poniedziałek, 26 lipca 2010

Widok sponad

Nie mam w zwyczaju
zaglądać ludziom w twarze.
Penetrować wzrokiem
psychologię spojrzeń,
kontemplować mimikę gestów.
W dociekliwości drążyć
obcość umysłów,
powierzchowność wizerunków.
W zamian
lubię otwarte przestrzenie,
nasiąknięte pustką horyzonty.
Pozbawione oddechu
kontury martwych przedmiotów.
Nie gardzę również widokiem
zwiędłych kwiatów
w zakurzonych wazonach.
Pozostawionych na stołach
wokół których tętniło niegdyś życie.


Raison D'etre - Disintegrates From Within

niedziela, 25 lipca 2010

Niedzielne spojrzenia ...

...na to co było - co minęło bezpowrotnie - co zostało przeżyte, doświadczone.
...na to co jest - co aktualnie trwa - co jest przeżywane, doświadczane.
...na to co będzie - co nadejdzie w swoim czasie - co zostanie przeżyte, doświadczone.

Spojrzenie z perspektywy trzech słów tworzących całość, pełnię tego w czym się obracamy, funkcjonujemy, żyjemy, umieramy.


piątek, 23 lipca 2010

Szkockie poczucie humoru na płaszczyźnie językowej

Jakiś czas temu przeczytałem w jednej z tutejszych gazet o kursach języka angielskiego organizowanych dla szkockich policjantów. I nie był to bynajmniej artykuł w formie żartu. Wielu bowiem mieszkańców wysp narzekało na ciężar wynikający z braku płynnego porozumiewania się obu stron w "ojczystym" języku podczas rozmów telefonicznych. Pamiętam, że trochę mnie to rozbawiło. Skecz, który tu umieściłem, utrwalił mnie jednak w przekonaniu, że wszystko może być możliwe :)

czwartek, 22 lipca 2010

Z biegiem lat

twarz pełna zmarszczek
dziecięcy śmiech za oknem
zbudził wspomnienia

wtorek, 20 lipca 2010

Krok za krokiem

poranną kawą
przepłukać gorycz nocy.
śpiochy z oczu strącić
kiwnięciem palca u nogi.
na śniadanie
przerzuć okruchy
wczorajszego chleba
jak zostały jakieś...
potem już tylko
czorta na plecy zarzucić
i przed siebie w dal wyruszyć.
diabli bowiem wiedzą,
gdzie nogi dzień poniesie.

poniedziałek, 19 lipca 2010

Chwilowe ujęcie obłędu w postaci abstrakcyjnej - wariant tymczasowy

A pamiętasz te kolory, które niegdyś tańczyły tętniąc życiem wokół obojętnych twarzy. Wykrochmalone osobowości pragnące uzyskać własną anonimowość. Zasysane przez betonowe opary nieruchomego oblicza aglomeracji. Gmach sumień posuwający się z wolna pośród niezliczonej liczby korytarzy, labiryntów, piwnic. Teraz, kiedy wszelkie barwy opadły już bezpowrotnie, wchłonięte przez manipulatorów emocji - dogorywam w wewnętrznej agonii przypadkowości zdarzeń.


Światła nadziei tak bardzo rażą niedoskonałe zalążki wyimaginowanych koncepcji. Umiejętność trzymania równowagi w jednym punkcie na czas nieokreślony przykrywa bielmem czujność oczu.


jestem...
gdzieś tam...
spokrewniony z biegiem świata...
próbuję narzucić sobie własne tępo stawiania kroków...

sobota, 17 lipca 2010

Mężczyźni w dolinie realnego zagrożenia

Śmierć w morzu spermy
jak lustrzane odbicie
powolnego dogorywania
obok kałuży niespełnienia.

czwartek, 15 lipca 2010

Podróż ...

Za oknem silne podmuchy wiatru sieją popłoch wśród zdezorientowanych liści drzew. Jego świst wdziera się także poprzez spękane szczeliny zapomnianych parapetów. Wprost do mojego pokoju, gdzie na środku wytartej wykładziny stoję Ja. Otoczony delikatną aurą powiewu zmieszaną z odgłosem łamania wskazówek zegara, odliczam niemrawo czas do opuszczenia siedliska czterech ścian. Na zewnątrz, na widok mojej zniekształconej twarzy przez wiecznie ociekające rosą szyby, chmury przybierają jeszcze ciemniejszą poświatę. Sprawiając wrażenie jakby na mój widok zaraz zaczęły płakać opadami deszczu. Głęboki oddech, powtórne zaciśniecie dłoni na skroniach. Ostatni cichy jęk poruszający opuszczone pajęczyny zwisające w rogach pomieszczenia. Pozbawiony złudzeń w postaci pytań retorycznych, poprawiam nerwowo niewyprasowany kołnierz koszuli. Wychodzę w zagęszczony mrok miasta. Ku niewiadomej, ku własnej zgubie ...

Raison D'etre - Mourning

poniedziałek, 12 lipca 2010

Głowa w Dół

Nieadekwatność założeń. Nieproporcjonalność wysiłku. Przewaga absurdu nad treścią wydawanych komend, poleceń, koncepcji. Małostkowość, powtarzalność, rutyna, pustka. Ogólna trywialność, groteskowość, farsa. Atak kiepskich żartów natury egzystencjalnej. Banalny komizm sytuacyjny - Oto podstawowy zestaw słów, znaczeń, określeń, przypadłości na którym buduję fundament działań w oparciu o system zdarzeń, w którym aktualnie tkwię. Właściwie to tonę, taplam się, grzęznę, wchłaniam w siebie, wsmarowuję. Do tego dochodzi jeszcze niepokojący symptom "pozytywności wieku młodego", polegający na natychmiastowym pragnieniu ponownego zamknięcia oczu do snu, w kilka sekund po ich porannym przebudzeniu.

niedziela, 11 lipca 2010

***



monotonia słów
sterta gazet na stole
spis codzienności

sobota, 10 lipca 2010

Ja pytam się

Dlaczego?
Dlaczego wszystko musi być
zawsze dobrze?
Dopasowane wobec wszelkich
dostępnych norm.
Bez możliwości poniesienia
skazy sumienia,
na choćby jednym z
wyznaczników
sporządzonych regulaminów?
Przepisów, dyrektyw,
rozporządzeń, poleceń ...
Dlaczego choćby raz w życiu,
nie mogę zameldować się
przy miejscu odpraw
najebany tak,
że ledwo rozpoznaję siebie?
A co dopiero
reguły zapieczętowane
przez wyżej ode mnie
ustawionych wąsaczy.
Penetratorów niewinnych istnień...

czwartek, 8 lipca 2010

Banał lipca - roku 2010

Pracownicy sklepów Carrefour, gdy chcą zjeść drugie śniadanie, pójść na papierosa czy skorzystać z toalety - muszą stanąć na czerwonej kropce pośrodku sklepu. Tam czekają na kierownika, który podejmie decyzje, czy mogą mieć chwile przerwy.

- Tego się nie da opisać słowami, to trzeba zobaczyć. Bardziej się nie da poniżyć człowieka. Aby załatwić potrzeby fizjologiczne, pracownicy muszą ustawić się na czerwonej kropce namalowanej na podłodze! Stają się pośmiewiskiem w oczach klientów. Kojarzy się to z obozem czy z więzieniem - opisywał sytuacje w jednym ze sklepów w Lublinie.



GW.2010.07.28


PS: To nie brzmi nawet jak banał. To czysta zgroza, żenada, bezmózgowie, element ufajdanego kwaśnym lukrem kapitalistycznego stolca. W końcu pusta rzeczywistość, w której przyszło nam żyć i doświadczać tego typu bzdur. Pana kierownika, to bym uwiązał za jąderka do klamki drzwi wejściowych sklepu. Podobnie jak całą tę jednolitą masę prezesów, menadżerów, dyrektorów i wszelakiego rodzaju gogusiów próbujących poprzez posiadaną "władzę" usidlić Cię według własnego wypaczonego widzimisię. A wszystko to dla ogólnego dobra i rozwoju interesów na rynku pracy, z którego to do syta korzystają tylko nieliczni. Bo jeżeli Ciebie można postawić w kropce, to kto może postawić "ich"? Prędzej czy później na każdego bat się znajdzie.

środa, 7 lipca 2010

Lapida 34 (niemalże liryczna)

Znaczenia słów...
Systematyka pustych pojęć...
Terminologia czczego gadania...

Jak wygasłe knoty świec
wypinają dumnie zwęgloną pierś,
w oczekiwaniu na nowy ogień
od naiwnych głupców
otoczonych erystyką złudzeń

poniedziałek, 5 lipca 2010

W kamiennym kręgu

W końcu udało nam się zorganizować jednodniową wyprawę w miejsce, które od zawsze chciałem zobaczyć - Stonehenge. Ta megalityczna budowla mająca swój początek grubo przed naszą erą zrobiła na mnie spore wrażenie swoją potęgą, strukturą i tajemniczością dawnego przeznaczenia.

Szkoda wprawdzie, że teren został opatrzony specjalną ścieżką prowadzącą dookoła świątyni. Nie było więc możliwości podejścia na tyle blisko, by móc poczuć odrobinę tej "kamiennej mocy". Wynikało to zapewne w trosce o zabytek i zapobieganiu nadgorliwości ludzkiej natury, polegającej na niemożliwości pozostania biernym w obliczu czegokolwiek. Tu mam na myśli kontynuację sztuki ciosania i dalszego rżnięcia w kamieniu. Dzisiaj zapewne już tylko na szkodę tego miejsca.

Poza tym, biznes musi się kręcić wszędzie. Bez względu na znaczenie i istotę miejsca. Tak jak na przykład w Kazimierzu Dolnym muszę zapłacić symbolicznego zeta, by zobaczyć panoramę miasta z Góry Trzech Krzyży (bez komentarza), tak tutaj trzeba wydać całe 6.99 funta, by w turystycznym ścisku przejść się dookoła porozrzucanych kamieni, niczym owce rzucone na polny wypas.

Nie wspominając już o bardziej wyrafinowanych formach konsumpcjonizmu i wyciągania mamony, jak cukierki toffi w kształcie elementów budowli Stonehenge lub łyżeczki do cukru zakończone według tego samego schematu.

Ta teraźniejsza forma traktowania, niegdyś świętego przybytku, nie za bardzo chyba przypadła do gustu unoszącym się ponad kręgiem duchom druidów - strasznie bowiem wieje. Moc wichru sprawia, jakby jakieś niewidzialne siły chciały rozdmuchać na wszystkie możliwe strony całą tą turystyczną gawiedź.

piątek, 2 lipca 2010

Aurea mediocritas ???

Lubię piątkowe wieczory. Jest to dla mnie czas, w którym mogę opatrzyć na krótką chwilę swoje filozoficzne odleżyny. Znikam wówczas na parę godzin w odmętach i krętych labiryntach systemów i teorii. Próbując dopasować poszczególne elementy ontologiczne, błąkam się po obszarach w których nic nie mogę przyjąć za dostateczny pewnik. Umysłowa masturbacja. Czysta hermeneutyka mniemań i przypuszczeń. Jakże ja uwielbiam się katować tym, co w mniemaniu ogółu jest zupełną stratą czasu.

czwartek, 1 lipca 2010

Pokrzepienie

Wczoraj, skorzystałem z wolnej chwili w nieprzerwanym ciągu trawionego czasu. Poświęciłem ją próbie odszukania odpowiedzi na dość trywialne pytanie: Co też siedzi w tej mojej głowie przez te wszystkie lata? Nastąpił moment zamyślenia i pozaracjonalnej odskoczni w głąb siebie. Po czym, jedyna klarowna odpowiedź, którą mój zdegustowany umysł zdołał z siebie wypluć wyrażała się w treści dość pretensjonalnej. Chodzi mianowicie o ogólny żal co do struktury i sposobu w jaki ten świat funkcjonuje. Burknąwszy pod nosem starą łacińską sentencję nihil novi sub sole, wróciłem do wykonywania codziennych czynności mających rzekomo wpływać na moje zawodowe morale. Co w rzeczywistości jest gówno prawdą, ale cóż - nie ja pierwszy i ostatni.