wtorek, 12 stycznia 2016

Styczeń


Miesiąc Styczeń. Od niepamiętnych czasów jawi mi się jako podły skurwysyn. Ochlapły, błotnisty chuj. Szary łotr, który swoją bezpłciową aurą drąży moje skostniałe skorupy mózgu. I na nic się zda pocieszenie mojego poczęcia w ów tym feralnym czasie. Co więcej, potęguje to we mnie poczucie kolejnej straty. Syzyfowej tułaczki zapowiadającej następne rozdziały mojej jałowej egzystencji. Jest to czas w którym nie cieszy mnie nic. Po prostu mozolny ciąg zdarzeń przyprawiający mnie o kolejny wkurw. Za nic mam siebie i otoczenie w którym się obracam. Jestem jak oszroniony kloc, któremu z trudem złapać oddech. W oparach wypuszczanej pary z gęby jak we mgle brodzę, by odszukać drogę ku kolejnemu dniu. W tym miesiącu nie ma absolutnie nic, w czym mógłbym znaleźć wsparcie dla siebie i pożogi wypływającej ze mnie. Ratunkiem wydaje się być tylko powolne wyczekiwanie leniwie nadchodzących roztopów, z których wyłoni się ulga dla ciała i ducha...

7 komentarzy:

  1. W sam punkt. Takiego Ciebie uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuję się pod każdym słowem. Zima jest taka... klaustrofobiczna. Zwłaszcza styczeń. Jak żyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pozostaje nic innego jak przeczekać ten wkurw do wiosny. Na razie to jednak daleka droga, więc znośmy go w sobie jak kura jajo... ;)

      Usuń
  3. Kocham zimę! Będę protestować! ;-) No tak,ale ja mam prace pod nosem, nie mam samochodu do odśnieżania i rozpalania rano na mrozie, i centralne ogrzewanie ;-) Tylko da chałupa na wsi marnieje :-(
    Ale las zimą jest cudowny, nie?

    Iwona

    OdpowiedzUsuń
  4. Las jak najbardziej, tylko tego centralnego trochę w sercu brakuje... ;)

    OdpowiedzUsuń