czwartek, 8 sierpnia 2013

Dzika róża

Lubiłem ten "mój" krzew dzikiej róży widziany z okna naszego pokoju. I co więcej, przez te wszystkie lata mogłem mieć z nim namacalny kontakt, gdyż rósł w samym rogu ogrodzenia wrośnięty niemal w korzeń klonu znajdującego się na terenie naszej wynajmowanej posesji. Czas spędzony na dotyku, przycinaniu wyschniętych gałązek, byciu świadkiem odradzania się na nowo delikatnych pąków kwiatów, aż wreszcie możliwość wchłaniania przez nos zapachu jaki wydawały, stanowiły dla mnie pewien rodzaj odejścia od codziennego pojmowania rzeczywistości. Sprawiały możliwość krótkotrwałego oderwania myśli od ciągłego tłumu, brudu miasta, natłoku obowiązków. Ofiarując w zamian miraż poczucia idei wieczności, tej doskonałej, pozbawionej subiektywnych ubarwień, niezaszufladkowanej ograniczeniami wyznawanych przekonań. I zdaję sobie sprawę z tego, że tak jak wiele innych rzeczy, miejsc, ludzi, twarzy, również jej nieświadoma dzikość ulegnie z czasem zapomnieniu.

5 komentarzy:

  1. Kto wie, może jednak, od czasu do czasu, zakłuje w serce;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli nawet, to nie będzie już ta zza okna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię zapach dzikiej róży

    z czasem, to co lubię i tak będzie bez znaczenia

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego się wzruszyłam.....

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobitnie podoba mi się Twój punkt widzenia Margo!

    OdpowiedzUsuń