piątek, 23 lipca 2010

Szkockie poczucie humoru na płaszczyźnie językowej

Jakiś czas temu przeczytałem w jednej z tutejszych gazet o kursach języka angielskiego organizowanych dla szkockich policjantów. I nie był to bynajmniej artykuł w formie żartu. Wielu bowiem mieszkańców wysp narzekało na ciężar wynikający z braku płynnego porozumiewania się obu stron w "ojczystym" języku podczas rozmów telefonicznych. Pamiętam, że trochę mnie to rozbawiło. Skecz, który tu umieściłem, utrwalił mnie jednak w przekonaniu, że wszystko może być możliwe :)

4 komentarze:

  1. Ja siebie po kaszubsku nie kumam ni w ząb :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehehe! Ja kumam co nieco po śląsku, ale w niektórych śląskich miastach są takie miejsca, gdzie ni chu... nie kumam, co sie do mnie rozmawia :D
    Urok regionalizmów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam, to było chyba w 1990 roku. Nasz harcerski (zawiszacki) powrót z zimowiska z gór. Po drodze spotkaliśmy starą babcię, która z uśmiechem na licu wyskoczyła z tekstem: "Ot młodiaki - Juzio sferi?" Za nic nie mogliśmy skumać o co biega. Aż do czasu, gdy widząc nasz twarzowy paraliż, wydukała z siebie po naszemu - "Co młodzieży, już po feriach?". Różnie to bywa, nawet jeżeli czujemy się jak w domu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie rozumiem szkockiego:( a już na pewno ludzi mieszkających koło Glasgow..

    OdpowiedzUsuń