tę śmierć
którą trzymam w dłoniach
nie nazywam jeszcze własną
na razie obracam ją delikatnie
pieszczotliwie tnę nią proste linie rąk
wystawiam na słońce
na podmuchy wiatru
i szelest liści zeschniętych
tę śmierć
z którą się bratam
przy butelce wódki
nazwę prawdziwą
kiedy przyjdzie na to czas
18.08.15.
środa, 26 sierpnia 2015
niedziela, 23 sierpnia 2015
Siła Haiku
"Nie zawsze haiku, które piszesz, musi być wspaniałe, ale nawet nie wspaniałe zdejmuje ogromny ciężar z twoich ramion - całe to osobiste brzemię. Pisać haiku to wyskoczyć z siebie, to zapomnieć o sobie i odetchnąć świeżym mentalnym powietrzem"
Kenneth White "Niebieska Droga" s.89
***
kurz na nogach
rozległy horyzont
pcha mnie do przodu
rozległy horyzont
pcha mnie do przodu
Kopacz
piątek, 21 sierpnia 2015
Arché wędrowania
Jest już blisko. Jest coraz bliżej. Niezliczona ilość wędrowania, rozmów z samym sobą, odcisków na palcach nóg, litrach wypitego piwa dobiega końca. Kieszenie świecą pustkami. Ostatnie zaskórniaki starczą ledwie na setkę wódki, która spożytkowana pod głową frasobliwego Chrystusa dobrze się przyjmuje. Pozostaje już tylko daleka podróż do domu. Tak krótko a jednak z dużym balastem rozmyślań, wspomnień, wrażeń ulokowanych w głębinach kołatającego serca. Metafizyczny bagaż, którego nie sposób skraść w jakikolwiek możliwy sposób. I oto właśnie chodzi w niepoprawnym przeżywaniu życia...
środa, 5 sierpnia 2015
Uśmiecham się do ludzi
za każdym razem
kiedy myślę, że umarłem
budzę się o tej samej porze
wstaję z łóżka myję zęby i piję kawę
nie wiem ile w tym jest mnie
ale wiem, że muszę
bo tak właśnie wyścieliłem sobie
własne gniazdo
każdego popołudnia
wsiadam do tego samego autobusu
i jadę do pracy
w której uśmiecham się do ludzi
kładąc z tacy przed ich wypoczętymi sylwetkami
kawę, herbatę, piwo, wódkę
lody, kotlety, ryby, zupy, sznycle, combry, zrazy...
jestem na ich każde zawołanie
bez względu jak się czuję
uśmiecham się
mając wrażenie ze wargi
przyrosły mi już do zębów
i czasem z tego uśmiechu
wpadnie mi do kieszeni
niezła dniówka
smutnego kasjera w markecie
a czasem dostanę w ryj
nieskromnym słowem
zrugany jak pies
z podkulonym ogonem
uśmiechem łatam
niewygodną sytuację
i wracam do domu
tą samą drogą
dając odpocząć na kilka godzin
wargom sennie opadającym
na wyblakłe od światła zęby
kiedy myślę, że umarłem
budzę się o tej samej porze
wstaję z łóżka myję zęby i piję kawę
nie wiem ile w tym jest mnie
ale wiem, że muszę
bo tak właśnie wyścieliłem sobie
własne gniazdo
każdego popołudnia
wsiadam do tego samego autobusu
i jadę do pracy
w której uśmiecham się do ludzi
kładąc z tacy przed ich wypoczętymi sylwetkami
kawę, herbatę, piwo, wódkę
lody, kotlety, ryby, zupy, sznycle, combry, zrazy...
jestem na ich każde zawołanie
bez względu jak się czuję
uśmiecham się
mając wrażenie ze wargi
przyrosły mi już do zębów
i czasem z tego uśmiechu
wpadnie mi do kieszeni
niezła dniówka
smutnego kasjera w markecie
a czasem dostanę w ryj
nieskromnym słowem
zrugany jak pies
z podkulonym ogonem
uśmiechem łatam
niewygodną sytuację
i wracam do domu
tą samą drogą
dając odpocząć na kilka godzin
wargom sennie opadającym
na wyblakłe od światła zęby
sobota, 1 sierpnia 2015
Subskrybuj:
Posty (Atom)