środa, 28 grudnia 2011

Quasi drobinki

"Można wydziedziczyć człowieka, zabrać mu wszystko - jakoś sobie z tym poradzi, jakoś się urządzi. Jednej wszakże rzeczy tykać nie wolno, jeśli bowiem pozbawić go jej, będzie zgubiony z kretesem. Tą rzeczą jest możność - albo lepiej: rozkosz - użalania się nad sobą. Jeśli mu ją odejmiecie, jego dolegliwości przestaną go obchodzić, przestanie czerpać z nich przyjemność. Jakoś sobie radzi, póki może o nich mówić i je demonstrować, a zwłaszcza opowiadać o nich bliskim, aby ukarać ich za to, że ich nie doświadczają, że chwilowo są od nich wolni. A narzekając, daje do zrozumienia: Poczekajcie trochę, i na was przyjdzie kolej, nie wywiniecie się."

E. Cioran "Upadek w czas"


I jak tu pozostać biernym wobec tak szerokich możliwości uprawiania masochizmu myślowego. Nie wspominając już o słownym sadyzmie skierowanym do osób trzecich. Pozostaje tylko cierpliwość, częste wietrzenie uszu lub studzący umysł - strzał w pysk. W takich chwilach przepełnia mnie wdzięczność dla rodziców oraz małżonki za tę "bolesną" umiejętność, mającą na celu próbę zrozumienia moich fanaberii.

1 komentarz:

  1. Ha. Ciekawe. Ważne uwagi, zasługujące na chwilę namysłu.

    Z drugiej strony przypomniałeś mi, jak użalanie się nad sobą traktował Albert Ellis, jeden z "ojców" kognitywnego nurtu w psychoterapii, zarazem twórca racjonalno - emotywnej terapii behawioralnej (rebt). Otóż uważał on, że użalanie się nad sobą jest składową szerszego zjawiska psychicznego, które
    nazywał "bezdennym biadoleniem", a to z kolei wiązał ściśle z tendencjami perfekcjonistycznymi.
    Te ostatnie są źródłem wielu silnych, negatywnych emocji (uczuć), które są rozładowywane w
    najprostszy sposób: przez zachowanie dezadaptacyjne.
    (Pisze o tym np. w swojej książce Terapia krótkoterminowa, Gdańsk: GWP, 1999).

    Takie moje psychologiczne trzy grosze w rozmowie z filozofem.

    Pozdrawiam serdecznie,
    K.

    OdpowiedzUsuń