wtorek, 10 lipca 2012

Bez pretensji

matko ziemio
nieraz gwałtem zaorana
jak wyschnięta rzeka
kończę swój rozdział

spójrz na żyłę otwartą
krew jak namiastka
malinowego soku
z domowej piwnicy
zatacza swój taniec
wzdłuż spoconej dłoni

w zawrocie głowy
majaczących spazmach
spadając na pole
kwitnących mleczy
czerwieni ich mleko

lecz nie z twojej piersi
kusicielko teraźniejszości
- Szmato owinięta moim
zakrwawionym bandażem
2012

4 komentarze:

  1. - ręko owinięta moim ...
    ręko.

    OdpowiedzUsuń
  2. - szmata jako kusicielka teraźniejszości - ta z kolei jest losem życia ...
    Pozdrawiam Samie serdecznie. Fajnie, że do mnie zaglądasz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Losem życia jest wszystko, co z nim związane, zgoda, ale nie tylko teraźniejszość. Nie ma tak łatwo. Nim co się ziści, trzeba dotknąć, a trudno dotykanie owijać w bawełnę, nawet zakrwawioną :)
    No dobrze, to tylko dywagacje, a wiersz jest Twój.
    Dziękuję Michale. Zaglądam na Twój blog, bo intryguje mnie to, co piszesz, Twój sposób odczuwania rzeczywistości. Wiem przecież, że to jakaś poza literkowa, ale tego nie unika żaden autor.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu zaglądaj Samie!

    OdpowiedzUsuń