sobota, 21 stycznia 2012

Podróż ciekawa, choć trochę napięta...

Szare chmury nad moją głową, które z czasem przybrały odcień brudnej bieli. Świszczy chłodny wiatr, siąpi złośliwie deszcz. A ja czuję się jakbym podróżował na koniec świata, wlokąc się autobusami między tak wąskimi uliczkami, że nie wiadomo kto komu powinien ustąpić pierwszeństwa. Wszystko dlatego że, ubzdurałem sobie zobaczyć ruiny opactwa Lesnes Abbey leżące na przedmieściach południowo-wschodniego Londynu, którego w 1178 roku założycielem i fundatorem był Richard de Luci - szeryf hrabstwa County of Essex. Wedle pogłosek miał to być pokutny dar za udział w zabójstwie Tomasza Becketa - arcybiskupa oraz kanclerza Anglii. Sunę więc po nieznanych mi obrzeżach Londynu umilając sobie podróż kawałkiem swojskiej kiełbasy, bułką i konserwowym ogórkiem.
Po pięciu godzinach błądzenia, tracąc z wolna cierpliwość, ku chwale zachmurzonych niebios dotarłem do celu. Pomijając same ruiny, poczułem się po części jak w domu, a ściślej ujmując jak w wąwozach Kazimierza Dolnego.

W celu zminimalizowania moich tików nerwowych nie chcę wspominać już o drodze powrotnej do domu. Całe szczęście, że wycieczka opatrzona była dobrym i skocznym zapleczem muzycznym. Inaczej trafiłby mnie chyba szlag. Nie wiem co mnie skusiło na ten wypad, ale trzeba przeboleć jeżeli olało się luksusy komunikacyjne jakim jest szybki pociąg, a postawiło na własne nogi i autobusy posuwające się z prędkością żółwia.


Dropkick Murphys - Memorial Day

5 komentarzy:

  1. Całkiem sympatyczne ruiny. W każdym razie kawałek ściany jest.
    Hm, chyba muza lepiej Ci wyszła niż wycieczka, coś mnie się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie czasochłonna podróż. Tułaczka zajęła mi praktycznie 10 godzin.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki trochę hm... eskapadowy kawałek :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. tym razem to ja ci dziękuję za tą wycieczkę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. :) Proszę. Choć myślę, że wy tam w Szkocji macie więcej atrakcji tego typu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń