***
Ze świata zamglonego pogardą
przeszedłem drogę na wskroś szeroką
Nie dostrzegając litości dążyłem do celu
po omacku szukając gruntu
na którym mógłbym swoje kości rozprostować
Na nic się zdały łkania i szlochy
rozmydlonych postaci
co z tłumów obcych światów
swymi rękami serce wydrzeć mi chciały
Kamiennym nożem ciosałem przejścia
dla stóp obolałych unikając nagłych obrotów
wokół ciała niepewnego
Zbierałem trofea ludzkiej niedoskonałości
do sakwy skórzanej zdobionej mądrością niebios
Krwawiąc przy tym obficie wyczekiwałem
z zachłannością niedojrzałego stworzenia
końca tułaczki marząc o słomianym hamaku
co snem wiecznym poległych marzycieli koi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz