czwartek, 19 maja 2011

Na nowo po staremu

Teraz już tylko jedna droga uchyla swojej ciągłości moim nogom. Droga w tę i z powrotem. Codziennie wydeptuję na niej swój własny monotonny rytm. Mantra stóp. Niesłyszalna dla szarego przechodnia, natomiast posiadająca pełne zrozumienie dla drzew chaotycznie rozścielonych po obu stronach zmęczonej tarciem opon szosy. Na tym wyrwanym z kontekstu topografii świata odcinku, przemierzam swoje życie każdego sennego poranka oraz naszpikowanego harmiderem odgłosów aglomeracyjnej dżungli popołudnia. Każdy kamyk, pęknięcie, wyżłobiona deszczem wnęka, skrywa cząstkę mnie. Czasem siłą wiatru wydobywa ją i zdmuchuje na pobocze. Szamotana chwiejnością nastroju, prędzej czy później skruszona ponownie wraca na wyłożoną żwirem, asfaltem i płytami ścieżkę. Uwięziony w miejskim labiryncie z prostym korytarzem. Żadna chwila radości i siły ducha nie jest w stanie przebić kolczastych zasieków tego jebanego miasta. W którym, co najwyżej zamiast natchnienia mogę nadziać się na przeżutą zieleń w postaci gówna, wyplutego prosto z dupska policyjnego konia na zakorkowanej ulicy. I tylko przy spuszczonej głowie, z niedbałym krokiem prącym instynktownie do przodu, daje się dostrzec ten wystrzępiony, choć jakże skrupulatnie pielęgnowany w sobie obraz; porannej kawy z matką, kieliszek śliwowicy z ojcem. Całe 38 metrów kwadratowych dorastania z widokiem zachodzącego słońca za centralą z ósmego piętra. Szczekanie psów, bicie dzwonów, gówniarstwo pałętające się wokół blokowych ławek... . Jednym słowem nienasycenie tęsknoty.



Londyn 19.05.11

11 komentarzy:

  1. Ale Cię dopadło. Miasto jak miasto, jak każde środowisko, w którym przyszło nam liczyć dni i czekać na następne, czasem wkurwia, najłagodniej to ujmując. Całe życie mieszkam w mieście, tym, czy innym. To jest jedyna przestrzeń w jakiej się mieszczę, w której potrafię wyznaczyć swój rewir polowania na życie.
    Wieś, las, góry... okay, na krótko. Jakoś po niedługim czasie mam chęć pruć żyły z nudów i wyć do księżyca, np. Poza tym na wsi często boli mnie głowa od tego cholernego świeżego powietrza.
    Ogólnie dobrze jest; może gdzieś jest lepiej, ale do cholery gdzie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładny slajd, choć tyle w nim tęsknoty...chyba za tym, co już nie wróci?Beztroską dzieciństwa?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nienasycenie jawi mi się erotyzmem, nic na to nie poradzę, przepraszam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Samie, to miasto jest przeludnione w wskroś. A to mnie zabija. Ten "human traffic". Ale jeszcze troszkę. Najwyżej trzy lata i osiądziemy na stałe prawie, że w Puszczy Białowieskiej. Tam zaś, mogę już mieć dozgonny ból głowy! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na pewno nie wróci Słodka. Co najwyżej będzie się jeszcze oddalać. Wspomnienia i pozytywne "rozczulanie" może spowolnić ten proces :)

    Margo: Nie musisz. Twoja twórczość mówi sama za Ciebie przez Ciebie. Hot !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kopaczu! Spójrz na to szerzej - może i z dupska konia coś tam wypada, ale jest to pozytywny powiew teog za czym tęsknisz! Wycie psów! Co jak nie to daje nam donośnie do zrozumienia, że miasto miastem, ale życie się toczy! Zawyj sobie (z autopsji wiem, że to pomaga!) do księżyca. Daj upust zamieściu tkwiącym w tobie, równie silnie jak we mnie (tak mi to wygląda).
    Auuuuuuuuuuuuuuu!
    szamanick

    OdpowiedzUsuń
  7. a moze tak pokochac, to co daje ci mozliwosc spelnienia marzen. tak wykorzystac, ublizyc , wziasc co potrzebne i na tym zbudowac marzenia. nie kojarzy ci sie to z czyms. duzo zlosci :-) albo?

    OdpowiedzUsuń
  8. Praktykuję Szamanie tą metodę. Początek sięga chyba Kosarzysk ... ;)

    Brakciszy: Nie da rady. To nie to miejsce. To nie to miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  9. No jacha, zapomniałam o tych moich dyrdymałkach :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Prawie w Puszczy Białowieskiej, powiadasz Kopaczu. I co Ty tam będziesz robił, poza pisaniem na blogu oczywiście:-)
    Kurcze, przecież tam jest więcej komarów niż drzew, krzaków i trawy razem wziętych! O innym robactwie kąsającym, żmijach i takich tam nawet mi się nie chce myśleć. To chyba trudniejsze do zaakceptowania niż to, co koniowi z dupska wypada. Zresztą może się mylę, ludzie lubią często mnie zdumiewające rzeczy, i pewnie tak ma być.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapewne zajmę się sprzedawaniem grzybów i jagód przy szosie ;)

    OdpowiedzUsuń