Nigdy nie przepadałem za datą 31 grudnia a 1 stycznia. Od kiedy pamiętam, ten czas zawsze był dla mnie okresem chwilowej frustracji. Stare śmieci za sobą nowe przed sobą, wszystko od początku jak w błędnym kole. Pikanterii dodają jak zresztą co roku "figle losu", czasem nawet pozytywne. Poza tym tradycyjna kontynuacja naszej mozolnej wędrówki wzdłuż linii życia.
Jak chcesz z mozołem,to idź sam. Pa,pa
OdpowiedzUsuńJa 31 grudnia porządkuję wspomnienia układam w pudełeczku, przewiązuje wstążeczką kończąc kokardkę i wkładam do szufladki. Szufladka ma zameczek więc kluczyk przekręcam dwa razy i .... ten kluczyk wyrzucam. To bardzo radosne chwile.
Nie wrócę już tu. Przecież mam nową szansę.
Pozdrawiam jednak serdecznie. M.
Twoje życie w takim razie musi być wypełnione mnóstwem zamkniętych szuflad. Strzeż ich w razie jakby ktoś próbował otworzyć ją jednym z twoich wyrzuconych kluczyków, których zapewne też będzie przybywać na zewnątrz z roku na rok.
OdpowiedzUsuńNie tak dużo, domykam piątą. W pierwszej bez kłopotu zmieściłam 16 lat. Nawet nie trzeba było upychać kolanem. Potem już było nieco gorzej. Ale daję radę. W komódce mam jeszcze szufladkę na ten rok, później wyniosę do piwnicy I kupię następną,ale już trzema szufladkami. Łatwiej wynosić. Pilnować nie będę. Rzeczy minione - mała wartość.
OdpowiedzUsuńBo właśnie o to chodzi,by nie determinowały rzeczy przyszłych.
Ale na razie Pa,bo chcę wjechać szusem w Nowy Rok.
Pozdrawiam M.