piątek, 23 grudnia 2016

Końcówka

ten rok był jak smuga światła
niknąca w odmętach nocy
jak ogon spalonego paliwa
na niebie po samolocie
rozmywający się w pustce
przestrzeni
bez szans na powrót
na déjà vu
tego co minęło

sobota, 10 grudnia 2016

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Na nic Cheruby

myślę że sięgam dna
myślą mową i uczynkiem
pod przykryciem dobrego życia
rozbudzam w samotności
śpiące Demony
stopniowo
jeszcze w omamach lęku
i resztek przyzwoitości
daję im dostęp
do pełni mojego
skurwysyństwa
skrywanego skrzętnie
pod dawno już zgniłymi
korzeniami Drzewa
poznania dobra i zła

wtorek, 29 listopada 2016

62 dni wewnętrznych konwulsji i torsji

– Co pan robi od rana do wieczora? 
                           – Znoszę siebie. 

 E.M. Cioran Aforyzmy  


Nadchodzi grudzień a po nim styczeń. Dwa znienawidzone miesiące. Czarne karty roku. Jedna po drugiej. Zgrzyt rozpaczy, wstręt, zniechęcenie. Nocne rwanie zębami rogów poduszki przy zaciśniętych pięściach. Pod ręką brak wystarczającej ilości naczyń mogących pomieścić zawartość tych dwumiesięcznych wymiocin. Do tego dochodzi jeszcze ten jebany śnieg. Pojawiający się i topniejący. Wszechobecna plucha i mokry glut ciągnący się po podeszwą buta. Oblepiona błotnistymi smarkami czasoprzestrzeń i ja wciśnięty w głąb samego siebie. Pochlipujący cicho, kipiący od wkurwu, nie szukający u nikogo pocieszenia a tym bardziej zrozumienia.

piątek, 18 listopada 2016

Banał listopada - roku 2016

Jutro "ludzki" rząd pod egidą nieomylnego "człowieczego" Kościoła Powszechnego intronizuje Chrystusa na Pana i Króla. Najwidoczniej do tej pory przez dwa tysiące lat był On tylko znikomym cieniem i prostym cieślą. Ale dzięki nam Polakom i mesjanistycznej Polsce, pomogliśmy w końcu Bogu jedynemu stanąć po stworzeniu wszechświata na nogi. Duch absolutny został wreszcie określony. Unia powinna się wstydzić. Kobiety po zabiegu aborcji powinny się zarżnąć. Pedały wykastrować. Innowiercy i ateiści odkręcić gaz. Wiwat Wielka Polska. Obecność prezydenta obowiązkowa.


środa, 9 listopada 2016

Białe zniechęcenie

Szkoda, że zaczął w tym roku stosunkowo wcześnie. Fala frustracji przeszła przez moje ciało, kiedy jeszcze znajdowałem się w łóżku. Wystarczyło przeciągnięcie budzącego się oka w stronę okna. A przecież było tak pięknie poprzedniego dnia. Wszakże zimno, ale sucho i rześko. Czyste niebo dodawało otuchy i potęgowało realizację zamierzonych planów na następny dzień. Praktycznie wszystko prysło, rozmyło się wraz z ujrzeniem śnieżnej poduchy przykrywającej wszystkie moje chęci. Najgorsze jest to, że poducha wciąż rośnie, a puch walący z góry nie zamierza ustąpić. Przynajmniej przez następne X godzin...


poniedziałek, 7 listopada 2016

***

jeszcze chwila
a obumrze we mnie wszystko
co określałem mianem wartości
jeszcze moment
a sens który stanowił niegdyś
o wartości wsiąknie w ziemię
bezpowrotnie

piątek, 4 listopada 2016

Moje Epicentrum

"Jedyne czego pragnął, to siedzieć w swoim małym pokoiku, sam ze sobą. Sam ze sobą."
 
 Charles Bukowski  "Historie o zwykłym szaleństwie" s. 264

wtorek, 25 października 2016

Wzywa Śmierć

wzywa śmierć
znad kupy zgniłych liści
wiatrem splątanych drzew
i brudnych butelek po wódce
leżących po obu stronach drogi
tynkiem ze ścian odpadającym
siłą zabiela moje blade czoło
ręce topi w rowie z wodą
a nieposłuszne nogi
prostuje sztywno
jak w trumnie
wzdłuż popękanego asfaltu ulicy
z krawężników wieko tworzy
piachem i mokrą ziemią
w oczy sypie
usta knebluje starą gazetą
i wciska pięścią na drugą stronę
szepcząc nad kroczem
Amen

czwartek, 20 października 2016

Po emigracyjny "stolczyk"

Dzisiaj mija równo trzy lata jak po dziesięcioletniej emigracji za granicą postanowiliśmy powrócić do kraju. Żyjemy na swoim wiążąc koniec z końcem. O reszcie nie chce mi się mówić. Szkoda słów na ten średniowieczny zaścianek mieniący się mesjaszem narodów. Zresztą nie wiem czy mam prawo zabierać głos nie będąc patriotą a tym bardziej katolikiem. Wśród rzeszy posiadających boski monopol na prawdę i światopogląd zapewne jawię się jako zdrajca i zakała polskiego społeczeństwa stawiany na równi z lewakami, pedałami, pedofilami, żydokomuną i gorszym sortem. A i Chrystus mianowany rangą biskupów na Króla i Pana nie może mi pomóc bo pierdolę wszelkie konwenanse i nie mam zamiaru przyporządkować się oczekiwaniom polaczkolandii. O ja nieszczęsny po-emigracyjny zakalec. Cóż począć, jak dalej żyć gdy nawet Bogurodzica królowa polski odwraca ode mnie swój zbawczy i miłosierny wzrok...

niedziela, 16 października 2016

***

pełnia księżyca
świst północnego wiatru
wskrzesza dźwięk Furin

wtorek, 11 października 2016

Moja Jesień...

Jesień przedmiotów martwych. A raczej stopniowo obumierających. Do ostatniej chwili trzymających w sobie wyrazistość, wielowarstwowe piękno zachowane jeszcze po oderwaniu się od korzenia żywego serca. Kolorowe pejzaże z wolna pochłaniane przez naturalny rozkład i nadchodzącą szarość...


sobota, 8 października 2016

Refleksja z okresu Po ...


Przez ostatnie kilka dni udało mi się powrócić do bycia sobą w absolutnym tego słowa znaczeniu. Wdrążyłem w siebie idee niezdefiniowanego, razem z mnóstwem kasztanów, żołędzi, pożółkłych liści, deszczu, wiatru, piwa i nieskończonych godzin spędzonych na wędrowaniu w samotności. Wszakże trasy, które przemierzałem znam od podszewki, ale za każdym razem stanowi to absolutum novum, gdyż odkrywa na nowo to co przeszłe, przeżyte i zapomniane. Nadaje na kilka chwil formę ciągłą, wyrazistą. Umożliwia mi być tam, gdzie w istocie rzeczy czas uległ zatrzymaniu. I właśnie te kilka dni w roku pozwala mi się zebrać do kupy by zanurzyć w namacalnym rozpamiętywaniu czasu przeszłego, tonąc w nostalgii i zapomnieniu rzeczywistości.


Reasumując ten wpis wiadomość z ostatniej chwili:

Pilne: tvn48

W centrum Lublina podczas rutynowej kontroli, patrol policji przyłapał Michała K. pseudonim "Kopacz" na nieudolnym spożywaniu alkoholu w miejscu publicznym. Zatrzymany nie chciał się wylegitymować, recytując bliżej nie znany traktat filozoficzny, przerywany co chwilę tikami raczej alkoholowymi niż nerwowymi. Po użyciu środków przymusu bezpośredniego i próbie alkomatem zatrzymany miał 2.4 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Z ustaleń policji wynika, że Michał K. to żonaty, bezdzietny mieszkaniec Hajnówki, absolwent filozofii lubelskiego UMCS, szeregowy pracownik hotelu w Białowieży, aktywny bloger wiązany przez policję z ruchami anarchistycznymi. Współpracownicy oraz sąsiedzi potwierdzili u zatrzymanego skrywaną, zaawansowaną chorobę alkoholową. Grozi mu grzywna.

 Materiał zebrał i opracował do wiadomości publicznej Piotr P.

niedziela, 25 września 2016

Ta Noc

ta noc
jest ostatnią nocą
w moim życiu
te gwiazdy
ten szum wiatru
ułożenie chmur na niebie
ujadanie psów
i ryk jeleni w oddali
szmer kornika w drewutni
równo ułożone polana drzew
to już nie powróci
kolejnego dnia...

wtorek, 20 września 2016

Wczesnojesienny wkurw...

Ostatnio wszystko mnie wkurwia. Ludzie, wykonywana praca, sytuacje w których się obracam. Codzienna rzeczywistość w której muszę chcąc, czy nie chcąc brać udział. Wytchnieniem jest tylko pobyt w domu. Stado kotów czyniących chaos wewnętrzny, zgraja psów rządzących na zewnątrz. I to wycie jeleni dobiegające znad mrokiem nocy pokrytej Puszczy...

wtorek, 30 sierpnia 2016

Gdy z wolna podnoszą się mgły

Sierpień dobiega już końca. I nie ukrywam radości z tego powodu. Nigdy bowiem nie przepadałem za tym miesiącem. Zresztą jak za całym latem. Tę porę roku zawsze uważałem za nudną, jednolitą masę sparzoną słońcem, statyczną zielenią i wypełnioną mrowiem upierdliwych turystów. Dobrze więc poczuć ponownie w nozdrzach narastający chłód wieczorów. Obserwować z wolna nadchodzącą szarość i podziwiać wyblakły majestat roztaczających się krajobrazów. Jednym słowem - Jesień. Czas tysiąca kolorów, melancholii, mżawki, obumierania pejzaży, unoszących się mgieł i pary ulatującej z ust przy każdym głębokim oddechu.
Wyczekuję z niecierpliwością jej pełni. Zwłaszcza października. Miesiąca w którym będę mógł odlecieć w zapomnienie pobytem w Lublinie oraz topić wzrok i umysł w najnowszej książce Stasiuka "Osiołkiem". Nadchodzi piękny czas...

niedziela, 28 sierpnia 2016

***

Śmierć
jak przeszłość
przeżytych chwil
Śmierć
jak z rany cieknąca krew
Śmierć
jak rak toczący ciało
Śmierć
jak każdy mijający dzień
Śmierć
jak przystań chłodząca
bicie serca...

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Poemat z pustki wyjętych Ideałów

o jakże rzygać mi się chce
na porządek świata
który przebiega
jak w ścieku
odorem bijącym
i na te mordy
roześmiane
ociekające smrodem
wewnętrznym
z kolorowych czasopism
i na wiadomości
gównem sycących
nas kolejnymi
wybuchami bomb
i "poległymi" bohaterami
krzywej historii
dratwą naciąganych
do strony prawej
i na pomniki
i na ołtarze
płonące tęcze
i na falangi
obwisłych penisów
mających rację
i siłę wody święconej
i na ten motłoch
w galeriach handlowych
i na piłkarskich stadionach
i ten przy cmentarzach 
i wiecach państwowych
pogwizdujący
na nutę swoich bąków
z dupy ulatujących
i na wszystko co tłumi
człowieka -
istotę o jednym
tylko życiu

piątek, 19 sierpnia 2016

Hajnówka - Białowieża Towarowa

O godzinie siódmej przekroczyłem Nieznany Bór i ruszyłem przed siebie. Droga jaką sobie obrałem miała około 20 kilometrów i była nią nieczynna kolej ciągnąca się z Bielska Podlaskiego przez Dubicze Osoczne, Hajnówkę i kilka małych osad, aż do Białowieży Towarowej. Tam też kończył się tor.


Pogoda sprzyjała wędrówce i nie stanowiło to dla mnie zniechęcenia, że po piętnastu minutach buty bulgotały mi już pod naporem porannej rosy pokrywającej trawy. Cel miałem jeden - iść wzdłuż torów, rozglądając się na boki. Jak zwykle co jest najpiękniejsze przy tego typu wypadach, towarzyszy ci absolutna cisza i spokój.


Występujące zakłócenia mają charakter czysto naturalny. Jak na przykład stado żubrów pod których kopytami trzask łamanych gałęzi wypełniał przestrzeń, lub nagły zryw myszołowa. Moją uwagę przykul dość pokaźny szkielet zwierzęcia. Po długiej szyi mogłem się hipotetycznie domyślić, iż był to jeleń. Choć poroża wokół nie znalazłem.


I mimo monotonii drogi wcale nie było mi nudno. Piękno i doskonałość natury sprawia niezapomniane wrażenia i doznania zasilające na stałe rezerwuar wspomnień.



Po półtorej godzinie marszu doszedłem do Czerlonki, małej wsi będącej niegdyś osadą robotników leśnych. Niegdyś znajdowała się tu piękna stacja kolejowa, która z racji swoich walorów estetycznych i zabytkowych została przeniesiona w 1999 roku do Hajnówki, gdzie służy jako Centrum promocji regionu. Sama Czerlonka swoje lata świetności ma już dawno za sobą.



Oczywiście co jakiś czas swoje zmęczenie musiałem wspomóc kanapką i łykiem wina z dolnej półki.
Ten zwyczaj pozostał mi już z lat studenckich i na stałe wpasował się w moje wędrownicze zwyczaje. Skutkiem ubocznym jest czasami powrót do domu na prostych nogach, ale jak na razie dzielnie sobie z tym radziłem. Całe szczęście, że słońce nie paliło tak mocno w czapę. Dzięki temu można częsciej było przyłożyć szyjkę do ust.



Po dziesiątej minąłem Miejsce Mocy i powoli zbliżałem się do Białowieży. Choć sam tor zatacza lekki łuk omijając centrum wsi. I tu natrafiłem na pierwszy przejaw ludzkiej obecności, który powitał mnie wesołym trajkotaniem: Czy życie panu niemiłe. Bo jak spostrzegłem wbijałem się prosto pod turystyczną drezynę, która na całe szczęście poruszała się z prędkością moich nóg.


Przeżyłem. Pociągnąłem łyk wina i ruszyłem dalej. Prosto oczywiście. Pejzaż nie uległ zmianie od ostatnich godzin. Po obu stronach rozciągała się Puszcza w całej swojej okazałości i potędze.



W swoim wewnętrznym zamyśleniu i błogości, którą przeżywałem nawet nie odnotowałem jak szybko przeciąłem kolejną osadę Grudki, znajdującą się prawie przy pieszym i rowerowym przejściu granicznym z Białorusią. Byłem coraz bliżej celu swej podróży.



Powoli wynurzałem się z leśnych czeluści i podążałem wśród pól i obrzeży Białowieży do ostatniego przystanku.








Białowieża Towarowa, kres wędrówki i mozolny powrót o giętkich nogach do domu. Było pięknie.

niedziela, 14 sierpnia 2016

Jasność widzenia

siedzę
końcem palców miętolę
rąbek książki
za oknem
zaczyna się ściemniać
w oddali rechot gówniarstwa
do mnie dociera tylko
odgłos srającego psa
po którymś tam piwie
stwierdzam że wszystko
jest chuja warte
zamykam książkę
i z wolna osuwam się
na dno

czwartek, 11 sierpnia 2016

Awaria???

Krążą pogłoski, że podczas modyfikacji elektrowni atomowej w Białoruskim Ostrowcu upuszczono przez nieuwagę reaktor atomowy...


Jak podaje Ministerstwo Energetyki Białoruskiej - Zagrożenia promieniowania nie stwierdzono...

środa, 10 sierpnia 2016

Lapida 56

Twarze bez wyrazu. Pozbawione jakichkolwiek rys inteligencji. Pochylone niezgrabnie do dołu. Martwo wpatrzone w ekraniki swoich plazmowych telefonów. Zalegają chodniki, przystanki, skwery, autobusy oraz wszelkie możliwe obszary użyteczności publicznej. Nawet rozmowy prowadzone bez patrzenia w oczy wydają się być suche, tępe, nieposiadające głębi oraz przekazu. Najsmutniejsze jest to, że ten stan będzie się pogłębiał. I wątpliwe jest odszukanie antidotum ratujące te wypatroszone młode umysły przed falą cywilizacyjnego konsumpcjonizmu.  

niedziela, 7 sierpnia 2016

piątek, 5 sierpnia 2016

Monotonia życia "szczęśliwego"

Moje życie składa się z Pustki i spokoju. Rano przeważa ból głowy towarzyszący mi, aż do rozpoczęcia pracy. Potem nadchodzi dziewięciogodzinny proces ciągłych uśmiechów i dobrego samopoczucia. Odbywa się on nieustannie wokół stołów pełnych złaknionych strawy ludzi o najróżniejszych kategoriach. Przerywnikiem jest słanie przysłowiowych "kurw" na zapleczu. Po czym następuje ponownie pełna gotowość roześmianego ryja. Wieczorami po powrocie do domu, a raczej późną nocą moje wnętrze wypełniają mgły i wilgoć tocząca się z okolicznych łąk i pól. Dominuje zapach lasu i dymu ulatującego z kominów pobliskich domostw. Gardło doznaje chwilowego chaosu przy przełykaniu któregoś tam z kolei kliszka wódki. Oczy rozmazują się na maczkiem zapisanych stronach książek. Umysł skupia się na kontrolowaniu nieustannego zmęczenia ciała i duszy. Po iluś tam godzinach następuje faza zwana ochłapem snu. Zza zamkniętych drzwi słychać harce kotów i ujadanie psów za oknem. Nieprzytomny zrywam się na odgłos budzika. Moje życie składające się z Pustki i spokoju wita kolejny jednakowy dzień. I ten znajomy ból głowy...

piątek, 29 lipca 2016

Nuta ukojenia

wieczorny śpiewak
muzykant mgłą pokrytych łąk
arią solową przy akompaniamencie
świerszczy i chóru
rechoczących żab
podbija serca sennych drzew
i wiatrem kołysanych traw
samotny maestro -
Derkacz

środa, 27 lipca 2016

Siesta

Jest taki czas, kiedy przysłowiowo i dosłownie można mieć wszystko w dupie. Osobiście uwielbiam ten stan. Jednakże biorąc pod uwagę normy społeczne w których jesteśmy na amen zakorzenieni, wydaje się on być szalenie trudny do pełnej realizacji. Ja staram się czerpać naukę od naszych kotów. Najlepsze ku temu są wolne chwile i ospałość fizyczno psychiczna, która notabene stale mi towarzyszy. Tak więc nie opieprzając się chwytam każdy dogodny moment, by w harmonii z tymi nihilistycznymi czworonogami móc realizować ich koci styl bycia...


sobota, 23 lipca 2016

Piękny Czas...

To był piękny czas. Dziesiątki kilometrów przebytych w leśnej głuszy. Litry wypitego piwa i rozmów bez końca. Teraz znowu cisza. I tylko wieczorny śpiew derkacza ratuje przestrzeń przed martwotą.


środa, 13 lipca 2016

Ocaleni, co się przez nasz dom przewineli *

"Jest je­den as­pekt, pod którym zwierzęta prze­wyższają człowieka - ich łagod­ne, spo­koj­ne cie­sze­nie się chwilą obecną." 

  Arthur Schopenhauer













* Niektórzy pozostali z nami. Inni natomiast znaleźli dobre domy :)

wtorek, 12 lipca 2016

Człowiek to brzmi durnie - kontynuacja zapomnianej historii ...


Na któreś tam setnej stronie książki Swietłany Aleksijewicz "Czasy Secondhand - Koniec czerwonego człowieka" - wyczytałem migawkę wspomnień kobiety, która twierdzi, iż w całym stworzeniu Boga, najbardziej udały mu się tylko rośliny i drzewa. Nie trzeba mi było głębszej refleksji nad powyższym stwierdzeniem, by absolutnie zgodzić się z anonimową bohaterką reportażu. Samo pojęcie człowieka budzi we mnie immanentne obrzydzenie i wstręt, włączając w to swoje własne istnienie. Od czasu ukończenia studiów filozoficznych, idea człowieka jawi mi się jako abstrakcyjne pojęcie zwierzęcia uzurpującego sobie władzę nad wszechświatem, bez jakichkolwiek konsekwencji, włączając w to jego własną eksterminację ( po co, dlaczego ???). Istota dzikiego chama ewoluująca na przestrzeni tysiącleci wyrosła na materialistycznego gbura, zagubionego w swojej wolnej woli w zawiłych zakamarkach historii. Egzystencjalny relatywizm funkcjonujący w jego mózgu, sieje tylko zniszczenie i wypaczenie pierwotnie istniejących wartości, stanowiących niegdyś obiektywne absolutum. Chylę czoła znudzeniu, obojętności i podwalinom nihilizmu...

PS: Jednakże wierny stwierdzeniu Arystotelesa, głoszącemu iż człowiek uderzając innego człowieka przestaje być człowiekiem, przejawiam w sobie minimalną empatię do gatunku którego jestem elementem.

czwartek, 7 lipca 2016

Walc na nutę Pustka

martwe karty historii
wdeptujące się w ziemię rzesze
zalegające półki marketów
i obojętność spojrzeń na ulicy
serc samotność w ścianach domów
wytarte albumy zapomnienia
rzeczywistość brnąca po omacku
w ślepy zaułek nicości

  - tak się nazywa każdy dzień tygodnia

środa, 6 lipca 2016

To co było, jest, nastanie bądź nigdy się nie wydarzy...

Nastał chłód. Niebo zostało zdeformowane przez setki kropel deszczu zalegających na szybach okien. W domu panuje przyjemny półmrok i cisza przerywana poświstywaniem wiatru próbującego wedrzeć się do środka przez komin. Koty drzemią w swoich leniwych pozach rozsiane po najróżniejszych zakamarkach domostwa. Psy chowają się w budach wystawiając tylko końcówki swoich czarnych nosów. A ja siedzę martwo zapatrzony w dal i daję się ponieść bezkresowi myśli. Myśli z których każda z osobna tworzy pejzaż snu, marzenia za niezdefiniowanym. Stanowiąc kwintesencję tego co było, jest, nastanie bądź nigdy się nie wydarzy...

sobota, 18 czerwca 2016

Buszujący w Buszu


W poszukiwaniu skarbów. Pogorzelce 2016.

środa, 8 czerwca 2016

Nic nie robić...

Sielsko. Przelubownie. Spokój i wyciszenie. Nic się nie chce i nic nie trzeba robić. Psy swoje, koty swoje, żona swoje, ja swoje.  Owo "swoje" sprowadza się w naszym "rodzinnym" słowniku do całkowitej stagnacji, lenistwa, przeciągania się w trawie, nad miską z jedzeniem, nad butelką piwa i wszelkimi udogodnieniami. Ja razem z psami i kotami sumiennie kultywuję ten rytuał. Ilekroć mam ku temu okazję i sposobność. Gorzej z żoną, która na wieść o dniu wolnym ulega całkowitej mobilizacji co suma summarum owocuje tradycyjną obserwacją: - zaczyna ją nosić. Tym razem zaniosło ją (ja zapewne jeszcze spałem) na łąki, co zaowocowało nawet ładną fotografią...