***
Co jakiś czas wraca do mnie przeżyta chwila zapadającego z wolna zmierzchu, gdzie rozmyte promienie słońca gasną z wolna pod naporem nadchodzącej nocy. W tle leniwych pól, tkwią nieruchomo wyrastające z ziemi, blaszane budy w których wypalano węgiel drzewny. Na samą myśl jego woń, mimo że to już kilka lat, ciągle drapie mnie w nozdrza. To chyba były okolice Łękini... .
JA MAM PODOBNY OBRAZ W PAMIĘCI ALE DOTYCZACY INNEJ STRONY POLSKI ... BIESZCZADY!!! POZDRAWIAM :)
OdpowiedzUsuńWłóczykij, okazjonalny, czy nie, a włóczęga, to jakby dwie różne drogi do chodzenia. Dla włóczęgi nie ważny kierunek, ważna droga i że może nią iść. Dla włóczykija ważne, by wracać.
OdpowiedzUsuńTy Kopaczu, pewnie masz gdzie wracać. Choć nie dostrzegam nic zachęcającego w dymie koło Łękni, dla Ciebie to sen o celu, sen o wędrowaniu.
Nie mam miejsca, które mógłbym nazwać swoim. Nawet Polska jest mi miejscem tylko na pół życia. Nie ma miejsca, za którym bym tęsknił wpatrzony w odchodzący dzień, zwijając noc pod głowę do snu.
Pozostanę włóczęgą.