poniedziałek, 27 grudnia 2010

Wszystko od początku...

Już niedługo ponownie wodzić będę palcem po zakurzonych stopniach "schodów" wchodzących w skład: sekund, minut, godzin, dni, tygodni, miesięcy, lat. Całe pokrętne misterium życia zamknięte w rozdziale dwunastu miesięcy, które tak naprawdę stanowią ciągłą linię bez początku i końca dla pokrzepienia nastroju poetycko zabarwianą na okrągło czterema porami roku.
W całym tym splendorze jedynie kaprys kopulacyjny dwojga ludzi z motywem tzw: zaskoczenia, sprawia iż zostajemy siłą wyrwani z "czeluści szczęścia nieopisanej nicości" do kształtującej się formy życia na wyżej wymienionej linii ciągłej.
Dajmy więc spokój z do znudzenia utartymi duperelami w postaci wymuszanych uśmiechów, łachmaniarskich postanowień, przyrzeczeń i noworocznym konfetti ospale zwisającym z przepitej twarzy. Po prostu żyjmy skoro już musimy. Róbmy to jednak jak najlepiej. Zarówno dla siebie samych jak i dla tych, co krążą wokół nas. I nie chodzi tu o zbliżający się 31 grudnia. Równoznacznie może być dzisiaj 15 maja.

To wszystko jest tylko linią ciągłą, na której znaleźliśmy się bez naszej woli...


Edward Stachura - Wędrówką jedną życie jest człowieka

10 komentarzy:

  1. ... no chyba tylko tych, co nas poczęli...

    OdpowiedzUsuń
  2. Z woli czy z niewoli - tak czy inaczej żyjemy i na tym warto się skupić...I chyba wolałbym żeby jednak był ten maj niż grudzień :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Noc, jak każda inna. Przełom? Hmmm... wymuszony przełom nie jest przełomem sam w sobie. Od kilku lat nie czuję się w obowiązku czuć wyjątkowości tej nowy. Cieszę się, bo świętować należy, a okazja szykuje się przednia. Ale życiowe przełomy zazwyczaj pojawiają się bez uprzedzenia i wcale nie czekają na 31 grudnia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kopaczu,
    z ciekawością przeczytałem Twoje uwagi na temat sensu tego wszystkiego. *

    Pozdrawiam,
    Karol
    --
    * Przypomniałeś mi to:
    Feynman, Richard P. (1999 ). Sens tego wszystkiego. Rozważania o życiu, religii, polityce i nauce. Warszawa: Prószyński i S-ka, Wydawnictwo

    OdpowiedzUsuń
  5. nigdy nie rozumiałam sensu odliczania. ludzie odliczają czas życia, jak tykająca bomba zegarowa. czy, więc odliczanie nie jest marnowaniem czasu, który to można marnować w inny sposób przy tym siebie bardziej nie pogrążając? bo odliczać się powinno zawsze się do końca, nigdy do pewnego momentu. to tak jak z pewnością i wątpliwościami: pewnym się jest i koniec, a wątpliwości zawsze pozostawiają miejsce na wybory innych możliwości. po co więc odliczać? by mieć w końcu pewność, że się końca i pewności sięgnęło? dobrze że życie ktoś podzielił na lata - wątpliwości - to takie odliczanie na raty. ty Kopaczu to inspirujesz do rozmyślań na "koniec roku" :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W czasach nader niespokojnych refleksja nad biegiem życia powinna moim zdaniem być bardziej wnikliwa. Nie chodzi mi tu o popadanie w paranoje i korzenie się przed samym sobą z głową w popiele. Po prostu - co jakiś czas przystanek wyciszenia.

    Dziękuję Moi drodzy:)

    OdpowiedzUsuń
  7. te podziały, pory roku, kolejne lata... dla wielu to "nowy początek", "zacznę od następnego miesiąca". to trochę pomoc w znalezieniu początku czegoś, co się chce zrobić. zamiast żyć z dnia na dzień i robić od "już".
    a ja już lubię Twojego bloga. będę zaglądać. dobre masz myśli, mogę się pod nimi podpisać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie pozostaje mi nic innego jak miło podziękować z serca. No i jeszcze milej za komentarz pod postem, który już dawno należy do "historycznego śmietnika przeżyć". Rzadko ktoś zagląda w tak odległe historie. Czytelnicy zazwyczaj skupiają się na bieżących wpisach. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  9. te stare wpisy oddają to, co w człowieku siedziało kiedyś, więc miało wpływ na to, co jest teraz. poza tym lubię takie refleksje.
    pisz takich więcej, będę czytać z wielką chęcią - rzadko spotyka się kogoś, kto ma podobne spojrzenie na świat. także czekam (i czasem zapraszam do siebie).

    OdpowiedzUsuń