czwartek, 26 lipca 2012

Jakże słodka statyczność...

"Jest to stan nie do zniesienia.
Przychodzę do domu po 11 godzinach pracy
i po 10 minutach zaczynam siermiężnie się nudzić."


Te słowa wypowiedziane przez moją żonę kilka dni przed naszą 10 rocznicą, spowodowały potrojenie fascynacji jej osobą. Biorąc pod uwagę mój charakter i sposób odczuwania świata, byłem wręcz wniebowzięty tym krótkim stwierdzeniem. I nie to, że jestem rutynowym nudziarzem, na dodatek z próżnią w kroczu...

Ach, gdyby tylko Cioran mógł usłyszeć ten lament.

2 komentarze:

  1. Hm, skąd to przeświadczenie o szczytach rozpaczy, może to cholerna równina...

    OdpowiedzUsuń
  2. ... ciągnie się jednak bez końca, nawet jeżeli zdarzą się po drodze jakieś wyboje...

    OdpowiedzUsuń