poniedziałek, 19 września 2011

Lapida 41

5.30 rano. Przy wtórze jeszcze słabej pary ulatującej z ust za każdym oddechem, rzucam się w wir wolno zaludniającego się miasta. Głosy stają się coraz gęstsze i wyraźniejsze. Cienie nabierają kształtu i ostrości. Gwar samochodów przyspiesza i pomnaża się z minuty na minutę. Nim zdążysz oprzytomnieć z dławiącego cię półsnu, cichy i wyludniony labirynt staje się w jednej chwili ruchomą, pulsującą masą blachy, gumy, plastiku, materiału i żywej tkanki. Nastał kolejny dzień.

7 komentarzy:

  1. piata trzydzieści...najlepszy sen...

    OdpowiedzUsuń
  2. ja jadąc o6.30 autobusem lubię obserwować zaspane miasto i ludzi:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest to dla mnie nieco upierdliwa pora na pobudkę. Zwłaszcza, że od przebudzenia do pierwszej kawy mija jakieś półtorej godziny. Na ogół zaparzam w pracy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię takie wczesne pory na ulicy, lubię czuć, jak miasto budzi się wraz ze mną, jak zaczyna pulsować życiem w moich żyłach, a ja staję się częścią krwiobiegu miasta.

    OdpowiedzUsuń