poniedziałek, 1 czerwca 2015

Drogi żelazne

Kiedyś tętniła życiem. Bez pośpiechu z tym charakterystycznym świstem. Sunęła z wolna swoje małe koła. Stukocząc rytmicznie niosła ze sobą ładunki drzewa do okolicznych tartaków. Przy okazji zabierała na swoje metalowe plecy robotników lub samotnych wędrowców wynurzających się z gęstwin lasu jak nieokiełzane duchy. Lubię przebywać w tych miejscach. Przykucnąć, przysiąść na rdzą pokrytych, wciśniętych w ziemię, ukrytych w chaszczach szynach wąskotorówki. Zatrzymać się na resztkach zanikających stacji, spoglądać na zarośnięte szlaki przywołujące przeszłość. W tej ciszy leśnego majestatu próbuję wyobrazić sobie ten czas, dni w których świst małej ciuchci zapowiadał jej rychłe nadejście. Gwar rozmów ludzi pilnujących przewożonego ładunku. Przemykających wagoników jak strzały znikające w przeszytych torami przestrzeniach lasu. Wyobrażam sobie, że jak Janek Pradera wskakuję na jeden z nich i daję się ponieść w podróż do minionych czasów. Czasów, które minęły bezpowrotnie a jedynym motywem ich realności i historii jest pamięć wryta głęboko w stal pokrytą rdzą i zarośniętą leśną roślinnością.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz