czwartek, 30 lipca 2009

Haiku nie Haiku

Moja wiedza na temat, uprawiania tej formy poezji jest praktycznie zerowa. Ostatnio jednak wpadła mi między klawisze klawiatury nawet całkiem, całkiem ciekawa strona poświęcona Haiku. Nie znaczy to, że zostanę od razu wielkim fanem oraz propagatorem owej japońskiej sztuki opisywania rzeczywistości w formie skondensowanej przy oczyszczonym umyśle. Nie mam również nic przeciwko temu dość oryginalnemu i specyficznemu przedsięwzięciu twórczemu. W swojej opinii pozostaję neutralny. Postanowiłem jednak po wnikliwej lekturze, spróbować jednorazowo(?)zaszaleć i napisać coś na styl tej XVII - sto wiecznej japońskiej koncepcji uchwycenia danego momentu, uwikłanego swoim jestestwem w jedną z czterech pór roku.



Zamieszanie


przerwane skupienie
złamany grafit ołówka
zmusza mnie do zamknięcia zeszytu
__ . __


Harmonia


wewnętrzny spokój -
jak parasol chroniący
przed gradem myśli
__ . __




wtorek, 28 lipca 2009

Lapida 25

Obserwując bacznie to co się rozgrywa na arenie międzynarodowej, można odnieść wrażenie, iż więzi jako takiej przyjaźni i zgody między państwami opierają się prawie wyłącznie na płaszczyźnie dyplomatycznej. Traktowanej raczej jako "mus konieczny", niż rodzaj bezinteresownej współpracy. Poza tym, jak to bywało od zarania dziejów, siedzi w nas ( jako poszczególnych nacjach) ten sam "diabełek", żądny podbojów i władzy. Naszpikowany wewnętrznymi uprzedzeniami, skrytą nienawiścią, niechęcią oraz różnej maści konwenansami. Wystarczy tylko małe niepasujące do reszty "ale", by od razu pokazał rogi i prawdziwe oblicze.

poniedziałek, 27 lipca 2009

Jeszcze raz

Teraz,
kiedy czas ogołocił nas
już ze wszystkiego
Pozostawiając strzępy
niegdyś tak bardzo
kwitnących idei
jak wyblakłe zakładki
do książek upchane
gdzieś w pudłach
na zapomnianych
strychach
Nie pozostaje nam
już nic innego
jak tylko leniwie
zataczać kręgi
po asfalcie
palcem u nogi
w dziurawym bucie
Dławiąc się codziennością
bezskutecznie
ale z pewnym zacięciem
w sobie próbujemy
odnaleźć zaprzepaszczone
chwile nadziei
w pustych kieszeniach
znoszonych spodni
Kto wie,
a nóż się uda
I na nowo
choćby na chwilę
odzyskamy to
co kiedyś przeszło
nam między palcami

niedziela, 26 lipca 2009

***

Ktoś kiedyś ogłosił
szemranym głosem
za kieliszka wódki
w oparach dymu
tanich papierosów
- bojkot marzeń

Teraz po wyjściu
na zewnątrz
musimy już żyć
niczym kiepskie
graffiti na ścianie
Wykonane według
nie nam znanych
procedur
i z góry założonych
standardów

Palimy więc tomy
szufladowej poezji
Na powrót stawiamy
stoły nogami do podłóg

Zaszczuci rzeczywistością
postępujemy zgodnie
z regulaminem dorosłości
Nie myśląc nawet
o przelaniu szali
na naszą stronę

Jakakolwiek próba
przebicia głową chmur
może zaważyć na naszej
przyszłości w sposób
wręcz nieodwracalny

_________________



(A wtedy:


żona będzie niezadowolona
mąż straci cierpliwość
dzieci będą płakać
a o pracę dziś trudno
rachunki trzeba zapłacić
teściów odwiedzić
nowy samochód
nie ma pieniędzy
komornik na głowie
sąsiedzi gadają
znów pity źle wypełnione
założyć krawat
być w pracy na czas
golić się regularnie
wyjeżdżać przyjeżdżać
wypełniać formularze
życzenia składać
uśmiech trzymać na zawołanie
zdrowo się odżywiać
być zawsze na bieżąco...)



czwartek, 23 lipca 2009

W innym ciele

Nie bałabym się
dotyku Twoich dłoni,
gdybym wiedziała,
że są wolne od kolców.

Poszarpane emocje
zbyt długo goją rany.
A ja nie znoszę owijania
się w bandaże.

Porzuć więc marzenie
o dobrodusznej kłodzie,
rzuconej w ogień
Twoich oczekiwań.

Wolą woli pozostanę w cieniu
własnych błahostek i iluzji.
Z dala od Twojego oddechu,
bicia serca i stukania palcami.

Bajki o dobrych chłopcach
są jak przesuwanie
donic z pelargoniami
po zdradliwych krawędziach
własnego balkonu.

środa, 22 lipca 2009

Rozważania głupca

Zamykam swoje oczy na dobro, nie akceptując jednocześnie istnienia zła. Zaciskam swoje uszy na głosy, lekceważąc istotę pojęcia ciszy. Paląc nieświadomego na wszystko głupa, wciskam się potulnie z nieprzymuszoną pokorą w sercu w napotkane kąty pokoi, rogi ulic i szczeliny tworów ludzkich. Któż wie, może śmierć doceni moje żmudne wysiłki i ominie mnie w swojej szczodrobliwej łaskawości. Pozostawiając tym samym na pastwę wieczności. Błąkającego się od schronienia do schronienia, niczym nieprzyswajalny insekt z rękoma opatulającymi głowę.

poniedziałek, 20 lipca 2009

Ile gry w teatrze tym

Ile jeszcze masek zdążę założyć
Ile kostiumów błazna przymierzyć
Ile dramatów, komedii i fars odegrać
Ile uznania a ile znieważenia otrzymać
Ile oklasków a ile gwizdów pogardy zebrać
Ile jeszcze tchu w tym teatrze życia zatrzymać
zanim zejdę ze sceny bez bisu przy pustej widowni

niedziela, 19 lipca 2009

Z pożółkłej karty V

Sierota

Czy ktoś widział tę dziewczynkę
przechodzącą dzisiaj rano
ulicami zapomnienia?
Była mała, piegowata
miała długie rude włosy.
Uśmiechem witała ptaki
pluskające się w wodzie.
Ściskała w ręku liść pożółkły.

Ktoś powiedział,
że poszła drogą z piasku...
W stronę słońca.

Czy ktoś widział tę dziewczynkę,
której ślady drobnych stóp w piasku
zatarł deszcz?



Lublin-Londyn
1998-2009

piątek, 17 lipca 2009

Tkwienie po uszy w glinie istnienia

Mój niegdyś dobry były znajomy, dzisiaj już tylko nic nieznacząca swobodnie poruszająca się gdzieś jednostka, z którą związany jestem poprzez wspólną obecność na zdjęciach za młodu i kilkoma dedykacjami w książkach; rzekłby, że znowu mamroczę klucząc w błędnym kole. I poza które nie chcę wysunąć tyłka. Ale ja po prostu lubuję się w tym egzystencjalno-filozoficznym sadomasochizmie.

Czasami zdarza mi się miewać momenty całkowitego zwątpienia. Nierozerwalnie powiązanego z nieuzasadnionym lub bliżej niesprecyzowanym znużeniem znoszenia wizji istnienia. I nie chodzi tu bynajmniej o jakieś poważne problemy z zakresu życia zawodowego lub prywatnego. Nic z tych rzeczy. Wszystko rozbija się o ogólność i całokształt, tego co znajduje się w zasięgu doświadczania i postrzegania przez ludzki rozum ( włączając w to pierwiastek irracjonalny). W tych właśnie chwilach siłą i wolą całego siebie, pragnąłbym bezpowrotnie wcisnąć się do środka matczynego łona. Robiąc jednocześnie wszystko, by tylko pokrzyżować moment w którym dochodzi do zapłodnienia. Tak, by na powrót móc pławić się w nieskończonych otchłaniach niebytu, nieświadomości i pustki czegokolwiek.

Ps: Wiem, nie wszystkim ta teza może przypaść do gustu. Nic jednak nie mogę na to poradzić.
Ps1: Z drugiej jednak strony, kiedy się już zaistniało, warto stawić czoła życiu i przejść przez ten absurdalny okres najlepiej jak się tylko da, nie tracąc przy tym twarzy.

wtorek, 14 lipca 2009

Serca Pieśń

Smutne me serce
w morzu łez skąpane
zranione, obdarte
Przez ostre szpony
ludzkiego fałszu
rozszarpane

Lecz powstanę...
Nie dam nocy
światła słońca
z przymrużonych
oczu zabrać

Radosne me serce
szumem wiatru kołysane
roztańczone, roześmiane
W szaleńczym zapachu
czterech pór roku
rozkochane

Tak zostanę...
Nie dam nocy
światła słońca
z przymrużonych
oczu zabrać


Victoria Embankment Gardens
Londyn 14.07.2009

sobota, 11 lipca 2009

Tłum

Nie znoszę tłumu. Nienawidzę być w centrum ludzkiego gąszczu. W tłumie tracę pewność siebie, automatycznie czuję się zdziesiątkowany, rozczłonkowany przez setki cudzych spojrzeń, dotyków, przypadkowych muśnięć. Tłum odbiera mi poczucie pewności, dusi mnie zróżnicowaniem zapachów. Sprawia, iż moja unikalność bycia zlewa się w jedną chaotyczną masę oddechów i bić serc. Indywidualizm jednostki zostaje żywcem wchłonięty w bieg przepychanek, ściśnięć, szarpnięć, potknięć i ogólnego zaduchu. Gdzie jedyną deską ratunku jest jak najszybsze wydostanie się z niego w celu ponownego odzyskania wewnętrznej równowagi i spokoju.


Tłum

W zgiełku miasta w tłum się wbijam.
Mijam ludzi pustką rozdartych,
krzyczących bez słów.
Gdzie zmierzają? Dokąd idą?
Sam Bóg raczy wiedzieć to.

Niknę w tłumie jak kamfora
ignorując ludzi los.
Uciekając myślą, tworzę własny świat.
Gdzie rzeczywistość jawi się bajką
a bajka rzeczywistością.

1998


środa, 8 lipca 2009

Mdłości i martwe czynności

Obumieram mentalnie, jałowieje powoli pokrywając się mchem. Życiodajna wydzielina zwana energią, dar odbierania bodźców zewnętrznych i wewnętrznych, zaczyna jednostajnie wypływać ze mnie wszystkimi dostępnymi otworami, mojego obrośniętego w nadmiar tkanki tłuszczowej ciała. Dostaję czkawki na myśl o wieczorze. Bezwonnej biegunki od wizji poranka. Statyczność i stagnacja wykonywanych czynności jak nierozłączne fatum, wbija swoje rdzą pokryte szpony w moją dwudziestoczterogodzinną zdolność oddychania. Niczym chwilowy prorok, taplający się w grudach skażonej niedoskonałością ziemi, (wyłączając czynniki ode mnie niezależne) jestem w stanie przepowiedzieć w najdokładniejszych detalach, kolejność wydarzeń dnia jutrzejszego, mimo iż topię się w rutynie teraźniejszości. Włączając przy tym szczegóły, kto i po jakiej stronie będzie siedział w metrze lub w autobusie. Gdziekolwiek spojrzę, cokolwiek zrobię, codzienność podchodzi mi do gardła. Rękami przytrzymuję usta i głowę, by nie rzygnąć grafikiem wykonywanych czynności. Mam nadzieję, że to tylko chwilowa dolegliwość. I obym się nie mylił w przepowiadaniu tej diagnozy.

poniedziałek, 6 lipca 2009

Wina i zapomnienie

To nie jest zawodzenie
rwącego wiatru
po bezdrożach i bezkresach
ślepych szlaków i zaułków
To jednostajny jęk sumienia
złowrogi kołowrót
trucizną pokrytych gwoździ
Przybijanych do rąk tych
którzy w nocy spać nie mogą
Za przelane winy
w niewiedzy krzywdy istnienia
pokutę swą odbywają
u kresu poległych dni
na ołtarzach zapomnienia

sobota, 4 lipca 2009

Zamglone majaki

I znowu jestem sam ze sobą. Tak jak lubię od czasu do czasu. Słodkawy aromat ziołowej wódki, w unikanie osobliwy sposób podrażnia przełyk. Uczucie dość miłe, zwłaszcza przy zamkniętych oczach. Na powrót rozpoczyna się fala wspomnień, dumań, mniemań, rozmyślań. A wszystko to przy akompaniamencie ulubionych utworów muzycznych oraz sentymentalnie wyselekcjonowanych wierszy. Dzisiaj króluje Herbert i Baudelaire (zwłaszcza Baudelaire, przy którego twórczości kwiaty zła nasycone są wiecznie pachnącym aromatem, nawet jeżeli wyglądają na zupełnie zwiędłe) oraz tradycyjnie mrowie chaotycznych myśli zakotwiczonych w głowie, wzmagających tylko to niepożądane, aczkolwiek istotne cierpienie intelektualne. Czasem z owych myśli, rodzi się nawet coś naprawdę konkretnego. Taka nieplanowana perełka, przybierająca coraz bardziej wyrazisty i określony kształt. Nie każdemu może wszakże przypaść do gustu. Nie jest to jednak w żadnym wypadku wina myśli, opowiadania lub wiersza, tylko zbyt zróżnicowanych podniebień intelektualno-humanistycznych. A z doświadczeń wiemy, że wybredność ludzka nie zna granic. Nie to jest jednak istotne. Najważniejsze jest umiejętne manipulowanie wyobraźnią w taki sposób, byśmy byli usatysfakcjonowani z rzeczy, których doświadczenie na jawie jest mało prawdopodobne. W myślach natomiast możemy wszystko.

Zamykam oczy
dotykam myślą tego
czego nie doświadczę
namacalnością zmysłów.
Odbywam wieczną podróż
w zakamarkach własnych
dążeń i przedsięwzięć.
I nieistotna jest moc
snu czy czuwania
W tych podróżach
wyobraźnia osiąga
obrane cele lekceważąc
pojęcie czasu i przestrzeni


I na tym zawieszam swoje pisarskie rozważania, gdyż mimo młodego czasu (16.50 - czasu londyńskiego), grafit ołówka złowieszczo łamie mi się na zapisywanych kartach papieru a rozdygotane palce bezceremonialnie zaczynają ześlizgiwać mi się z klawiszy klawiatury. No i te znajomo pojawiające się powidoki ... .

Ostateczna Nowość


 Joy Division - Novelty

"Jeżeli jakiekolwiek pożegnania, włączając w to podanie dłoni samemu sobie, to tylko przy tym utworze" - myśl, która towarzyszy mi od dnia, w którym po raz pierwszy miałem styczność z muzyką Joy Division a zwłaszcza z przeszywającą mnie swoją wrażliwością i bezradnym pesymizmem, twórczością poetycką Iana Curtisa.

piątek, 3 lipca 2009

Wystarczy tylko ...

Tak niewiele trzeba
dotyk jak namiastka
nieba
Szczypta szczęścia
w prostych słowach
ujęta
Jest jak natchnienie
dla życia
Co istotę problemu
zmienia
Tak niewiele trzeba
by odzyskać spokój
sumienia

Wystarczy tylko
iskra szczerego
zrozumienia

środa, 1 lipca 2009

***

Co zrobić z marzeniami
Cóż począć z wspomnieniami
Teraz,
kiedy wszystko ustało
w pustych czynnościach
A wokół nas
tylko wiatr zapomnienia
beztrosko hula
ponad naszymi głowami

Ty jak spokój

Zagubiony w zgorzkniałym
chaosie spraw codziennych
Ciszę odnajduję wieczorem,
wplatając palce w Twoje włosy


Elizie