Zawsze uważałem, że jestem człowiekiem, który trzeźwo patrzy na otaczający go świat
i nie ma żadnych urojeń. Tak było, aż do pewnego dnia. Pamiętam to było upalne popołudnie
wczesnego lata. Wracałem właśnie z uczelni, mając za sobą ostatni egzamin poprawkowy.
Rozkoszując się widokiem pięknego i mądrego świata usłyszałem nagle głos:
- Przyjacielu.
Rozejrzałem się wokoło, ale nic nie spostrzegłem.
- Hej, przyjacielu tutaj jestem.
Schyliłem się do dołu i zobaczyłem mały zwykły kamień, który powiedział:
- Podnieś mnie przyjacielu, a pokażę Ci absurdalność i głupotę tego świata.
Byłem nieco zaskoczony, ale go podniosłem i oczom nie wierząc zobaczyłem wokół siebie same
kamienie.
- Chodź, pora udać się w długą podróż - powiedział kamień. Więc poszedłem mijając kolejne
kamienie.
- Te kamienie idą do pracy, a te do szkoły - wskazywał mi kamień na chodzące kamienie.
- Ale jak kamienie mogą chodzić do pracy lub do szkoły? - spytałem zdziwiony.
- Normalnie, bo to są ludzkie kamienie - odpowiedział kamień.
Rozmawiając tak z kamieniem szedłem główną ulicą, aż ujrzałem duży bazar, gdzie mnóstwo
kamieni kłóciło się ze sobą.
- Rozmawiają jak prawdziwi ludzie.
- Nieprawdaż? - powiedział kamień.
- Chodź dalej, pokażę Ci coś jeszcze - powiedział kamień. I zaprowadził mnie do budynku
przypominającego szpital.
W środku pokazał mi martwe kamienie i te, które już niedługo miały umrzeć.
- Co się z nimi teraz stanie? - spytałem nieśmiało.
- Zostaną wyrzucone na gruz - rzekł kamień.
- No, ale pora już na nas. Tutaj jest zbyt ponuro - powiedział kamień.
Tak idąc dalej zobaczyłem kamienie rozmawiające przez telefony komórkowe.
- Czy to są kamienie biznesmeni? - spytałem.
- Tak wyglądają, ale to tylko nędzny żwir - wskazał kamień.
Rozmawiając tak dalej ujrzeliśmy procesję kamieni, która czciła Wielkiego Kamienia.
Z ciekawości spytałem kamienia.
- Powiedz mi kim jest ten Wielki Kamień?
- Ten kamień?
- Tak.
- To pustak, zwykły prosty pustak, taki jak cegła z otworkami.
Nagle zobaczyłem, że kamień płacze.
- Dlaczego płaczesz kamieniu? - spytałem.
- Bo to wszystko jest takie skamieniałe ...
Z krzykiem na twarzy i zlany potem obudziłem się w środku nocy na kupie gruzu.
Michał Kopaczewski
Lublin 1998 ( opowiadanie opublikowane w piśmie literacko-filozoficznym "Dictum")
Kamień jako alegoria wszystkiego, jak w wierszu Szymborskiej "W rzece heraklita"
OdpowiedzUsuń