one penny
leży na ulicy
trochę zaśniedziały
rysą czasu naznaczony
oddaje się wczesną godziną
pod władanie porannej rosy
one penny
zamroczony blaskiem słońca
sporadycznie z buta pociągnięty
w godzinach szczytu kilka metrów zatoczy
po obwodzie swej miedzianej obręczy
i pada bezwiednie jak los rzucony
na twarz jej wysokości
bądź też bramą kolczastą
zamyka chodnika nierówności
one penny
skołowany obrotem rzeczy
czaka nieświadomie wybawcy
co na wyciągnięcie ręki
pustą kieszeń zaleczy
*1/100 funta brytyjskiego
W zasadzie Kraj Ludzi Gubiących Jednopensówki jest mi obcy jak rezerwat jakiegoś ludu N'du, np. Mescalero, nie wiem więc jaka jest, i czy jest, jej siła nabywcza. Jednak był czas, kiedy pusta kieszeń nie była mi obca, a znaleziony grosz sycił głodną w niej pustkę. Bo jakaż niebywała różnica być bez grosza, a mieć w kieszeni monetę! Można obracać ją w palcach i marzyć. O czymkolwiek.
OdpowiedzUsuńPenny kojarzy mi się tylko z "Penny Lane" :) A tu chyba jednak lepiej miałby się nasz zwykły grosz... :)
OdpowiedzUsuństraszne są te małe pieniążki angielskie gdy przyjdzie je liczyć!
OdpowiedzUsuńOne penny..
OdpowiedzUsuńczytając, wyobraziłam sobie los człowieka..
Poruszył mnie ten wiersz...
Bo każdy z nas może znaleźć się w takiej właśnie sytuacji, jak owa moneta..
Nominowałam twój blog do nagrody One Lovely Blog Award!! Szczegóły przeczytaj na moim blogu:
OdpowiedzUsuńhttp://astrophilerin.blogspot.com/
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję Moi drodzy za przemyślenia.
OdpowiedzUsuńOdnośnie "grosza", moje wygodnictwo sprawiło, że z ulicy zaczynam podnosić dopiero od nominału 5 pensów. Zły nawyk, bo dziesiątki razy zdarzało się że brakło na coś, tego przysłowiowego grosza.
Pozdrawiam:)
Myśląc racjonalnie (w żadnym razie pesymistycznie), musisz Kopaczu się z tym pogodzić, że jeszcze nieraz Ci braknie.
OdpowiedzUsuńChoć to jakby smutne, takie są konsekwencje dokonywanych wyborów.
Wygodnictwo, powiadasz? Ja schylam się dopiero powyżej (lub równo) 10 groszy :)Szanuję swój kręgosłup :)
OdpowiedzUsuńUrzekł mnie Twój wiersz. Wracałam tutaj kilkakrotnie i nie znajdowałam słowa czy zdania, które oddałoby uczucie towarzyszące czytaniu. Wiesz, schylam się po każdego grosza leżącego na ulicy, chodniku; gdziekolwiek. Zawsze przypomina mi o czasie, kiedy nie miałam na chleb. Zawsze schylam się po niego z pokorą tak jak jestem bezlitosna, kiedy dzieci grzebią w talerzu i marnują jedzenie.
OdpowiedzUsuńJuż miałem się skłonić i dokonać personalnej refleksji po komentarzu Sama, ale myśl Latarnika wyprostowała mnie z powrotem do pionu ;) ... trwało to jednak na tyle krótko jak przeczytałem refleksję Evy ... ;6
OdpowiedzUsuń