czwartek, 10 grudnia 2009

Lapida 29

Na świecie co rusz daje się słyszeć dość powierzchowne stwierdzenie, będące wynikiem rozpaczliwej frustracji człowieka na temat spotykających go nieszczęść:

Jeżeli Bóg istnieje to dlaczego dopuszcza tyle zła?

Przyjmijmy jednak założenie, że nie istnieje:

Kogo wówczas będziemy obwiniać, by rozładować nasze relatywne emocje?

17 komentarzy:

  1. ...trudny temat poruszyłeś....bardzo...
    .uważam,że jest.....!..
    ..a nieszczęścia??...cóż...sami chcieliśmy mieć wolna wolę...
    ....łatwo kogoś obwiniać o swoje złe wybory i mylne decyzje.......

    OdpowiedzUsuń
  2. z decyzjami to jeszcze pół biedy, bo można obwinić siebie. gorzej z takim złem ( cierpieniem), któremu nikt nie zawinił. na przykład nieuleczalne choroby, które nie są winą trybu życia czy brakiem dbałości o zdrowie... albo dlaczego, za co, w imię czego cierpią zwierzęta...

    OdpowiedzUsuń
  3. ja WIEM, że ISTNIEJE - I OBWINIAM SIEBIE!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Michale, właśnie ostatnio podczytywałem Dawkinsa Boga urojonego oraz krytykę tegoż, autorstwa Alistera McGratha. Z perspektywy tych dwóch lektur - Dawkins wypada, jak dzieciak, który chce, ale nie może.

    W innej książce (W co wierzymy choć nie potrafimy tego dowieść), najwięcej wiary mają w sobie ateiści, którzy wierzą (SICSICSIC), ze Boga nie ma (jak tego dowieść?). Każdy z nich twardo opierając się na empirii i dowodach naukowych w równym stopniu nie potrafi DOWIEŚĆ, że go nie ma i każdy, nie wychylając się przed szereg, przecząc sobie samemu twierdzi, że Boga nie ma. Można by ich zapytać: Macie dowód?

    Odpowiedź oczywista.

    Gdyby był Bóg - nie dopuściłby do zła, które niszczy świat. Gdy Boga nie ma zło nie przestaje istnieć? Dlaczego, skoro on miał być wszystkiemu winien?

    Śmieszna sprawa wierzyć. Śmieszna sprawa nie wierzyć. Każdy ma swoją drogę, lecz nie ma prawa niszczyć innych, a to stara się robić Dawkins pisząc o wszelkich religiach i wierzących ludziach, jako (bez mała) kretynach. Na szczęście między "stara się" a "wychodzi mu" jest spora różnica.

    Nie wiem czy istnieje i nie wiem czy wierzę. Takie życie.

    OdpowiedzUsuń
  5. ..też nie WIEM,czy istnieje....ale WIERZĘ......

    OdpowiedzUsuń
  6. wiem że nie ma Sw Mikołaja choć nie jestem w stanie tego udowodnić...

    Stawiam za to na chaos, którego nie da się ogarnąć ani podporządkować,
    ani na nim zarobić.

    Niestety porażająca większość wierzących ma wiedzę na temat swojej religii i historii porównywalną ze znajomością matematyki..dodawanie, odejmowanie itd a i tak stosuje ją wedle własnego widzimisię.

    przy czym nie urażę nikogo kto w/w słów nie weźmie do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzmy sobie najpierw na pytanie: Monizm czy dualizm?

    OdpowiedzUsuń
  8. ...jeśli "coś" nie istnieje to nie ma potrzeby temu zaprzeczać :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. może diabła będziemy obwiniać, albo niesmiertelna teściową?

    OdpowiedzUsuń
  10. ha, ja jechałam ostatnio wieczorem pociągiem osobowym przez centralna Polskę. W wagoniku obok mnie siedzieli panowie w wieku 45+, wracali z pracy, raczyli się piwkiem i papierosami (a jakże, po pracy przecież trzeba się zrelaksować).

    I oni nie mają problemów z rozstrzygnięciem, kogo obwiniać! "Żydy i masony"! I co by się nie działo: winni są "Żydy i masony"!

    OdpowiedzUsuń
  11. Bóg istnieje, przynajmniej w moim świecie i głowie, to tylko idea, punkt odniesienia, nie potrzebuję dowodów i pytać 'dlaczego?'.

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajna się dyskusja zrobiła z komentarzy. Zwykle jak w internecie wchodzi się na Boga, zaraz leje się krew:)
    Osobiście mam silną wiarę w Boga, której nie potrzebuję sobie udawadniac empirycznie. Dla mnie on po prostu jest. Dla jednych to nieracjonalne, dla mnie raczej transracjonalne. Cenię sobie zdrowy rozsądek, ale nie przeszkadza mi to byc teistą.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mój Boże...Ciebie być nie może...:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Większość cierpienia i zła wyrządzamy sobie bez wątpienia my sami. Obok tego jest całe mnóstwo czynników od nas niezależnych, które czasami potrafimy przewidzieć co pozwala nam zminimalizować niepożądane skutki. Kwestia udziału Boga w tym stałym zmaganiu się człowieka z przeciwnościami losu; Pamiętam jak podczas jednego z kazań w kościele, pastor przytoczył pewną analogię odnośnie bytu wyższego i tworzywa przezeń tworzonego: Jeżeli garncarz ma ochotę wyrzeźbić z gliny piękny dzban, ale w międzyczasie najdzie go kapryś by przytwierdzić ucho zamiast w miejscu na to przeznaczonym, całkowicie w innym. To czy dzban może mieć pretensje do swojego mistrza (czyli twórcy) o to, iż uczynił tak a nie inaczej? Wiem brzmi to nad wyraz despotycznie, ale ja się z taką wersją zgadzam. Możemy mieć pretensje o wszystko, ale czy to nasze zawodzenie coś zmieni? Taka kolej rzeczy, taki los. I jak nam się to nie podoba, w porządku. Mamy do tego prawo.

    Immanuel Kant jeden z charakterystycznych filozofów w historii tej dyscypliny naukowej, twórca filozofii transcendentalnej,wypowiedział kiedyś dość ciekawe stwierdzenie: Nawet jeżeli Boga nie ma, to cóż stoi nam na przeszkodzie żyć tak jakby istniał.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kopaczu, nawet jeśli Bóg jest - czasem żyję jakby nie istniał (w sumie chyba większości się zdarza). Jeśli chodzi o wiarę, to moja chodzi o kulach. Co do Boga - może jest, może jest czyjąś ideą. Ponoć wiara jest łaską, więc są dzbany, które maja uszy gdzie indziej.

    Może Bóg jest urojeniem, a może jest urojeniem, że jest urojeniem? Przechodziłem przez różne etapy - teizm, panteizm, animizm (w pewnym sensie), agnostycyzm, deizm i żadna z tych desek nie okazywała się na tyle wytrzymała, bym się utrzymał na powierzchni (oczywiście istnieje możliwość, że ja nie byłem dość wytrzymały, ale tu znów wchodzi na scenę słynna łaska - w co najmniej jednym przypadku :).

    Tropię.

    OdpowiedzUsuń