środa, 3 listopada 2010

Tłum

O pojęciu tłumu nie zawsze prawi się w samych superlatywach. Za dawnych czasów już Arystoteles zwykł określać go mianem "ludzkiego zezwierzęcenia". Na ogół przyjęło się twierdzenie, że tłum stanowi bezosobową masę, pozbawioną koloru i tożsamości. Przyjmując takie rozumowanie tzw. tłumu jako tłumu jest ono do zaakceptowania. Nie zapominajmy jednak, że jego istota składa się z jednostkowości. To jest z poszczególnych indywidualnych elementów. Oznacza to, że w tym cielesnym zagęszczeniu odnajdziemy przynajmniej jeden odnośnik (dostatecznie wyrazisty), który pomoże nam wynieść się ponad utartą filozofię tłumu. Jest nim nasza "twarz". Jedyna w swojej niepowtarzalności, unikalna, nie do podrobienia. Pozbawiona obiektywnych etykiet. Będąca podkreśleniem charakteru, stanowiącego swoisty wyróżnik w skupisku.

7 komentarzy:

  1. Tak, ale twarze są różne, różniaste... czasem z tłumu trudno wyłowić tak charakterystyczną jak napisałeś...

    OdpowiedzUsuń
  2. a próbowałeś go??:)pewnie na kogoś czekał, ale ja piwa nie piję

    OdpowiedzUsuń
  3. "Tłum jest nieprawdą", jak mawiał Kirkegaard ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Raz mi się zdarzyło go łyknąć Marto i nie za bardzo przeszedł przez gardło ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Margo, a czyż nie jest tak iż każda twarz jest charakterystyczna. Nawet ta pozbawiona wyrazu?

    OdpowiedzUsuń
  6. to zależy chyba od spostrzegawczości i poziomu wrażliwości, i tego, jak bardzo już jesteśmy spóźnieni, bo często zamiast patrzeć na twarze w tłumie, patrzymy na własny zegarek przepychając się łokciami, często wzajemnie się tratując niezauważalnością innych... także Twoja koncepcja tłumu należy do arcy optymistycznych:)

    OdpowiedzUsuń
  7. pozbawiona wyrazu - to jest charakterystyka, ale ona nic nie mówi :) tak naprawdę nic!

    OdpowiedzUsuń