piątek, 8 lipca 2011

Letni prześwit nieograniczonej wolności czasu Londyńskiego (20.30) widziany z nieco bliższej perspektywy niż zza własnego okna

... w drodze powrotnej do drzwi wejściowych (zaledwie kilka metrów) towarzyszył mi uparcie zapach świeżo ciosanego drewna.

18 komentarzy:

  1. Zapach wciągąm nozdrzami. Dobre, działa.

    Pozdrawiam, K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że na wręcz wieczorową porę mogę zalecić coś więcej niż tylko swąd spalin... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No widzisz - czujesz znaczy, - siły londyńskiej natury są po Twojej stronie. Bez jakiejś śmiesznej pruderii możesz zaryzykować twierdzenie, że moc jest z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś/gdzieś przeczytałam, że hitem w perfumerii jest woda o zapachu skoszonej trawy i pasujący do niej balsam do ciała.
    Podejrzewam więc, istnienie zapachu świeżo ciosanego drewna zamkniętego w szklanym flakoniku :)
    A mi w uszach dzwoni od harmideru jaki czynią wszelkie owady i ptaszki w bujnej trawie. Normalnie nie da się napawać wiejską ciszą :/ Córka się ze mnie śmiała, gdy w pewnym momencie ryknęłam w stronę bujnego zielonego - cisza, tam, do jasnej cholery!!

    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Samie - Zdecydowanie, jeżeli tylko wyrwę kawałek krajobrazu, który w danej chwili spełnia moje wewnętrzne oczekiwania!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Szacunek Dora!
    Jeżeli chodzi o wodę - to Wars po goleniu ;) Semper fidelis!

    OdpowiedzUsuń
  7. uwielbiam zapach świeżej żywicy zawsze przypomina mi się wtedy dom i pobliski las..pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. no to mnie to też spotkało :)

    OdpowiedzUsuń
  9. eee tam, napisz więcej z żyły, to będę komentować.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kopaczu zaskoczyłeś mnie tym komentarzem na chabrowej doprawdy ten blog to tak trochę z przymrużeniem oka traktuję:)w każdym razie dziękuję tam za odwiedziny

    OdpowiedzUsuń
  11. moj dziadek byl stolarzem, jego warsztat byl pelen desek, narzedzi, trocin. wiora jak loki spadajace na ziemie i zapach przypominajacy mi do dzisiaj dziecinstwo ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Kopaczu, wstąpiłam w Twoje internetowe progi by się z Tobą osobiście pożegnać, życzyć wielu sił, pogody ducha i w ogóle... ;)

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  13. wczoraj wstałam o piątej trzydzieści rano i wyszłam z domu, by się przejść, zapachy nieziemskie, polecam tę godzinę:)

    OdpowiedzUsuń
  14. to będą piękne opowieści o zapachach
    ale nie tych z butelki typu E 288
    tylko tych prawdziwej natury
    gdy, by wyjechać z miasta, trzeba będzie pokonać odległość 400 km, przez miejskie gęstwiny
    mało kto będzie się fatygował
    więc zapachy lasu nie będą powszechnie zanane
    to być może nie tak odległa przyszłość...

    tak, jak wiele osób wspomina smak kurczaka z dzieciństwa
    tak będziemy wpsominać zapach lasu?
    straszne

    OdpowiedzUsuń
  15. Martyna, gdzie Ty się znowu wybierasz w swojej kolejnej metamorfozie ...?!

    OdpowiedzUsuń
  16. No to Marya trafiłaś w sedno!!! Od ponad trzech lat wstaję o 5.30. Pracę zaczynam od siódmej. Jak znalazł:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń