poniedziałek, 24 lutego 2014

I znowu koty...

Moje nowe miejsce pracy, obok wałęsających się żubrów, tańczących pogo stad dzików i nieustannie przeżuwających siano łań, saren i jeleni wypełnia również całkiem spora gromada kocurów. I to właśnie ona z całego zbioru zwierzyny daje się najchętniej fotografować bez ponoszenia zbędnego ryzyka dla robiącego zdjęcia. Dlatego jeszcze raz pozwoliłem sobie wrzucić zdjęcie znajomych już z wcześniejszych postów kotów. Głównymi bohaterami fotografii są Witek i Tadzio (ten trzeci pozostaje na razie jednostką bezimienną, aczkolwiek i jego imię wyciągnę wkrótce od naszego szefa kuchni;). Para wydaje się być o tyle interesująca, iż jest w zasadzie nierozłączna. Naprawdę trudno jest uchwycić chwilę, w której te dwa zwierzaki spędzają czas oddzielnie. Są absolutnie nierozerwalnym zespołem, a łącząca ich więź przebija relacje z resztą drużyny. Nie ma dnia i wieczora, w których nie widziałbym ich razem. Po prostu dozgonna przyjaźń.


6 komentarzy:

  1. Pozazdrościć takiej przyjaźni.
    I tego otoczenia Ci zazdroszczę.W takim otoczeniu człowiek nie może nabierać zła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co więcej, można odnieść wrażenie, że wręcz zapomina o jego istnieniu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A to same chłopaki?
    Coś jak "trzej przyjaciele z boiska"? :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten trzeci próbuje się wpasować w zespół.

    OdpowiedzUsuń
  5. Koci żywot :) mój tato Tadek z resztą, nazwał swojego kota Stefan, a co!

    OdpowiedzUsuń