wtorek, 16 grudnia 2008

Nocne powidoki, złowieszcze wrażenia ...

I znowu po tylu dniach wzniosłego wyludnienia, strzępy wspomnień, zamyśleń, przemyśleń, rozmyślań, planów, planowań mkną przed siebie niczym północny wiatr, bez możliwości jakiejkolwiek realizacji ze względu na niepohamowaną szybkość z jaką transferują przez moją głowę. Światła ulicy we władaniu nieruchomej nocy oślepiają moje na wpół przymknięte oczy. Jak truchło sflaczałe niosę swoje ciało do przybytku odpocznienia, zdając sobie sprawę z tego, iż do zrealizowania celu dzieli mnie brutalny dystans nocy do dnia oraz miejsca w którym aktualnie się znajduję razy może trzydzieści sześć przystanków w przód. Na nic się zdadzą majaczenia płyt chodnikowych. W obliczu luster kałuż również pozostaję nieugięty. Cel został obrany, nakreślony, starannie naszkicowany i wypielęgnowany. Teraz pozostaje tylko oparte na wyznaczonych założeniach, ślepe realizowanie ślepo wyznaczonych założeń. Potrząsaniem głowy we wszystkie możliwe kierunki, odrzucam zbliżający się sen. Myśl o kubku gorącej herbaty rozgrzewa trzewia wyobraźni. Ta walka nie potrwa zbyt długo. Opadam pogrążony w pustce, w maniakalnej otchłani możliwości doświadczania i opisu doznań. Resztką sił staram się wydostać na zewnątrz jak najdalej od zmagań z jutrzejszym dniem. Na próżno. Kolejna przegrana pod przykryciem nocy. Teraz w nicości myśli, w próżni rozłączonych synaps, pochylam swą głowę bezwiednie zgodnie z ciężarem ciała lekko do przodu. W oddali daje się jeszcze słyszeć szept echa zjednoczonych odgłosów, zbitych w jeden monotonny dźwięk: Czy można iść do przodu, klucząc przez większość życia niczym pies na łańcuchu w miejscu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz