I kiedy przyjdę
nie zapomnij zamknąć okna
tak by zaćmić ten pejzaż
obietnic i dekad minionych
Siadając na starej wersalce
dłonie wbiję w zakurzone narzuty
nakrywając jednocześnie stół
obietnic dla przyszłych pokoleń
I nie mów mi
o śmierci co swym wyrokiem
zamyka rozdziały żyć ludzkich
tak bym jeszcze mógł powstać potem
Przez pożółkłe firany, obdrapane framugi
ten widok od lat niezmienny
jak gwóźdź z Chrystusa dłoni
próbuje przebić się do głębi mojego żywota
I sam już nie wiem
czy umrzeć ukryty pod brudną narzutą
na brzegu tej obskurnej wersalki
czy po raz ostatni podjąć próbę
wyrwania się z tego marazmu
i łamiąc poręcze mnogich przeciwności
ponownie zająć miejsce w ludzkim tłumie
tak by zaćmić ten pejzaż
obietnic i dekad minionych
Siadając na starej wersalce
dłonie wbiję w zakurzone narzuty
nakrywając jednocześnie stół
obietnic dla przyszłych pokoleń
I nie mów mi
o śmierci co swym wyrokiem
zamyka rozdziały żyć ludzkich
tak bym jeszcze mógł powstać potem
Przez pożółkłe firany, obdrapane framugi
ten widok od lat niezmienny
jak gwóźdź z Chrystusa dłoni
próbuje przebić się do głębi mojego żywota
I sam już nie wiem
czy umrzeć ukryty pod brudną narzutą
na brzegu tej obskurnej wersalki
czy po raz ostatni podjąć próbę
wyrwania się z tego marazmu
i łamiąc poręcze mnogich przeciwności
ponownie zająć miejsce w ludzkim tłumie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz