po to by udowodnić sobie jak niedoskonałą czynnością jest walka z doskonałymi postanowieniami naszej niedoskonałej natury.

środa, 3 października 2007

***

Ja już nie płaczę,
lecz gruzem sypię wokoło.
Ze zmęczonych oczodołów
ścieram zastygłe krople potu.

Ja już nie wątpię,
idealistycznym koncepcjom
kopa w dupę daję.
Odpędzając chmary bzdur
spokoju w sobie szukam.

Mówią tyś kowalem swego losu
Tak,doprawdy? - odpowiadam.
Szczęśliwe ścieżki tych
co los podkowy pod nogi rzuca.

Ja zaś hacele zardzewiałe zbieram
i z nich buduję swą własną drogę.
Po omacku raniąc ręce poręczami
przeciwności już nie z przymusu,
chwytam się drabiny życia.

poniedziałek, 1 października 2007


Wędrówką jedną życie jest człowieka.
Idzie wciąż, dalej wciąż. Dokąd? Skąd?
To nic, to nic, to nic. Dopóki sił
będę szedł, będę biegł, nie dam się...

(E. Stachura)


Wędrowiec

Wśród gęstwin, wiatru, lasu,
Idę przez życia labirynt
Kołacząc do nieba drzwi.
Czekam.

Wśród zmagań, trosk i strachu,
Zmierzam ciałem do ziemi piachu
Lecz duszą kołaczę do nieba bram.
Idę.

Będę szedł, będę biegł ile sił,
Zrzucę z pleców ciężar świata
Podążając do nieba wrót.
Nie dam się.