O tym, że większość społeczeństwa polskiego ma problemy z tradycyjną polską mową, nie trzeba zbytnio przypominać. Nic więc dziwnego, że przymykając nieco oko na poprawność językową, jesteśmy coraz częściej skłonni zaakceptować nie wiadomo skąd pochodzące i mające swoje miejsce narodzin tzw. neologizmy.
Jeden z nich, który ostatnio przykuł moją uwagę był zawarty w jednej z ogólnodostępnych gazet w artykule w którym wypowiadała się pani... psycholożka.
Nie za bardzo wiem jaki jest sens owego wyrazu zastępujący dobrze znany i w przeciwieństwie do tego zachowujący powagę znaczenia oraz stanowiska naukowego jakim jest zwrot 'pani psycholog'.
Stopień zdziwienia a zarazem rozbawienia z wyżej wymienionego neologizmu pozwolił mi stworzyć jego kontynuację, którą znając nasze podejście do zagadnienia poprawności w bliżej nieokreślonym czasie zaczniemy się bezceremonialnie posługiwać. W tym przypadku nowe określenia stopni naukowych:
- sędziożek, sędziożka
- doktoreczek, doktoreczka
- socjolożek, socjolożka
- filozofek, filozożka
- historożek, historożka
- pedagożek, pedagożka
- psycholożek, psycholożka... itd, itd...
Sumując - pszyszłem, wyszłem, jażem, tyżem kluski z ryżem.
Lublin
Ble! Na co dzień pracuję z ludźmi, dla których "przyszłem, wziełem, poszłem" nie stanowi najmniejszego problemu. Paskudztwo! I jest to cięzka rzecz do wyplenienia. Żeby nie rzec niemożliwa.
OdpowiedzUsuń