Tragizm a zarazem groteska komercyjnego trybu bycia wygląda w sposób następujący:
- nieważne jaki mamy nastrój
- nieważne w jakim stanie zmęczenia wracamy po pracy do domu
- nieważne w jaki sposób podejmujemy próby zasłużonego zrelaksowania się w chwilach, gdy mamy do tego prawo
- nieważne czy cokolwiek robimy
Zawsze jesteśmy zmuszeni oglądać do usranego te same gęby. W reklamach, gazetach, telewizji, sklepach, przystankach, na murach, ogrodzeniach itd. Dzisiejszy świat wygląda tak, jakby poza usranie znanymi Kowalskimi nie istniał już żaden Kowalski szaraczek.
Osobiście stawiam olbrzymiego brązowego klocka (najchętniej z niestrawionymi do końca przez mój spragniony wszelkiego rodzaju żarła cywilizacyjnego żołądek) na wszelkie do usranego (bo jak długo można) znane gęby, ryje, mordy, pyski, klaty owłosione czy ogolone, rozwodników czy po raz czterdziesty w związku, wiernych czy zdradzających, tańczących z gwiazdami czy też bez gwiazd, na lodzie czy w wodzie, z immunitetem czy bez, z przeszłością agenta czy walczącego o lepsze jutro demokraty, Bolków czy Lolków...
Sram na ich wszystkich. Kropka.
Hej:))))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,ze po napisaniu tego tekstu, emocje troszkę opadły....
Pozdrawiam :))))
O Reno nawet nie wiesz jak. Ale ma metafizyczna złość odnośnie tego splugawionego cyklu jakim podąża ten świat jest jak wrząca lawa.
OdpowiedzUsuń