środa, 18 listopada 2009

Gdzieś między górą a dołem

na skrzydłach wiatru szybując
strącam kolejno sople lodu
z zamarzniętych krawędzi dachów
i tylko czasem,
gdy ta cholerna grawitacja
daje znać o sobie
opadam
przybierając postać
zastygłego w bezruchu motyla
wyczekuję następnego podmuchu

6 komentarzy:

  1. ....gdyby nie grawitacja bylibyśmy jak te Anioły...:):)....piękny bardzo wiersz......

    OdpowiedzUsuń
  2. I kto nam odebrał skrzydła?! Wiatr?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja będąc motylem nie czekałabym na podmuch:) Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, przechodząc pod zamarzniętymi dachami, trzeba uważać na głowę, bo można dostać soplem, a to może być bolesne :-)
    Z wiatrem szybuje się daleko. Nie przeszkadza mi odpoczywać motylem między podmuchami.
    Fajny obrazek. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję uprzejmie za wszystkie subiektywne przemyślenia. I niech wam sprzyjają dobre wiatry, byle nie za silne, bo wtedy o równowagę trudno. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń