środa, 27 października 2010

Miara utęsknienia

Zimnym oddechem
wypełniam przegniłe spoiny
między ziemią a niebem -
miejscem mojego
uwieczniania teraźniejszości.

Kciukiem lewej ręki
przytrzymuję kurczowo
wizję jeszcze ciepłych resztek -
zbieranych z matczynego stołu
po skończonym posiłku.

Nie na próżno zwodzę wzrokiem
wskazówki zegarów -
odległości doznań
mierzonych naprędce
są takie kruche.

6 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że masz mocny ten kciuk :) wyćwiczony na pilocie tv ;p na przykład... :)

    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  2. lubię twórczość z takiego klimatu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Staram się MMi ;)

    Daje się to zauważyć na podstawie Twojej twórczości Stasinko.

    Pozdrawiam Panie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj po raz pierwszy! :-)

    Piękny wiersz! Szczególnie wzruszyły mnie dwie ostatnie zwrotki. Zestawienie okruszków z matczynego stołu (po posiłku) i kruchość wskazówek uważam za wspaniałą metaforę.
    Zazdroszczę Ci pilota.

    Z pozdrowieniami,
    Magda :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję bardzo Jasna i zapraszam ponownie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. "tęsknota to taka straszna trwoga, ogarnia mnie, przenika mnie"

    OdpowiedzUsuń