czwartek, 27 marca 2008

Donikąd

Chodź, podaj mi swoją dłoń
a zabiorę cię w podróż po naszej historii
Droga którą pójdziemy jeszcze ocieka krwią
tych co polegli w ludzkich potyczkach
Nie pytaj mnie po co ani dlaczego
Zazwyczaj na puste pytania
istnieją puste odpowiedzi
Tak to już bywa
Instynkt drapieżcy i samozniszczenia
nie łatwo ujarzmić i od siebie odrzucić
Na razie nie zanosi się na żadne zmiany
i tak już pozostanie ku chwale człowieczeństwa
Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość
ciągle na czerwono

poniedziałek, 17 marca 2008

Mentalność pełna sprzeczności

Zarys fragmentarycznych przemyśleń wyrwanych z kontekstu ogólnego:

  • reżim - jedna z tysiąca niedoskonałości historii człowieczeństwa, jednak o olbrzymim polu rażenia (ZSRR, Chiny, Kambodża) . Jego celem jest podporządkowanie sobie wszystkiego wbrew woli mających się podporządkować. Reżim upadla, odbiera godność, człowieczeństwo, powołanie do wolności i wolnej myśli. Szerzy niewyobrażalne zniszczenie w imię pustych ideałów wyobcowanych jednostek, pochłaniając dobra kulturalne i cywilizacyjne tworzy ranę, która zabliźnia się latami pozostawiając długowieczne znamię na historii. Obecnie większość historii składa się z owych ran, których ciągle przybywa. Mam tu na myśli chociażby ostatnie wydarzenia w Tybecie.
  • ustanowienie Kosowa (od wieków związanego z Serbią) niepodległym państwem osobiście uważam z porażkę, która tylko rozjuszy Serbów i wzmoże przemoc na ziemiach wciąż pamiętających jeszcze wręcz bratobójcze wojny jakie towarzyszyły rozpadowi Jugosławii. Problemy na tle etnicznym i religijnym są bardzo trudne do rozwiązania i często bywają w ogóle nierozwiązywalne, pozostawiając po sobie tylko morze wiecznie sączącej się krwi.
  • rasizm - ideologia (której być nie powinno) przyjmująca założenie wyższości niektórych ras ludzi nad innymi (jest to nieco dziwne stwierdzenie, biorąc pod uwagę, iż wszyscy mamy po dwie nogi, dwie ręce, mózg, jedno serce i w ten sam sposób oddajemy stolca. Gdzie jest więc ta wyższość? Problem rasizmu jest wciąż aktualny. Będąc już parę lat w Londynie, zastanawiałem się ostatnio nad jedną rzeczą (bodźcem do moich rozmyślań były rozmaite artykuły na temat przejawów rasizmu w Polsce), jak można być rasistą nie widząc w życiu czarnego, chińczyka, hindusa, araba czy żyda? Nie znając ich kultury, obyczajów, przyzwyczajeń? Zwłaszcza w Polsce, gdzie jak przewinie się jakiś czarny lub hinduski czy azjatycki osobnik głównie jako student na uniwersytecie to jest to wielki sukces. Piszę to, gdyż jak zaznaczyłem wcześniej mieszkam w Londynie, mieście w którym mówi się ponad setką języków ( jak nie więcej), kilkudziesięcioma akcentami. Miejscu mieszczącym w sobie splot kultur i ras praktycznie z całego świata. Podczas mojego pobytu w stolicy Anglii, miałem mnóstwo razy okazję pracy z najróżniejszymi ludźmi, będącymi przedstawicielami różnych nacji, kultur, tradycji i religii. W Polsce nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem, dlatego tu w Londynie mając już pewien bagaż wiedzy i doświadczeń mogę bez ogródek zostać rasistą (jest to tylko hipoteza nie mająca swego spełnienia, gdyż nie jestem idiotą). Wyobraźmy sobie jednak taką sytuację: Oto do Londynu przyjeżdża kilku pajaców z naszej młodzieży wszechpolskiej lub jakiś innych skrajnie prawicowo pustych i nie mających żadnej racji bytu organizacji odrodzeniowo-narodowych. Rozmieszczamy naszych "aryjczyków" w kilku punktach miasta; Tooting Brodway, Brixton, Camden Town i Piccadilly Circus z transparentami i okrzykami typu - niech żyje biała rasa, brudasy, kolorowi, pedzie, lesby, żydzi, masoni i cykliści precz. Diagnoza takiej akcji jest bardzo prosta do przewidzenia, nasi "rasowi słowianie" zostają z miejsca zlinczowani zanim pojawi się pierwszy radiowóz. Oto cała filozofia rasizmu.

czwartek, 13 marca 2008

Lapida 10

Wiem, że taka jest rzeczywistość i musimy ją zaakceptować często wbrew naszej woli, zwłaszcza w dobie "kapitalnego kapitalizmu". Jedynym lekarstwem umożliwiającym nam uniknięcie tego co chciałbym zaraz opisać jest umiejętny sposób wybicia się ponad przeciętność, tak by zagwarantować sobie jako taką niezależność lub po prostu stać się jednym z nich tzn. ulepszaczem samopoczucia. Do czego zmierzam? Mianowicie do tego, iż ciągłe wysłuchiwanie "mądrości" naszych przełożonych, zwierzchników, kierowników, dyrektorów, prezesów, wszelkiej maści menadżerów i liderów jest jak ropiejący wrzód na dupie naszej zmurszałej cywilizacji. Ilekroć będziesz starał się go wydusić on i tak będzie pęcznieć.

wtorek, 11 marca 2008

Puste pytanie

Gdzie byłaś moja miła zagłado,
gdy w ślepym szale
darłem swą skórę na strzępy,
dając upust nieczystej krwi?

... podstępna retoryka nie wymaga wysiłku odpowiedzi.

Teraz już spokój,
znikła potrzeba pośpiechu.
Stojąc samemu w tłumie zatrutych słów,
wyczekuję na chwilę wytchnienia.

sobota, 8 marca 2008

czwartek, 6 marca 2008

Dłonie nieco zmęczone, lecz w dalszym ciągu zdolne przenieść ciężar trosk z jednego miejsca w drugie. I tyle w tym radości co wewnętrznej satysfakcji z tego, iż póki co jestem w stanie podołać niespodziankom przyszłości, które znane są przede wszystkim z ogromnego spichlerza prze najróżniejszych figli jakie płata nam los.

środa, 5 marca 2008

Powidoki

Nie wiem gdzie jestem, idę drogą bez zamierzonego celu. Chyba do domu. Jakiś pan smarka na ulicę za nic mając spojrzenia przechodniów. Mijam go obojętnie. Wsiadam do autobusu bez większego zaangażowania, rozsiadając się wygodnie na niczym sobie foteliku niosącym na sobie odciski tyłków prawie z całego świata, obserwuję mrowie twarzy bez wyrazu. Wszystkie są takie same. Oczy, uszy, nosy, jakieś zakrzewia włosów. Nic nowego. Niektórzy próbują nawiązać coś na styl rozmowy między sobą. Błahostki. Ja tam słyszę tylko szum wiatrów i kapanie wody. O co tak naprawdę chodzi z całym tym życiem, z jego istotą i jakością? Kiedy zgaśnie wreszcie ten płomień poczęcia tułaczki i ciągłych decyzji, który już teraz tli się żarem beznamiętnym. Z jednego miejsca przemieszczamy się w drugie. Dni, tygodnie, miesiące, lata, dekady. Ten sam rytm, nic nowego. Wysiadając spoglądam na człowieka, który uwypukla swój system wartości w postaci moczu oddawanego na kontener do składu butelek. Szum wiatrów i kapanie wody przybiera na sile, czyniąc zamęt siermiężny na dwie półkule mojego mózgu, co daje całość. Miliony strzępów myśli zmieszane razem uniemożliwiają mi wyrażenie tego co chciałbym wyrazić. I wiem, że tak już zostanie. Pewnych rzeczy nie da się przywrócić do stanu początkowego. Stanu czystej nieskazitelności.

poniedziałek, 3 marca 2008

Światła Północy

Zabierzcie mnie,
najlepiej jak najdalej stąd.
Gdzieś na głęboką północ,
na białe połacie śmierci.
Gdzie stanę się łatwym łupem,
w szponach niedźwiedzia białego.

A jeśli miałbym już przeżyć,
to chciałbym być niczym ta foka
nieskażona łapskiem człowieczym,
co spokój swój w stadzie roztacza.

Z dala od świateł cywilizacji
i nędznych zawodzeń
ludzkich mądrości.

I gdyby mi przyszło tam zginąć,
to nawet łzy wspomnień bym nie uronił.
Zimne powietrze w nozdrza wciągam,
nadchodzi czas ucieczki,
gdzieś na głęboką północ.



Hajnówka - Londyn
01-03.03.2008