czwartek, 25 sierpnia 2011

Zator

Mam jakiś wewnętrzny zator - myślowy.
Ostatki abstraktu (Jeden z moich ulubionych sposobów postrzegania świata. I to nie jako całości lecz pojedynczych, dogodnie wybranych fragmentów pozbawionych większych powiązań między sobą. Dlatego, tak daleko mi zawsze do konkretu i umiejętności właściwego sprecyzowania się) zmieszałem z resztką fusów po kawie w zdeformowanym plastikowym kubku. Uzyskaną zawiesinę niczym czarną błotnistą breję, wylałem jednym pociągnięciem ręki na kompost twórczych koncepcji. Niech zarosną chwastem, ostem i innym ścierwem. Może kiedyś coś wyłuskam podczas umysłowego pielenia...?

3 komentarze:

  1. taki kompost to najlepsza pożywka dla nowego! Nowe pnącza rosna najlepiej na starej zgniliźnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Umysłowe pielenie, powiadasz. Czytałem własnie o trzęsieniu ziemi w NYC, dziewczyna myślała, ze to Szekspir (pies) się bawi, teraz czekają na mały huragan (Irene).
    Więc, tak a propos, może zamiast tych ostów jakaś ładna rabatka?
    Się specjalnie nie znam, może azalie?
    Ostatecznie w Londynie też nie ma trzęsień ziemi, więc może są?

    OdpowiedzUsuń
  3. Na razie jest deszczowo, więc kto wie? Może coś wyrośnie na podwalinach tej zgnilizny. Dziękuję za pokrzepienie!

    OdpowiedzUsuń