czwartek, 7 lutego 2013

Zanim się zazieleni...








"Rodzi się ziemi kula; rodzi się świat! 
Bezimienni wstają z mułu; idzie w górę las! 
Rodzi się wąż i robak; rodzi się ptak! 
Co to będzie, jak to będzie, nie wiadomo nic! 
Kto już za kim cicho tęskni; nie wiadomo nic!"

 Sted 

PS: I taka tu u nas zima...

18 komentarzy:

  1. Nie przepadam za Stachurą. A ten tekst, w całości, jest jak dla mnie zbyt egzaltowany. Ale może są takie chwile, właśnie o tej porze roku, kiedy oczekiwanie na od-życie jest tak mocne, że i tak żadne słowa tego nie oddadzą ;-)

    Iwona

    OdpowiedzUsuń
  2. I ta egzaltacja Stachury jest dla mnie piękna. W sam raz do mojej wewnętrznej wrażliwości. Bez obrazy dla nikogo. Różne gusta, różne testa - ale jak mawiał Sted "dla wszystkich starczy miejsca...".
    Dzięki za odwiedziny i niechaj dobry twórczy duch unosi się stale nad Twoimi haiku!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. u mnie co nie jest zielone, pokrywa bluszcz i też jest zielone :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Margo come on... i tak u mnie jest lepiej... ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieuchronność zmian.
    Co z tego, że tak się różnimy jeśli tyle mamy wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
  6. No to na korzyść czterech pór roku. Reszta rozbieżności leży w naszych charakterach...

    OdpowiedzUsuń
  7. Akurat wczoraj się wziąłem za Steda (Dzieła wszystkie w 5 tomach). Stwierdziłem, że czas zapełnić tę lukę, ale póki co mam mieszane uczucia. Za dużo u niego tego napięcia, niepokoju, "niewygodności", których sam próbuję się pozbyć, Co nie zmienia faktu, że wciąga. Zdaje się, ze będę musiał go sobie dozować, tak jak Kierkegaarda:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne zdjęcia i ich podsumowanie. Tu natomiast nic się nie zieleni, raczej bieli. To przebielenie zaczyna już drażnić wzrok. Czekam na słońce kiedy to cholerstwo się roztopi. Czekam na wiosnę, ciepłą i tętniącą strumykami.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kierkegaard w melancholijnym starciu ze Stachurą... O jakże piękna rzecz.
    Wszakże każdy z nich miał swoją "Gałązkę Jabłoni"!!!.

    PS: A pamiętasz Kierkegaarda "Dziennik uwodziciela" i wieczne niespełnienie wobec Kordelii...

    OdpowiedzUsuń
  10. Śledzę wydarzenia z Lublina z utęsknieniem i mimo coraz bielszego puchu i mrozu, moje serce ku temu miastu nie zimnieje nawet o setną stopnia:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętam:) Kierkegaarda czytałem tuż przed załamaniem nerwowym, powinienem czuć, że to preludium do rozpadnięcia się;) Byłem w stanie czytać po dwie, trzy strony na raz, nie więcej, bo wsysało mnie w niebiańskie regiony, krainy niepokoju i wizji, uniesienia i cierpienia. Przy moich tendencjach do Weltschmerzu, muszę uważać z tą lekturą. A ty? Żadnych efektów ubocznych po Stachurze albo egzystencjalistach?

    OdpowiedzUsuń
  12. Wręcz przeciwnie. Wszystkie efekty uboczne kumuluję w sobie skrzętnie do upadłego. Nie potrafię inaczej a nic innego nie wpływa na mnie tak dobrze jak autodestrukcyjna dawka wzmożonej wrażliwości i niemocy wobec otaczającego mnie świata.
    Wiem, że jest to pewnego rodzaju taniec na krawędzi, ale bez tego moje życie byłoby puste.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam Stachurę, Bellona i czuję się Tak (się!)

    Zdjęcia Kopaczu i słowa - piękne połączenie i klimat pierwsza klasa.

    OdpowiedzUsuń
  14. A! I może będę odosobniony - nie tęsknię jeszcze za zielonością (dla poprawczaków: zielenią). Białość (nie: biel) mnie ogarnia i wciąga. Jest moją kokainą, która wdycha mnie bez reszty!

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapewne będę miał podobnie gdy już na dobre osiądziemy w puszczy. Wiadomo miejska zima to nie to samo co na antypodach. Tu troszkę odwilży i błotna chlapa z solą wrzynająca się w twoje buty...

    OdpowiedzUsuń
  16. ciekawe skąd u Cibie taki błękit u mnie szarośc szarośc i mgły :)

    OdpowiedzUsuń
  17. To był moment, poza tym u mnie szarość szarość i mgły ;)

    OdpowiedzUsuń