piątek, 15 marca 2013

Krótka chwila rozkosznej słabości

Wzięło mnie dzisiaj na wspomnienia. Próbowałem nie poddawać się całkowicie owym uniesieniom z przeszłości w obawie utraty racjonalnej świadomości. Mam trochę obowiązków z zakresu "nie marzyciela", więc starałem się działać w miarę wyrywkowo. Choć przyznaję, nie lubię kiedy muszę zaprzeczać samemu sobie.
Nasączając podniebienie winem imbirowym, jednocześnie pieściłem skrupulatnie przy zamkniętych powiekach swoje oczy selekcją starannie dobranych obrazów.
 

Widziałem ponownie...
 

Okres dzieciństwa, zawiszackiego skautingu, gdzie podczas podchodów moje dosyć głośne wtedy tiki nerwowe w środku ciemnej i głuchej nocy, uniemożliwiły podstępne i ciche odebranie proporca wrogiej drużynie przez nasz zastęp. Skupienie i wojownicza dusza zastąpiona została dzikim i niepohamowanym śmiechem.
 

Iłżę z czasów studenckich i pracowicie zakrapiane tanim trunkiem sandomierskim "Wino-gronowym" ogniska na polach, wokół ruin starego zamku z wyprężoną jak penis do nieba basztą.
 

Czysto autsajderskie wieczory poetyckie, gdzie pitny miód zmieszany ze słodyczą recytowanych wierszy zmieniał się stopniowo w hipnotyczną orgię tańca rodem z szamańskich obrzędów.
 

Wspólne spacery przed siebie donikąd z Elizą (moją żoną), zapijane pół na pół sokiem jabłkowym z żubrówką.
 

Poranne pogadanki przy kawie w kuchni razem z matką. Dym papierosowy tak miło wdzierał się i szklił jeszcze zaspane oczy.
 

Samotność, jakże pozytywnie rozpierdalającą moje serce na kazimierskich kamieniołomach.
 

Przesączone pesymizmem, goryczą i pogardą dla państwa wyznaniowego, filozoficzne rozmowy z ojcem, w których kolejne porcje umartwiania własnych ciał i dusz dodawały nam życiowej energii w tym, jakże tępym i paradoksalnym świecie.
 

Swój zwariowany pokój. Wysprejowany i oplakatowany ponad granice zdrowego rozsądku, który niczym "hip-chata" przepuścił przez siebie więcej studentów, anarchistów i zielonoświątkowców, niż wszystkie marchwie świata, tarte ręcznie przez nasze babcie na pożywny i pozbawiony konserwantów sok :)

I niech nikt mi nikt wmawia, że nie dobrze jest wspominać, rozklejać się, ronić łzę nad tym całym relatywnym pięknem, którego doświadczyliśmy, a które nigdy już nie powróci do nas w swojej pierwotnej formie z wyjątkiem obrazów utrwalonych w naszych głowach.

9 komentarzy:

  1. Joł, man, szkoda, że nie spotkaliśmy się w tych czasach (nawet jeśli synchronizacja chronologiczna byłaby niemożliwa). Myślę, że byłoby o czym pogadać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano wino :) I co gorsza, taka sama reakcja towarzyszy mi podczas zakupu owego trunku w sklepie.
    Wygląda to mniej więcej tak:

    - Can I have a ginger wine, please?
    - Ginger wine???!
    - Yes.
    - We don't have a ginger wine.
    - Of course you have, it is at the bottom shelf in right corner.
    - Oh yes... Sorry...

    PS: I jest bardzo dobre. Ma 13.5 volta. W smaku jest słodkie , ale przy przełykaniu zostawia na krtani lekko pikantną i drapiącą konsystencję...

    OdpowiedzUsuń
  3. Marcinie... i teraz zapewne z tym balastem doznań byłoby o czym prawić.
    Jak osiądę na dobre na wyżynach swojego egzystencjalnego (nie)spełnienia, to dam Ci na siebie namiary. Zapewne się spotkamy twarzami, bo u mnie miejsca na nocleg będzie w bród... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam imbir ale jak wino słodkie to nie wiem bo piję tylko wytrawne.
    Choć kiedyś bardzo się zdziwiłam prawdziwym winem różanym:)
    Kupiłam sądząc nie wiem dlaczego ,że jest wytrawne- w domu czytam słodkie i się wkurzyłam.
    Ale ryzyko się opłaciło i smak bajeczny!!!
    Wcale nie słodkie tylko błogo różane:))
    cokolwiek to znaczy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo Margo... , nawet Paddy byłby zgodny z tym twierdzeniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Te ma najróżniejsze zastosowania. Choć ja lubię na żywca, to znaczy bezpośrednio do gardła bez większych ceregieli ;)
    Aczkolwiek najlepiej smakuje w połączaniu z whiskey lub burbonem.
    I z tym jestem się zgodzić w 100 %.
    Jednakże jestem zwolennikiem wlewu prosto do gardła.

    PS: Kocham imbir w każdej postaci. Począwszy od herbaty, skończywszy na tarciu świeżego korzenia jako niezbędny dodatek do stir fry chicken.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wino różane nie jest takie złe, choć daleko mu do wytrawnego, ale znakomicie nadaje się do wszelkiego rodzaju deserowych słodkości... :)

    OdpowiedzUsuń