poniedziałek, 1 października 2012

W drodze znikąd donikąd, przystanąłem na chwil parę pod drzewem. W absolutnym skupieniu wsłuchiwałem się w krople deszczu spadające z przemokniętych gałęzi i umęczonych wygasłym latem liści. Uświadomienie sobie faktu, że moje życie pozbawione jest jakiejkolwiek wyraźnej wizji przyszłości, przy tej pogodzie napełniło moje wnętrze względnym spokojem. Poczułem się jak jedna z wielu kałuż zalegających na chodnikach, ulicach oraz wydeptanych drogach na zielonych połaciach parków i skwerów. Ot, rodzi się w przypadkowym miejscu, by następnie z wolna wyschnąć i pojawić się w następnym.

4 komentarze:

  1. co ja tam wiem, jestem na emigracji od dwóch miesięcy, chociaż emocjonalnie od sześciu lat, ale dopiero teraz odczuwam wewnętrzny spokój, ot!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja emigracja skończy się za 378 dni w szerokości 10 lat. Mam świadomość, że czeka mnie czarna dziura. Może mnie pochłonąć. Zastanawiam się tylko w jakim stopniu sponiewierania mnie wypluje...

    OdpowiedzUsuń
  3. widac jesień się zbliża ... zapachem już też można wyjśc z domu ....
    cisza....

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę w niej miał zdecydowanie własne inspiracje...

    OdpowiedzUsuń