Śmierć jest nieodłącznym motywem mojego życia. Jest jakby jego kontynuacją bez możliwości powrotu do jego poprzedniego stanu, który w miarę upływu czasu staje się coraz bardziej nużący, pozbawiony treści, przygnieciony ciężarem egoizmów. Ciągły napływ nowych doznań egzystencjalnych sprawia, że coraz bardziej śni mi się przekroczenie tej granicy między życiem a dalszym życiem.
=Ja=
(Moja stara myśl umieszczona na pierwszej stronie mojej pracy magisterskiej oraz zapisana jako pewnego rodzaju "intro", również na pierwszej stronie tomiku wierszy Sylwii Plath "Godziny nad ranem", który ostatnio czytałem po raz setny.)
To Tales chyba (według Diogenesa Laertiosa) powiedział, że życie i śmierć to jedno...
OdpowiedzUsuńWięc jesteśmy nieśmiertelni!?
OdpowiedzUsuńTrochę się omyliłem... Dokładnie to brzmiało: "Śmierć się nie różni od życia". Na pytanie "Dlaczego nie umierasz?", odpowiedział: "Właśnie dlatego". :)
OdpowiedzUsuńA jednak umarł... Nie to co Elvis...
Jak to śmierć się nie różni od życia?
OdpowiedzUsuńJuż ja wolę przytulać się do żywego brzydala , niż do najpiękniej zabalsamowanego królewicza z bajki:))))
Jacyś dziwni ci starożytni byli... ;)
OdpowiedzUsuń