wtorek, 29 kwietnia 2008

Banał kwietnia - roku 2008

Chińska milicja odkryła w południowych Chinach fabrykę, która produkowała flagi wolnego Tybetu - poinformowały media w Hongkongu.


Hongkońska gazeta "Ming Pao" podkreśliła, że - co najciekawsze - zakład w prowincji Guangdong realizował zlecenia tybetańskiego rządu na uchodźstwie. Zamówienie złożono poza granicami Chin.

Pracownicy fabryki tłumaczyli się, iż nie mieli pojęcia o politycznym znaczeniu zamówienia. Jednak któryś z nich zobaczył flagę w telewizyjnej relacji z antychińskich protestów w Tybecie i swoim zaniepokojeniem podzielił się z władzami.

Tysiące tybetańskich flag "Made in China" przygotowano już do wysyłki. Milicja nie wykluczyła, że część z nich miała się pojawić na protestach w czasie wizyty sztafety z ogniem olimpijskim w Hongkongu.

W związku z incydentem chińskie władze zaostrzyły kontrole w zakładach.



GW 29.04.2008


( Wzniosłe idee i zamiary swoją drogą a biznes i interesy swoją drogą)


czwartek, 24 kwietnia 2008

Ten Czas...

Gdzieś na spokojnej polanie
otoczonej zewsząd starymi drzewami,
przykryci niebem gwieździstym,
siedzimy w grupie dookoła ogniska,
tacy młodzi, nieskażeni pędem świata.
Choć w głowach mało jeszcze wiedzy zdobytej,
to zalążki poznania już tlą się w nas niczym
płonące drzewo co ogień w potęgę uzbraja.
I na nic się zda ten strach co siedzi gdzieś
w głębi złowrogich podmuchów wiatru
i zdradliwego szelestu liści.
Wsłuchując się w baśnie i legendy
tych wielkich co mieczem sprawiedliwości
po raz kolejny pokój chcieli zanieść,
w wyobraźni budujemy własny świat,
przyobleczony mitem
trwałości i niezniszczenia.
Dziś po tych wszystkich latach,
rzeczy maja się już zupełnie inaczej.
Drogi każdemu wytyczyły szlak przeznaczenia.
I choć niektórych nie ma już nawet wśród żywych,
to na przekór losowi ten niedopalony kawałek drwa,
niejeden z nas chciałby jeszcze podłożyć
pod ten ogień z tamtych lat.





(Pamięci lat 1988-1992, no i może kolejnych dwóch, ale one nie miały już takiej charyzmy)

wtorek, 22 kwietnia 2008

Fotografia interpretowana na płaszczyźnie filozoficzno-egzystencjalnej przy minimalnym wkładzie naszej wyobraźni może zaprowadzić nas naprawdę bardzo daleko, pobudzając uśpione dotąd zakamarki naszego umysłu. To z kolei pozwoli nam doświadczyć nowych doznań z dziedziny od zawsze złaknionej poznania, której głównymi założeniami są odwiecznie zadawane pytania o istotę i sens; życia, przemijania, śmierci oraz najróżnorodniejszych doświadczeń, z którymi mamy styczność każdego dnia.
Zapraszam zatem do odwiedzin szalenie fotogenicznego bloga mojego kolegi z pracy Javiera. Niestety wszystkie tytuły i opisy zamieszczonych tam zdjęć są w języku hiszpańskim lub angielskim. Ale jak to głosił pewien napis na jednej z ławek sali wykładowczej legendarnego domu akademickiego "Amor" w Lublinie: "Przy odrobinie wyobraźni można schlać się samą zagryzką". Zatem ruszmy wyobraźnią i w drogę!

poniedziałek, 21 kwietnia 2008

poniedziałek, 14 kwietnia 2008

= Ten inny wymiar mojego Ja (czyli ćwiczenie wyobraźni w obliczu dni ostatecznych) =

Jest mi duszno. Uciska mnie powietrze wokół którego się obracam. Wszelkie zmiany nie mają się dobrze. Nie mogę odnieść własnej grawitacji do rzeczy, które niegdyś sprawiały mi radość, dawały poczucie wewnętrznego spełnienia. Nawet poezja ulega zwiotczeniu, zanim dotrze do mojej świadomości. Teraz jakieś dziwne cele i założenia życiowe obezwładniają we mnie to co dotychczas było miłe, wzniosłe i otulało mój intelekt bezpieczeństwem oraz pewnością. Na nic wysiłki i zmagania z własnym losem. Po prostu nie mogę dosięgnąć, tego stale tlącego się knota, tej z dnia na dzień topiącej się świecy jaką jest życie. Trudno jest powstrzymać to wewnętrzne obumieranie cząstek własnych możliwości, na rzecz wiecznego podporządkowania się komuś lub czemuś.


Czy widzisz te rozstępy skalne
tam na samym dole
tej olbrzymiej rozpadliny
Ledwie widoczna twoja postać
próbuje przedrzeć dłońmi
zastygłe połacie chmur

Chcę chwycić tą dłoń
poharataną przez noce
nieprzespanych snów
co wmówiły mi czym jest
ta miłość prawdziwa
zarówno do Ciebie
jak i świata całego

Już prawie mam
czuję twój puls
pod opuszkami
palców delikatnych
Chcąc podciągnąć do góry
to co najistotniejsze z całego
arche wszechrzeczy

Zaraz przy końcu
poddaję się jednak
I z krzykiem na ustach
obserwuję swoją rękę
lodem szkarłatnym pokrytą

Powoli chwila za chwilą
kruszeją cząstki mej egzystencji
a jej odłamki porywa od dawien dawna
znany ludzkości wicher północy
To on otacza bijące serca
klatka z sopli utkaną ...

Budzę się
zimnymi rękoma próbuję
odgarnąć mgłę zniechęcenia
z twarzy mojej

Na próżno
Po raz kolejny za późno
A tak mało brakowało

sobota, 12 kwietnia 2008

Brutalny Fakt ?

Nie, nie. To nie może być realne. To tylko sen. Najzwyklejszy pieprzony sen. Może nieco banalny, sprzeczny, czasami wręcz bestialski ale tylko sen.

... Cóż, znowu się myliłem.

A tak dobrze się czułem z biciem serca i pulsem po linii prostej, bez żadnych zbędnych diagramów.

czwartek, 10 kwietnia 2008

Klik Klak

Jak twój czas się skończy
dając kres dla twych dni
A ziemia co cię wydała
na powrót cię pochłonie
To wiedz jedno, że nic
po tobie nie zostanie
Z wyjątkiem niezmiennie
cykających zegarów

To one będą trwały rwąc sekundy
z kolejnych żyć milionów
Lecz tobie już nie będzie dane
wsłuchiwać się w rytm ich bicia

środa, 9 kwietnia 2008

Zarówno nocą jak i za dnia

Ciąży na mnie ostatnio jakieś wewnętrzne poczucie winy, którego nie jestem w stanie w żaden sposób określić a tym bardziej racjonalnie wytłumaczyć. Skąd pochodzi, jaki jest cel owej pokuty, którą miałbym niby odegrać? Jakieś zaczątki bliżej niesprecyzowanej immanentnej frustracji próbują zakłócić mój i tak mętny codziennością spokój. Czy mam stać się wobec tego, własnym sędzią, karzącym się wobec przewinień, które tak naprawdę nawet nie miały miejsca w moim życiu? Lecz są jedynie namiastką absurdu będącego wytworem mojego wciąż niezidentyfikowanego mózgu. To jest jak proces samobiczowania, gdzie każde uderzenie rozcinając twoją skórę, ukazuje ci prawdę o sobie samym. Z czasem, powoli schodzące strupy z twojego umęczonego logiczną nieścisłością ciała, torują jedynie drogę następnym uderzeniom na świeżo co zrośniętą tkankę twojej egzystencji. Czy istnieje na tę dolegliwość jakiś opatrunek?

wtorek, 8 kwietnia 2008

Wiosna

Wiosna
najlepsza pora by pozbyć się
wszystkich zwiędłych i suchych liści
chowanych po kieszeniach
jako pamiątkę urodzajnych niegdyś dni
co zimową szarzyzną zostały przykryte

Wiosna
rodzi się nowe życie
a wraz z nim świeża gama zapachów
co siłą swą zachęca nas znowu
do robienia tych oklepanych bukietów
tak dobrze pasujących do naszych kieszeni

Wiosna
czas zieleni, śmiechu i radości
wspólnych rozmów, aż po świt
przy oparach tanich win
czas wzlotów i upadków
czas zapomnienia *



* ( Aby wspomnienia nigdy nie ustały: 1997-2002, Filozofii, Karolinie, Natalii, Zuzie, Pitule, Kornetowi, Białemu, Długiemu, Miłkowi, Dąbrówce, Hansowi, Luce, Robakowi, mojej żonie Elizie.)

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Wielki spisek ???

Po obejrzeniu dokumentalnego filmu "Zeitgeist", doszedłem do wniosku, że istnieję tylko wtedy, gdy zamknę oczy. Choć i to nie jest pewne na 100 %.

niedziela, 6 kwietnia 2008

piątek, 4 kwietnia 2008

czwartek, 3 kwietnia 2008

Moja złudna wizja pokuty

Gdy opadnę już z sił doszczętnie,
a moje nogi i ręce staną się tylko
kawałkiem uschniętej kłody
połączonej z mętnym mózgiem
Czy wtedy nadal będziesz
widział we mnie człowieka,
pełnego mocy i wiary w to
czego nigdy osiągnąć nie mogłem?
Czy też zrzekniesz się mnie
w imię potępienia mojej nieudolności
i wyplujesz w głębiny zmroczone
krwią wyklętych,
gdzie pojęcie czasu i przestrzeni
nie będzie już miało żadnego znaczenia?

środa, 2 kwietnia 2008

Zapach podziałów

"... jej rodzona córka, która zajrzała kiedyś przez ordynarne wścibstwo do jej nocnika w sypialni, opowiedziała mu, że i owszem, prawda, że nocnik jest złoty i z herbami, ale to w nim, w środku, to najzwyklejsze w świecie ziemskie gówno..."*

Niektóre stwierdzenia mówią same za siebie. Więc po co ten kult jednostki, ten wszechobecny podział klasowy? Tak bardzo podsycany przez najrozmaitsze czasopisma, programy telewizyjne i cały ten ogólnodostępny szajs, który tak naprawdę niczemu nie służy.

* Cytat pochodzi z powieści Gabriela
García Márqueza "Sto lat samotności".

wtorek, 1 kwietnia 2008

Czcze gadanie lecz warte zachodu

Nie jestem ani doskonały, ani dumny ze swojego życia. Poprzez czczą mowę, mogę jedynie pocieszyć się gadką o uczynieniu mojego życia lepszym, bardziej niezawodnym. Ten stan utrzymuje się zazwyczaj kilka dni, zanim powróci do punktu wyjściowego, czyli stanu "mojej osobistej żenady". Jednak nie warto zagłębiać się tak w personalne frustrację by szukać politowania i zrozumienia u innych. Nie tędy droga, każda próba podniesienia się ponad własną ułomność (nieważne jak długo będzie trwać) już jest warta uznania. To co czyni z nas jednostkę ludzką to nieustanna walka z "sytuacjami granicznymi"*. Możliwość zmiany, akceptacja losu, analiza własnych działań i próba zaszczepienia w nas tej transcendentalnej iskierki otuchy jest bez wątpienia bardzo ważna. Do póki czujemy, że coś możemy osiągnąć, ulepszyć, naprawić, stworzyć niekoniecznie na płaszczyźnie materialnej, gdyż ta jest prawie zawsze krucha, nie zaprzestawajmy tego czynić. Nie do zniesienia jest popaść w stan intelektualno-fizyczno-emocjonalnej samo destrukcji. Chrońmy też nasze uszy i umysły od różnego rodzaju nawiedzonych ulepszaczy ludzkiego losu i manipulatorów naszych istnień. Nie ma nic gorszego niż wewnętrzny nieład, zakłócony dodatkowo dawką nieuzasadnionych lub mało przekonywających pouczeń. Jak to Sted mawiał - "Każdy jest strażnikiem swego ognia".


* Sytuacje graniczne (podstawowe cztery to śmierć, walka, cierpienie, wina) termin zaczerpnięty z filozofii egzystencjalistów. Jednym z jego przedstawicieli był Karl Jaspers. Podstawowym założeniem Jasperowskiego rozważania o człowieku było przekonanie, iż człowiek staje się w pełni sobą jeśli wzniesie się poza swój biologiczny porządek istnienia w celu odkrycia swej własnej istoty. Może to osiągnąć w oparciu o owe sytuacje graniczne. Polega to na umiejętności zaakceptowania przez jednostkę nieuchronnych kolei losu z jakimi się spotykamy. Tylko w bezpośredniej konfrontacji z cierpieniem, chorobą, śmiercią najbliższych, najróżniejszego rodzaju nieszczęść jakie nas dotykają, możemy doświadczyć kruchości i niestałości naszego istnienia. Pogodzenie się z owymi zagadnieniami (a nie próba ich negacji, skazana z góry na niepowodzenie) jest w stanie uczynić z nas człowieka myślącego, wrażliwego na bodźce świata zewnętrznego.
PS: To tylko krótki zarys, gdyż samo zagadnienie sytuacji granicznych jest jak rzeka.