czwartek, 28 maja 2009

Z pożółkłej karty II

Pętla czasu

poniedziałek
wtorek
środa
czwartek
piątek
sobota
niedziela ...

I tak
przez całe życie


Lublin 1997

wtorek, 26 maja 2009

Niebo nad Berlinem

"Wystarczająco długo byłem poza. Wystarczająco długo nieobecny. Wystarczająco długo poza światem. Pozwól mi w końcu wejść w bieg jego historii." *



Świat śmiertelników, widziany na wskroś oczami dwóch aniołów, unoszących się nad powojennym Berlinem. Gdzie jeden z nich pragnie zaznać poczucia skazitelności i niedoskonałości istnienia. Tak jak wszystkie postacie, jakie przyszło mu obserwować przez tysiąclecia pełnienia swojej boskiej misji.
Pełna poetyczności, retorycznych pytań, niepełnych odpowiedzi, zmagań z własną egzystencją wraz z jej wszystkimi słabościami - historia losu człowieczeństwa i targanego miłosnym uniesieniem do ziemskiej kobiety - anioła . Przedstawiona w nad wyraz ciekawym filmie, jakim jest dzieło Wima Vendersa "Niebo Nad Berlinem".



* cytat i kadr pochodzą z wyżej wymienionego filmu

sobota, 23 maja 2009

Prawie północ. Z komputerowej play listy w kiepskim wydaniu mp3, wiązanka najrozmaitszych utworów. Króluje "Morphine" i utopijna literatura anarchistycznego absurdu w stricte filozoficznym wydaniu , którą uwielbiam . Fala czerwonego wina i wiśniowej nalewki rodziców, przelewa się słodko przez ten rarytas, jakim jest pięciodniowy relaks, będący wynikiem uzbieranych nadgodzin w monotonnej pracy. Jest bosko, spokojnie i upojnie. Tak jak być powinno. Szkoda tylko, że to co naprawdę przydatne, trwa tak krótko. Właściwie to jest już grubo po północy, ale co z tego???!!!!



środa, 20 maja 2009

Cień bez smaku

Ilekroć gdy przysłaniasz twarz cieniem
Wszystko dookoła traci swój smak i aromat
Migdały na stole i suszone owoce w koszu
Herbata w kubku i gorzka kawa w filiżance
Nawet czerwone wino kwaśnieje w ustach
A spożywany posiłek jest jak morski piasek

Pozbawiony życiodajnych kolorów w oczach
Gnuśnieję wbity w fotel gdzieś w rogu pokoju
W półmroku wśród kurzu i pajęczych sieci

wtorek, 19 maja 2009

Po raz kolejny ...

Nosiłem się dzisiaj z zamiarem napisania wiersza. Już z samego rana, jakaś mała iskierka wewnątrz mnie podgrzewała swoim żarem twórcze pokłady mojego Ja. Nie trwało to jednak tyle, ile oczekiwałem. Choć było naprawdę blisko. W drodze do parku zaczął padać deszcz, a moje natchnienie noszone niczym płód w matczynym łonie, znikło natychmiast rozmyte w tysiącach spadających łez. Przystanąłem na chwilę, obserwując bacznie jak bezowocnie wsiąka razem z nimi w osuszoną słońcem ziemię. Zawróciłem. Może jutrzejszy dzień da mi kolejną szansę. Chroniąc jednocześnie przed twórczym poronieniem.

czwartek, 14 maja 2009

Lapida 23

Okulary

kiedy zdejmę okulary
widzę ludzi
bez twarzy
bez oczu
bez ust
bez uszu
z włosami

Lublin 1995


Świat postrzegany oczami krótkowidza, jawi się jako zupełnie inny wymiar, stan rzeczy. Jest to na ogół rzeczywistość zdominowana przez potęgę rozmazanych zjawisk, postaci, przedmiotów. Będących stale pod przykryciem, nigdy nie opadającej mgły. Wiecznie utrzymujący się szkic, zarys tego, co bez odpowiednio dopasowanych szkieł, nigdy nie nabierze przejrzystych kształtów i kolorów. Wystarczy dystans dziesięciu metrów, by z każdej napotkanej osoby uczynić bohatera wprost z azjatyckich filmów grozy. A światła latarni ulicznych, traktować niczym eksplodujące błyski rodzących się gwiazd. Zupełne przeciwieństwo konkretu.

środa, 13 maja 2009

poniedziałek, 11 maja 2009

Samogon smrodu i wewnętrznego zepsucia

Śniłem o koszu pełnym owoców przesiąkniętych cierpkim zapachem zgnilizny, stanowiącej meszkowaty osad niechlujstwa, wynikający z nieprawidłowego obcowania z rajskimi obiektami rozkoszy. Odór był tak silny, iż zacząłem odczuwać dosyć intensywne dławienie przez sen. Jako, że znajdowałem się w pozycji siedzącej lekko pochylonej, wypływające z moich spękanych ust stróżki śliny, opadały wprost na moje bezwładne ręce. Powieki drgały w szaleńczej samoobronie przed intensywnością smrodu i pełzającego w obślizłym tańcu robactwa, przeszłych doświadczeń z zakresu kreowania fałszywego obrazu świata, otulonego pancerzem zrozumienia i moralnej przyzwoitości. Wraz z nozdrzami targanymi przez spazmatyczne skurcze, jawiły się niczym samozwańczy duet wystawiający swoje zmysły na próbę przyszłych dni. I tylko dzięki Twoim kosmykom jasnych włosów, łaskoczących delikatnie moje zroszone potem czoło, byłem w stanie na nowo otworzyć oczy. Strząsając jednocześnie pleśń, która wykorzystując te kilka minut nieświadomości zdążyła pokryć znaczną już część mojego ciała, stanąłem ponownie na nogi.

wtorek, 5 maja 2009

Takie miejsca ...

znam takie miejsca
gdzie z drzew zamiast liści
kwiaty w kształcie rozdartych
serc spadają
a deszcz w postaci łez
jak przezroczyste sople lodu
roztopione na ołtarzu zapomnienia
bez wołania o pomoc i litość
w otchłań ziemi
w najgłębszą jej czerń
beznamiętnie wsiąkają

piątek, 1 maja 2009